Trzy kropki: Mecz z Man City
Sobotnie spotkanie z City przeniosło kibiców LFC w drugą połowę sezonu 2013/2014, kiedy nie było mocnych na „the Reds”. W dzisiejszych „Trzech kropkach” tradycyjnie prezentujemy Państwu opinie naszych redaktorów na temat minionego meczu. Dajcie nam znać, czy macie podobne zdanie co my.
– O ogólnym przebiegu meczu… (AirCanada)
Orkiestra Kloppa postanowiła zagrać koncert na wysokich obrotach od samego początku rywalizacji w Manchesterze. To, czego byliśmy świadkami zwłaszcza w pierwszej odsłonie, przerosło chyba oczekiwania nawet największych optymistów spośród fanów the Reds. Liverpool dominował, grał szalenie agresywnie, wysokim pressingiem wpędzał gospodarzy w prawdziwe kompleksy. To była najlepsza pierwsza połowa w wykonaniu the Reds od pamiętnej masakry na Arsenalu na Anfield. Gol Kuna mógł wprowadzić odrobinę nerwowości w naszym zespole, lecz druga połowa rozwiała obawy. Bomba Škrtela był niesamowicie smakowitą wisienką na torcie.
– O nieruchawym City… (PiotrekB)
Przy dynamicznym Liverpoolu obrona i środek pola Manchesteru City wypadły jak Fiat 126p przy najnowszym Ferrari. To podopieczni Jürgena Kloppa dzielili i rządzili na Etihad, gospodarze najczęściej byli tylko biernymi obserwatorami rozgrywającego się wokół nich spektaklu. Sporą rolę odegrały w tym dwa czynniki: po pierwsze waleczność drugiej linii the Reds, która nawet na chwilę nie pozwalała rywalom dojść do głosu, momentalnie odzyskiwała stracone piłki i posyłała je do przodu, po drugie genialna dyspozycja Roberto Firmino. Brazylijczyk wystąpił jako fałszywa dziewiątka, często cofał się do rozegrania, ale też rwał pozycje City błyskawicznymi rajdami. To wszystko sprawiło, że obrona Obywateli wyglądała tak, jakby własnoręcznie ustawiał ją sam Brendan Rodgers – notorycznie łamała pozycje i nie umiała ze sobą współpracować.
– O (znów) fruwającym Liverpoolu… (Gall)
To było spotkanie, jakiego było trzeba wszystkim związanym z klubem. Po rozczarowującej porażce przyszedł moment radości i to w wielkim stylu. Można było się zadowolić taką energią już w meczu z Chelsea, ale dopiero pokonanie Citizens na wyjeździe pokazało, co potrafi drużyna prowadzona przez Kloppa. Co prawda za kadencji Brendana Rodgersa również zdarzały się tego typu wyniki i wszyscy byli zadowoleni, ale nie ma jednak wątpliwości, że Niemiec to inny rodzaj menedżera i na pewno nie będzie próbował popełnić tych samych błędów. Uwielbiam oglądać takie spotkania, tym bardziej, że pokazują one, iż nie należy skreślać Liverpoolu w tej kampanii, bo jeszcze wiele może się zmienić w tabeli. Jest coraz lepiej, drużyna zagrała jak prawdziwy monolit i jedyne do czego można się przyczepić, to kilka indywidualnych błędów. Jednak śmiało można powiedzieć, że przyszłość nadchodzi w kolorowych barwach i powoli zapominamy o złych momentach. Znowu.
– O snajperskiej formie Coutinho… (Gall)
Można o Cou mówić tak naprawdę wszystko, ale jednego nie można zapomnieć: jest nam bardzo potrzebny. Czy bez formy, czy będąc w dobrej dyspozycji zawsze klub ma z niego pożytek, a ostatni mecz pokazał, że nie można go skreślać po słabszym okresie gry. Podoba mi się, że znowu pokonał bramkarza, bo to kolejny dodatek do nasze ofensywy, a przecież wkrótce może na boisko wrócić Sturridge, więc Cou będzie mógł i asystować i strzelać. Robi to zresztą w tym sezonie bardzo często, a jego gra z Firmino też może napawać optymizmem. W każdym razie powinniśmy się ogromnie cieszyć, że póki co jeszcze nikt się naszym małym magikiem nie zainteresował. Może nawet lepiej, że parę spotkań zagrał na słabszym poziomie? Każdy przecież chciałby mieć w klubie piłkarza, który strzeli gola nawet wtedy, kiedy gra okropnie słabo. Mam jedynie nadzieje, że ten zły okres już minął i pod wodzą nowego menadżera Coutinho stanie się jeszcze lepszym piłkarzem.
– O kolejnym świetnym wyniku w delegacji… (PiotrekB)
To zadziwiające, ale Liverpool o wiele lepiej radzi sobie w meczach na wyjeździe niż u siebie. Spotkania na Anfield mogą się nam kojarzyć z frustrującymi remisami z Norwich i Southampton oraz bolesnymi porażkami z West Hamem czy Crystal Palace. Tymczasem forma w delegacji prezentuje się nadzwyczaj dobrze – jedyną porażką na siedem rozegranych spotkań było pełen walki mecz z Manchesterem United na Old Trafford. Remisy z Arsenalem na Emirates i z Tottenhamem na White Hart Lane również nie przyniosły the Reds wielkiego wstydu. Wisienką na torcie są dwa przekonujące zwycięstwa z ligowymi potentatami – Chelsea oraz Manchesterem City. Miejmy nadzieję, że do czasu podjęcia pozostałych czołowych drużyn Premier League na Anfield, Jürgen Klopp zamieni stadion Liverpoolu w ciężką do zdobycia twierdzę.
– O wizycie żyrondystów… (AirCanada)
Nie przyjmę do wiadomości innego rezultatu niż zwycięstwo, które zagwarantuje nam awans do 1/16 rozgrywek po pięciu kolejkach. Ostatnie mecze z Rubinem potwierdziły, że nowy menedżer na serio traktuje rozgrywki w europejskich pucharach. Bordeaux delikatnie ujmując sprawę, nie zachwyca w Ligue 1, gdzie po 14 meczach ma na koncie 18 punktów i zajmuje 13 pozycję w lidze. Myślę, że w tym spotkaniu kilka minut dostanie Daniel Sturridge. Anglik oczywiście nie jest gotowy na występ od pierwszej minuty, ale powinien małymi krokami łapać rytm meczowy.
Komentarze (1)
Dlatego z niecierpliwością czekam na czwartkowy mecz, sporo on nam powie o rzeczywistej obecnej formie.