Trzy kropki: Mecz z Newcastle
Co prawda remisem ze Srokami Liverpool przedłużył swoją serię meczów bez porażki na własnym obiekcie, jednak stracone dwa punkty zawsze pozostawiają po sobie pewien niesmak. Czy podobne odczucia mieli redaktorzy naszego portalu: Chaki, Gall i Vituu? Przekonajcie się Państwo w dzisiejszych „Trzech kropkach”.
– O ogólnym przebiegu meczu… (Chaki)
Pierwsza połowa zapowiadała, że w sobotnie słoneczne popołudnie trzy punkty zostaną na Anfield. Liverpool totalnie zdominował rywala, wychodząc na prowadzenie już w drugiej minucie za sprawą fenomenalnej bramki Daniela Sturridge’a. Kilkanaście minut później zza pola karnego perfekcyjnym strzałem popisał się Adam Lallana. The Reds schodzili na przerwę z dwubramkową zaliczką, a pewna gra zawodników w czerwonych koszulkach nie zapowiadała podziału punktów. Rafa Benítez przypomniał swoim podopiecznym w szatni, że walczą o utrzymanie w Premier League. Piłkarze Srok wzięli sobie zapewne do serca słowa hiszpańskiego menedżera, bo tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony katastrofalny błąd popełnił Mignolet, a piłkę do siatki posłał Papis Cissé. Bramka dodała pewności siebie gościom, co przełożyło się na wyrównujące trafienie do siatki w 66. minucie za sprawą Jacka Colbacka. Klopp zareagował natychmiastowo, wprowadzając najpierw Coutinho, a w końcówce meczu Ojo. Obaj mieli przechylić szalę zwycięstwa na stronę Liverpoolu, lecz w kluczowym momencie Cou nie wykorzystał podania Ojo i nieczysto uderzył w piłkę. Pomimo kompletnej dominacji, utrzymywania się przy piłce, większych szans bramkowych i lepszej gry Liverpool zaledwie zremisował z przedostatnim w tabeli Newcastle.
– O drzemce Liverpoolu po przerwie… (Gall)
Chciałoby się zaśpiewać „ale to już było i nie wróci więcej”. Niestety w przypadku Czerwonych w dalszym ciągu jest to częsty obrazek. Brakuje koncentracji, zbyt często oddajemy inicjatywę i nawet w meczu, w którym teoretycznie to my dominujemy, koniec końców tracimy punkty. O ile cudownym uczuciem jest odrobić straty w końcówce spotkania, o tyle okropnie jest w taki sposób schodzić z boiska. Być może jesteśmy zbyt pewni siebie i strzelając dwie bramki do szatni, stwierdziliśmy, że mecz jest wygrany, tym bardziej, że Sroki nie zajmowały wysokiej lokaty w lidze? Trudno na to wszystko znaleźć odpowiedzi, jednak jeśli chcemy w przyszłości walczyć realnie o Ligę Mistrzów czy też inne trofea, to musimy zachowywać czujność. Nie od dzisiaj wiadomo, że mistrzostwo wygrywa się z ekipami z dołu i środka tabeli. My przez lata właśnie przez to przegrywaliśmy. Najwyższa pora to zmienić i mam nadzieje, że następne kolejki będą już budową drużyny pod przyszły sezon.
– O niedokładnym Firmino… (Vituu)
Niestety w ostatnich spotkaniach widać pewną nierówność w grze Brazylijczyka. Być może spowodowane jest to niespodziewaną przerwą w grze przez odniesioną kontuzję, akurat w momencie gdy jego forma osiągała już całkiem przyzwoity poziom. Wiele razy w tym sezonie Roberto Firmino pokazywał, że umiejętności ma nieprzeciętnie, tak samo było również w meczu z Newcastle kilka razy popisując się swoją techniką, jednak co najważniejsze nie przekładało się to niestety na zagrożenie pod bramką rywali. Niektóre z jego podań sprawiają wrażenie kopniętych „od niechcenia”, a taka niedbałość może stworzyć okazję do kontry dla rywali. Miejmy nadzieję, że Firmino wraz z biegiem czasu będzie wracał do swojej optymalnej formy i będzie przykładał się do każdego kolejnego podania w trakcie spotkania, a po w pełni przepracowanym okresie przygotowawczym latem, w następnym sezonie będzie prezentował formę godną na miarę jego umiejętności.
– O rajdach Moreno przynoszących ostatnio pewne korzyści… (Gall)
Przez wielu kibiców i ekspertów był już dawno skreślony i niektórzy chcieli wystawić go na listę transferową. W obronie może i popełnia sporo błędów, ale zauważyć można, że zaczyna łapać formę i nawet w defensywie jest z niego więcej pożytku niż do niedawna. Jednak coraz częściej zdarza mu się wprowadzić zamęt w szeregach obrońców przeciwnika, co tylko potwierdza, że próbuje na dobre odnaleźć się w taktyce Kloppa. Im częściej jest przy piłce, tym bardziej da się zauważyć progres w pewnych aspektach gry. Liczę na to, że udowodni swoją prawdziwą wartość i jeszcze w tej kampanii, a może nawet w Lidze Europy da nam wiele powodów do radości. Może znowu postara się zaskoczyć bramkarza jakimś zaskakującym strzałem? Prawda jest taka, że przy takiej liczbie osłabień i kontuzji potrzebujemy każdego zdrowego piłkarza. Wierzę w niego i mam nadzieje, że zobaczymy już wkrótce Moreno, który nie jest tylko kolejnym złym transferem poprzedniego menedżera.
– O zamieszaniu wokół Mamy Sakho… (Chaki)
Zapewne każdego kibica Liverpoolu wiadomość o zawieszeniu Sakho przyprawiła o dreszcze. Francuski defensor nie przeszedł testów antydopingowych. Rzekomo badania wykazały, że w organizmie rosłego obrońcy znajdowały się niedozwolone substancje do spalania tłuszczu. Wywołało to przeogromne zamieszanie i strach, ponieważ Mama jest podstawowym elementem układanki Kloppa i utrata zawodnika tej klasy na dłuższy okres czasu będzie ciosem dla drużyny, która tuż przed końcem rozgrywek straciła trzech kluczowych zawodników. Miejsca Sakho w ostatnim meczu zajął Kolo Touré, lecz ani on ani Martin Škrtel nie zastąpią Francuza będącego w świetnej formie. Wszyscy liczą, że sprawa rozwiąże się z pozytywnym skutkiem, jednak jeśli podejrzenia się potwierdzą to obrońcy the Reds grozi od roku do czterech lat zawieszenia. Strach nawet o tym myśleć.
– O „wycieczce” na El Madrigal … (Vituu)
Mocno na naszą niekorzyść ułożyła się sytuacja z ponownymi kontuzjami kluczowych zawodników, jednak uważam, że po niesamowitym powrocie do gry zaprezentowanym w meczu z Borussią, zawodnicy Kloppa wniosą się na wyżyny i zostawią serce na boisku, zarówno w pierwszym spotkaniu z Villarealem na El Madrigal, jak i w rewanżu na Anfield. Na pewno nie należy lekceważyć przeciwnika, bo hiszpańskie drużyny pokazywały nie raz, że w europejskich pucharach potrafią grać naprawdę dobrze. Mimo wszystko Liverpool na pewno nie jest na straconej pozycji. Niemiecki szkoleniowiec ma wciąż do dyspozycji wielu dobrych zawodników, którzy będą w stanie zadecydować o losach meczu. Dobrze było by strzelić chociaż jednego gola na wyjeździe, ale najważniejsze będzie zagrać solidnie w obronie, żeby uniknąć kolejnego pościgu za rywalem. Mam nadzieję, że Liverpool będzie niesiony niesamowitą atmosferą z drugiego meczu z Borussią i pójdą za ciosem, pokazując, że w Europie potrafią grać na najwyższym poziomie.
Komentarze (0)