Lovren: Biorę tabletki by grać
Dejan Lovren wyjawił, że przed każdym meczem Liverpoolu bierze nawet do pięciu tabletek przeciwbólowych z racji kłopotów z kontuzjami. Chorwat stwierdził, że w ostatnich tygodniach ma problemy z "całym ciałem".
Lovren był nieobecny na treningach z powodu kłopotów z plecami i ścięgnem Achillesa, przez które siedział na ławce w meczach z Manchesterem City i Burnley, jednak po zażyciu tabletek zdołał zagrać z Leicester i w meczu Ligi Mistrzów ze Spartakiem Moskwa.
- Od dwóch tygodni mam kłopoty z całym ciałem, głównie z plecami, a teraz ze ścięgnem Achillesa - wyjawił na łamach Sportske Novosti.
- Biorę tabletki żeby grać, pięć przed każdym meczem. Gram ale nie mogę trenować. Z tego powodu nie zagrałem z Manchesterem City i Burnley.
Lovren znalazł się w składzie Chorwacji na najbliższe mecze kwalifikacji do Mistrzostw Świata i przyznał, że rozmawiał z Ante Čačiciem odnośnie swoich problemów.
- To nie jest normalne by brać cztery czy pięć tabletek przed każdym meczem. Chciałem grać, trener wybrał mnie do składu, ale to nie jest dobre.
Komentarze (36)
Być może to jakoś usprawiedliwia jego grę, ale jak tak się przyjrzeć, to nagle nie zaczął grać gorzej, tylko rzadziej. No chyba, że od zawsze grał te tabletki i stąd taka padaka w jego grze.
A mówiąc już tak serio, to powinien zostać wyłączony z gry i wyleczyć się. Są kontuzję, które poza bólem nic za sobą nie niosą - przykład Hendersona, ale są takie, które odciskają piętno na zdrowiu i karierze.
Ostatnimi czasy dużo akcji z piłkarzami LFC gdzie muszą grać całkowicie nieprzygotowani. Agger, którzy był niemal odurzony przez leki, potem historie Enrique, że grał z tak rozwalonym kolanem, że mógł biec tylko prosto, a teraz to...
Ok, Dejan rzadko pokazuje się z dobrej strony. Nie powinien grać w pierwszym składzie - fakt. ALE. Jeżeli gość odczuwa takie bóle, musi brać pełno tabletek i robi to by móc zagrać, to moim zdaniem należy mu się szacunek, współczucie, a nie życzenia końca kariery.
Gdziekolwiek pracujecie, wredni internauci, pamiętajcie, że was też można zastąpić kimś lepszym, czy tańszym. Jeżeli przydarzy wam się gorszy okres w pracy, to się honorowo zwolnijcie. Skończcie karierę. MIEJCIE JAJA.
Szkoda Dejana jako człowieka. Wiadomo też, ze większość kibiców nie uważa go za dobrego obrońcę do pierwszego składu, ale nie znaczy to, ze można mu życzyć końca kariery.
Ale mimo wszystko tweet Hammana mnie rozłożył na łopatki.
Można uważać, że nie jest piłkarzem tak świetnym, żęby grać w Lfc ale wstyd mi za część kibiców tutaj. Chyba nie rozumieją zwrotu YNWA. Poza tym gdyby byli na miejscu Lovrena to by w domu ciągle nazywali wszystkich niezadowolonych kibiców frajerami, tyle mają klasy.
Tak, uważam, że Lovren powinien zostać sprzedany ponieważ potrzebujemy obrońcy klasy Carraghera, Aggera, po prostu jakiegoś czerwonego Ramosa. Ale nie będę obrażał naszego gracza i wiem, że większość kibiców na tej stronie to rozumie, po prostu nie widać tego na pierwszy rzut oka. Bo krzyczące dzieci zawsze słychać najgłośniej
Jeśli chodzi o moją pracę, to nie zarabiam takiej kasy, jak Lovren i nie mam wokół siebie zespołu lekarzy, mogę tylko liczyć na gówniany NFZ, mimo to jakoś sobie radzę i nie płaczę publicznie nad swoją niedolą, a tabletki biorę, na podobnej zasadzie jak Hamann...przed każdym meczem Liverpoolu.
Zeby juz skonczyc temat Hammana, uzyl CZARNEGO HUMORU. Nie kazdy go lubi, ale odpowiednio uzyty moze dotyczyc kazdej sytuacji i wywolac smiech, kwestia tego do kogo trafi. Problemem jest tu medium, bo ciezko wylapac intencje piszacego, na podstawie zdania.
'Skoro pozwalaja mu grac to moze grac', Agger tez gral, czyli wychodzi na to, ze jest slabyn czlowiekiem, no bo co to za problem wziac zastrzyk i grac prawda?
Czytam te komentarze no i sami herosi, atleci i asceci. Czytajcie co piszecie serio. A jak juz musicie, to piszcie sobie te hejty w wordzie, a potem zapisujcie i trzymajcie na dysku, jak sie ogarniecie to przeczytajcie i spalcie sie ze wstydu.
Co do Lovrena, nie chodzi mi o to, że gra z kontuzją, tylko niech to, co konsultuje ze sztabem zostawia między nimi, jak każdy profesjonalny piłkarz, a nie lata do gazet i robi nam czarny PR, jak to zmuszany jest grać na lekach, przegięcie itd. Już kolejny raz nie będę tego tłumaczył.
Cytatu z Aggerem nie będę nawet komentował, bo coś w nim poknociłeś i jest totalnie z dupy.
A_Boone nie skrugaj z siebie teraz bóg wie kogo. Nie cytowałem Ciebie czy tam kogoś innego, tylko napisałem sens wypowiedzi. Że skoro Agger był ostrzykiwany przez klubowych lekarzy i dawali mu zielone światło to grał i tyle. No i jak widać Lovren też gra, inna sprawa, że powiedział to w wywiadzie. Może takie padło pytanie w jego stronę. Może spytali się go, o to czy kontuzje mu nie przeszkadzają, a on NIE CYTUJĄC "noo mega przeszkadzaja, biore tabsy przed graniem, ale co poradzic".
Denerwuje mnie to szykanowanie kogoś, bo jest słabym piłkarzem (na chwilę obecną). Carragher miał taką samą kontuzję co Henderson i nie płakał, nie strugał z siebie herosa, a Henderson jakby chciał pokazać "patrzcie gram pomimo kontuzji".
Ludzie, każdy ma coś swojego. Lovren może ma fatalną sytuację w głowię poprzez sytuację w życiu prywatnym, skąd możecie to wiedzieć. Powiedział to powiedział, po co drążyć temat.
Jakie to typowo polskie. Troszkę afera podsłuchowa. Problemem nie jest to, że gra na lekach, tylko to że powiedział. Dokładna kalka sytuacji.
Piłka się zmienia, chcecie twardzieli, krwi, otwartych złamań i kolesi, którzy po saniach w nogi wstają, przybijają piątkę i grają dalej to włączcie sobie derby z lat 2009 i niżej.
Ostatnio "podobało mi się" (tzn. nie pochwalam takie gry, ale podobała mi się reakcja Rooneya, pokazał że jest twardy) w meczu Evertonu, gdzie Rooney dostał w oko z łokcia, krew mu się lała z łuku brwiowego, a on wstał i jak gdyby nigdy nic. A są tacy co by zeszli na noszach pod tlenem. (Nie, nie pije do Edersona)
A mecze oglądam od lat 90tych i uwierz mi, nie było tam tylu złamań czy ciężkich kontuzji, jak Ci się wydaje, a gwiazd było tyle, że nie wiem czy zmieściłbyś ich w 500 stronicowej książce. Piłkarze grali wtedy dla barw, historii i oczywiście też dla pieniędzy, ale kluby nie były wtedy korporacjami, a gra dla Barcelony czy Realu była zaszczytem, a nie korzystną ofertą pracy, jak to ktoś ostatnio powiedział. I to jest problem dzisiejszej piłki, za mało już w tym przyjemności, a za dużo zbędnego gadania i użalania się nad sobą.