Ayre: Klopp decyduje o transferach
Dyrektor Generalny w swoim ostatnim wywiadzie potwierdza, że sposób podejmowania działań na rynku transferowym nie będzie się różnił od tego, który funkcjonował za czasów Brendana Rodgersa.
Jürgen Klopp będzie miał prawo do ostatniego słowa w kwestii nowych nabytków w trakcie zimowego okna transferowego.
Boss bardzo dokładnie przygląda się swoim aktualnym podopiecznym pod kątem adekwatności do jego wizji i planów. Wskazał już także w udzielanych wywiadach, że każdy piłkarz otrzyma szansę, żeby potwierdzić swoje aspiracje do gry w pierwszym składzie.
Mimo to Niemiec ma również na uwadze zdiagnozowanie przestrzeni, w której skład będzie potrzebował wzmocnień już przy najbliższej okazji.
Krótko po zastąpieniu Brendana Rodgersa Klopp stwierdził, że będzie miał "pierwsze i ostatnie słowo" przy działaniach transferowych.
Ian Ayre potwierdził, że zielone światło na dokonanie transakcji dotyczącej danego piłkarza, zostanie dane tylko po akceptacji przez menadżera.
– Brendan miał ostatnie słowo odnośnie wszystkich zawodników, których pozyskaliśmy – powiedział Ayre.
– Jest tylko jedna osoba, która ma decydujące słowo na temat tego, jacy piłkarze przychodzą do Liverpoolu i obecnie jest nią Jürgen Klopp.
– Od początku mojej pracy mechanizm dokonywania transferów zawsze działał w ten sposób.
– Słowa "komitet transferowy" zostały użyte pewnego razu i stały się początkiem pewnego powszechnego założenia, że wszyscy razem siadamy przy stole i głosujemy nad każdym piłkarzem, którego planujemy pozyskać. Takie założenie jest więcej niż dalekie od prawdy.
– Celem, który uzasadnia działanie komitetu, i nie uważam, żebyśmy robili coś zupełnie innego od większości klubów piłkarskich, jest to, że menadżer wskazuje konieczność poszukiwania zawodnika na daną pozycję i grupa ludzi wykorzystuje w tym celu tradycyjny scouting i informacje płynące z analiz i baz danych, łącząc je ze sobą. Tak to od zawsze wyglądało.
– Następnie przyglądamy się dwóm, trzem, czterem piłkarzom, najlepszym na daną pozycję, prezentujemy ich menadżerowi a menadżer może pojechać i osobiście zobaczyć jak grają lub wysłać w tym celu scoutów, a następnie zawęzić wybór.
– Na tym etapie pojawia się moje większe zaangażowanie, kontaktuję się z klubami, agentami i piłkarzami w kwestiach negocjacyjnych, a następnie menadżer dokonuje wyboru.
– Jestem w klubie od ośmiu lat i nigdy nie wyglądało to inaczej.
– Komitet i sam klub nie myśli o tym jako o komitecie, media tak o tym myślą. To w rzeczywistości współpraca kilkorga ludzi, która ma przyczynić się do tego, żeby menadżer mógł dokonać decyzji. Uważam, że to bardzo sprytne rozwiązanie.
Komentarze (2)