Trzy kropki: Mecz z Man United
Wyeliminowanie Czerwonych Diabłów i to na obiekcie rywala zawsze smakuje wyśmienicie, dlatego też wczorajszy remis można śmiało traktować jak zwycięstwo. O imponujących zawodach graczy the Reds w dzisiejszych redakcyjnych „Trzech kropkach” piszą AirCanada, Licznerek i ManiacomLFC. Niezmiennie gorąco zapraszamy!
– O ogólnym przebiegu meczu… (AirCanada)
Byliśmy wczoraj świadkami naprawdę fajnego meczu na Old Trafford, z pewnością nie tak jednostronnego jak tydzień wcześniej. Manchester w pierwszej połowie momentami był naprawdę groźny, o czym świadczą dobre sytuacje Lingarda, Maty, Rojo i Martiala. Liverpool potrafił się jednak odgryzać i także sprawiał spore zagrożenie pod bramką de Gei. Z kolei w drugiej odsłonie widzieliśmy już zdecydowanie lepiej wyglądający zespół Kloppa, dużo lepszy w defensywie i jeszcze mocniej akcentujący swe walory z przodu. Dwumecz bezapelacyjnie należał do Liverpoolu, który zasłużenie zameldował się w ćwierćfinale Ligi Europy.
– O trudnym wieczorze Clyne’a… (ManiacomLFC)
Nathaniel Clyne to zawodnik, który od początku sezonu prezentował równą, wysoką formę. Wszyscy byli więc spokojni o prawą stronę defensywy w rewanżowym spotkaniu na Old Trafford. Gorzej to miało wyglądać po przeciwległej stronie boiska, gdzie kontuzjowanego Alberto Moreno zastąpił James Milner. Okazało się jednak, że Anthony Martial zaprezentował zbyt wysoki poziom dla byłego gracza Southampton, od początku meczu ogrywając go jak juniora. W końcu w 31. minucie postawił swoich kolegów w trudnej sytuacji w beznadziejny sposób dając rywalom rzut karny. Kilka minut później zaliczył kolejny faul w niebezpiecznej strefie, a tuż po przerwie otrzymał żółty kartonik, również za przewinienie blisko pola karnego. Od tego momentu Clyne był jako obrońca unicestwiony i musiał uważać na każdy kontakt z rywalem, więc równie dobrze od 50. minuty mogłoby go na boisku nie być.
– O momencie magii w wykonaniu Coutinho… (AirCanada)
Klasowy zespół musi mieć w swoich szeregach zawodników, którzy jednym magicznym zagraniem są w stanie zmienić losy spotkania. Kimś takim w Manchesterze był właśnie Brazylijczyk. Z pozoru niegroźna akcja, podanie do lewej flanki do osamotnionego Cou, który wjechał z piłką w pole karne, minął obrońcę i technicznym strzałem nad bramkarzem wprawił w ekstazę sektor zajmowany przez Kopites. Coutinho miał w tym meczu jeszcze inne szanse bramkowe, ale brakowało mu precyzji. Był cały czas pod grą i napędzał ofensywę the Reds. Zasłużył na duże słowa uznania.
– O Canie, facecie nie tylko od czarnej roboty… (Licznerek)
Szybko dojrzewający pod okiem Kloppa młody Niemiec był wczoraj liderem środka pola. Wykonał ogrom tzw. czarnej roboty, ale nie tylko z tego mógł zostać zapamiętany jego występ. Jeden jego wypad i efektowne zagranie do tyłu piętą w kierunku Coutinho, tworząc mu stuprocentową sytuację, zapewne jeszcze przez wiele tygodni będzie szwendać się po różnych zakątkach internetu w postaci gifu. Brazylijczykowi asystował też przy bramce, jednym podaniem otwierając mu całą lewą stronę boiska. To był bardzo dobry występ Cana, choć co ma do poprawy, to ograniczenie ilości niecelnych podań.
– O solidnej defensywie generała Sakho… (ManiacomLFC)
Mamadou Sakho zagrał jak prawdziwy profesor, nie dopuszczając Manchester United do groźniejszych sytuacji bramkowych. Pod koniec meczu niepotrzebnie przytrzymał piłkę i spróbował dryblingu, co skończyło się stratą. Poza tym jednym incydentem praktycznie nie można mu niczego zarzucić. Wygrywał główki, przechwytywał piłki, wybijał gdy wymagała tego sytuacja… Gdyby nie feralna interwencja Clyne’a to Francuz na spółkę z Lovrenem byliby w stanie uchronić zespół przed stratą jakiejkolwiek bramki. Gdy Sakho wracał po kontuzji, był w takiej formie, że fani Liverpoolu nie mogli doczekać się powrotu Škrtela. Teraz nie do pomyślenia jest, że Słowak mógłby po kontuzji grać w pierwszym składzie.
– O wyjeździe na St. Mary’s Stadium… (Licznerek)
Ostatnia wizyta u Świętych zakończyła się rozgromieniem gospodarzy. Ci ostatni raz na własnym boisku pokonali Liverpool trzy lata temu, a z ich wyjściowej jedenastki zostali do dziś w klubie tylko Yoshida i Rodriguez. Duże zmiany od tego czasu zaszły też w Liverpoolu, bo z tamtejszej jedenastki na występ w niedzielnym meczu mają szanse tylko Sturridge, Coutinho, Allen i być może Škrtel. To nie powinno być spotkanie z typu łatwych, lekkich i przyjemnych. Southampton w ostatnich dziesięciu meczach zdobył dwadzieścia punktów, tracąc zaledwie sześć bramek, a w tabeli jest jedną pozycję nad the Reds, więc będzie to mecz o dużą stawkę.
Komentarze (0)