Trzy kropki: Mecz z Arsenalem
Środowe spotkanie na Anfield było typowym otwartym meczem Liverpoolu z Arsenalem. Dziś w „Trzech kropkach” rozmawiamy o ozdrowieniach, pobudkach i kalesonach. Pozostaje mieć nadzieję, że to dostateczna zachęta. Zapraszamy.
– O ogólnym przebiegu meczu… (AirCanada)
Prawdziwy rollercoaster zaserwowali swoim kibicom piłkarze Liverpoolu i Arsenalu. W pierwszej połowie nastroje zmieniały się co kilka minut, z korzyścią dla jednej, bądź drugiej drużyny. The Reds lepiej weszli w mecz, dwukrotnie wychodząc na prowadzenie, lecz przez niefrasobliwość i proste błędy pozwalali, by Kanonierzy w łatwy sposób niwelowali naszą przewagę. Kiedy w drugiej połowie Giroud trafił do siatki na 3:2, wydawałoby się, że podopieczni Kloppa będą mieli spore problemy, lecz grali do końca, a niespodziewany strzelec – Joe Allen dał the Kop ogromny powód do radości. Wynik trzeba uznać za sprawiedliwy rezultat, który nie krzywdzi żadnej ze stron.
– O ozdrowieniu połowy składu… (Wroo)
Sytuacja kadrowa Liverpoolu już od kilku tygodni wyglądała nieciekawie, żeby nie powiedzieć kiepsko, a momentami wręcz tragicznie. Kiedy w zeszłym tygodniu klub poinformował o kontuzji Ibe’a, a urazów nabawili się Coutinho oraz Lovren, wszyscy kibice zaczęli zastanawiać się, kto zostanie oddelegowany, aby przeciwstawić się liderowi z Londynu. Lista niedostępnych zawodników na czele ze Sturridge’em, Hendersonem czy Sakho sprawiała, że Jürgen Klopp skrócił wypożyczenia młodym zawodnikom oraz wypożyczył Stevena Caulkera, który z miejsca mógł wskoczyć do podstawowego składu, co najlepiej obrazuje ówczesne położenie the Reds. Jednakże cuda się zdarzają (pozdrowienia dla Allena)… W ciągu kilku dni Ibe i Kolo ozdrowieli, Sakho przyspieszono tryb rekonwalescencyjny, a Henderson znów wyprowadzał drużynę na murawę. Oby nieznane nam magiczne metody zastosowano na innych chorych, bowiem już w niedzielę Bitwa o Anglię.
– O przebudzeniu Bobby’ego… (Vituu)
Osobiście byłem bardzo zadowolony w momencie oficjalnego komunikatu o przyjściu tego zawodnika do ekipy the Reds. Jak życie pokazało, nie dane nam było od początku oglądać jego nieprzeciętnych umiejętności, ale cały czas po cichu liczyłem, że w końcu „odpali”. Ten moment prawdopodobnie nastał w spotkaniu z Arsenalem. Miejmy nadzieję. Zmiana środowiska z Bundesligi na Premier League na pewno musi zająć trochę czasu, aczkolwiek po wczorajszym występie Roberto Firmino, jego kolejne spotkania napawają sporym optymizmem. Może dwie bramki zdobyte przeciwko Arsenalowi dadzą mu odpowiednią ilość pewności siebie i w każdym kolejnym spotkaniu będzie prezentował wysoki poziom, a nas – kibiców będzie zachwycał swoimi efektownymi, ale i jednocześnie efektywnymi zagraniami, a przede wszystkim zdobytymi bramkami, które będą przekładać się na wygrane spotkania przez Liverpool FC.
– O bramkarskiej rywalizacji o złote kalesony… (AirCanada)
Simon Mignolet tym występem może dać do myślenia Kloppowi, który cały czas powtarza w wywiadach, że jest zadowolony ze swojego golkipera, budując w tym sposób jego pewność siebie. Belg, który ustalił warunki nowego kontraktu mógł zachować się znacznie lepiej przy golach Arsenalu w pierwszej połowie. Jego postawa na przedpolu też przyprawia fanów o gęsią skórkę. Bruce Grobbelaar powiedział kiedyś, że nawet Dracula częściej wychodzi z trumny od Mignoleta i uwaga ta nie była opinią paranoika. Nasz bramkarz musi się wziąć do roboty, w przeciwnym razie menedżer da w końcu szansę debiutu w Premier League Wardowi.
– O nie-dokładności podań… (Wroo)
Kapitalne widowisko jakie zaserwowali nam piłkarze, bogate było jednak w całkiem pokaźną liczbę niecelnych podań, których część lądowała zupełnie poza boiskiem, a część wręcz przeciwnie – pod nogami rywala, co skutkowało wieloma kontrami i szybkim tempem gry. Procentowy wynik Liverpoolu to 79,1%, natomiast Arsenalu 71,1%. Mało jak na dwie tak klasowe drużyny. Zauważyć jednakże trzeba, jak bardzo zagęszczony został środek pola, gdzie rządziła para Can – Henderson wspomagana przez Lallanę, a po drugiej stronie parze środkowych pomocników Flamini – Ramsey towarzyszyli Walcott, Özil oraz harujący na całej długości boiska Campbell. Kolejną kwestią był wysoki i intensywny pressing gospodarzy, którzy nie pozwolili na szerokie rozgrywanie piłki, czego główną postacią był nasz kapitan, który zanotował w pojedynku siedem przechwytów – najwięcej ze wszystkich zawodników. W tym miejscu wspomnieć trzeba piękną bramkę Firmino, a raczej ciąg przyczynowo-skutkowy, który pozwolił na zdjęcie pajęczyny z okienka bramki Čecha. Podanie Clyne’a – strata, przejęcie, niedokładne podanie, przejęcie Hendersona – Milner – Firmino. Bramka piękna, ale przyznajmy szczerze – w niedzielę musimy poprawić ten aspekt gry.
– O wizycie Czerwonych Diabłów… (Vituu)
Za każdym razem spotkanie pomiędzy tymi dwiema drużynami wywołuje ogromną ekscytację bez względu na to, na którym miejscu w tabeli obecnie znajdują się obie drużyny. Jednak po bardzo dobrym występie the Reds z Arsenalem na Anfield, oczekujemy, że podopieczni Kloppa wyjdą ponownie na murawę własnego stadionu i odprawią z kwitkiem zespół Manchesteru United. Oba zespoły miewały w obecnych rozgrywkach wzloty i upadki, więc może i dlatego również będzie to podwójnie emocjonujące spotkanie. Liverpool musi wyjść na boisko i pokazać tę samą pasję, którą okazuje ich szkoleniowiec, przeżywając z niemałymi emocjami każde podanie, każdy strzał. Z każdym spotkaniem można zauważyć wkład Kloppa w tę drużynę, czasem mniej a czasem więcej. Niemniej the Reds muszą wyjść na boisko i pokazać Czerwonym Diabłom, że przyjechali na marne i zostaną odprawieni z kwitkiem, a trzy punkty zostaną na Anfield.
Komentarze (4)
Optymizm trochę ponosi lecz przygasające światełko w tunelu nagle rozbłysło.
Obawiam się, że się przeliczysz. Lallana wydaje się być zawodnikiem, który już lepiej grać nie będzie.
Obawiam się, że masz rację. Lallana zatrzyma się na poziomie, na którym się teraz znajduje. Mam nadzieję, że Firmino w końcu zaczął się spłacać.
Ciągle według mnie, jak zawsze to widziałem przy prowadzeniu 2:1 oddawaliamy inicjatywę rywalowi. Zamiast gnieść Arsenal dalej jak po strzeleniu pierwszej bramki.
Odnośnie do Firmino to optymistyczny bym też tak nie był. Po meczu z City też miał złapać wiatr w żagle, a zagrał kilka meczów słabych.
Powinniśmy się wstrzymać z ocenami do lata, tak jak zresztą Klopp chce zrobić. Rozsądny gość na stanowisku stworzonym dla niego.
YNWA, koledzy. :)