JK o Dalglishu i najbliższym meczu
199. mecz przeciwko Manchesterowi United oraz odsłonięcie trybuny nazwanej imieniem Kenny’ego Dalglisha są według Jürgena Kloppa świetnymi okazjami do tego, żeby Liverpool dał z siebie wszystko zarówno na boisku, jak i poza nim.
W sobotnie popołudnie zawodnicy powrócą na boiska Premier League po przerwie reprezentacyjnej. To będzie też pierwszy od 4 tygodni domowy mecz Liverpoolu, a złożyło się tak, że The Reds zagrają go przeciwko swoim największym rywalom.
Oprócz tego, że spotkanie samo w sobie będzie szalenie istotne, to będzie to również pierwszy mecz rozegrany ze zmienioną nazwą jednej z trybun na Kenny Dalglish Stand - w ten sposób uhonorowane mają zostać ostatnie cztery dekady wkładu Szkota w klub.
Dalglish, który był zarówno piłkarzem jak i dwukrotnie trenerem Liverpoolu, wspomniał, że kibice wiele razu robili na Anfield różnicę.
Z kolei Klopp, zapytany czy atmosfera na stadionie może pomóc w jutrzejszym meczu, odpowiedział, że jak najbardziej może to korzystnie wpłynąć na drużynę.
- Byłoby miło - powiedział Klopp nawiązując do wypowiedzi Dalglisha.
- Był tu wczoraj ze swoim synem, miło było porozmawiać. To wspaniały gość - może być wzorem dla każdego.
- Jestem w Anglii już na tyle długo, że mogę zrozumieć jego szkocki! To dobrze, w końcu możemy normalnie porozmawiać, na początku wymienialiśmy tylko uprzejme uśmiechy. Jest coraz ciekawiej!
- Jest naprawdę niesamowitym człowiekiem. I ma rację. To były inne czasy. Te pokolenia, z którymi przyszło mu grać i które przyszło mu trenować, one były niesamowite. Dobrze takie mieć. Ale on wie, że czasy się zmieniły. Wszyscy już to odczuliśmy. Ale spotkania w rozgrywkach europejskich na Anfield nadal są wspaniałe.
- Wszystkie te mecze o 13 czy 13:30 na Anfield… Czy moglibyśmy się poprawić? Oczywiście. To będzie spotkanie z Manchesterem United, może powinniśmy przestawić zegarki na lepszą godzinę, poczuć się, jakby była 20 i dać z siebie wszystko! Wiemy, że musimy wygrać, ciepło przywitamy każdego, kto chciałby pomóc. To może się przydać.
Druga rocznica pobytu niemieckiego szkoleniowca w klubie przypadła w ostatni weekend, w czasie przerwy reprezentacyjnej.
Pomimo tego, że nie widział on powodów do świętowania tej okazji, to na pewno jego wiara w możliwości i potencjał drużyny The Reds pozostała niezmieniona.
- Nie było wielkiej imprezy - odpowiedział na pytanie o rocznicę w czasie konferencji prasowej.
- Dla mnie to był wspaniały czas, cieszę się każdą chwilą, jest fantastycznie. To trudna praca, oczywiście. Czy jesteśmy w tym miejscu, w którym moglibyśmy być? Nie jestem pewien. Czy w zeszłym roku poszło nam dobrze? Tak. Czy w tym roku gramy tak samo albo nawet lepiej? Uważam, że tak, ale do tej pory nie potwierdzamy tego wynikami. Czy to oznacza, że powinienem zrezygnować? Nie.
- Może to mówi trochę o tym, czy zrobiliśmy postępy. Musieliśmy je zrobić, żeby być tu, gdzie jesteśmy. Gdyby tak nie było, zeszły sezon potoczyłby się inaczej, a tak zajęliśmy czwarte miejsce, teraz też nie odstajemy bardzo od czołowych drużyn, chociaż tabela wygląda inaczej.
- Gdybym w takim momencie jak teraz przyszedł do klubu jako nowy menedżer, dostałbym zaufanie i kibiców, i zarządu i zacząłbym to układać na nowo, to byłaby idealna sytuacja. Ale uważam, że jeśli zostałbym teraz zwolniony, to nie znalazłoby się zbyt wielu innych menedżerów, którzy w obecnej sytuacji poradziliby sobie lepiej ode mnie, a nie uważam siebie za ideał. Ale jeszcze ciężej jest znaleźć jakąś alternatywną opcję.
- Więc, tak jak 98% kibiców Liverpoolu uważam, że damy sobie radę, że odniesiemy sukces. Tak właśnie jest. Jest ciężko. Stare dobre czasy już nie powrócą, tak samo jak krwawe derby, w których lała się krew, trzaskały kości i sypały się czerwone kartki. Ale nie powrócą też czasy, w których jedna drużyna potrafiła zdominować ligę na 20 lat. Taka jest obecnie sytuacja.
- W tym momencie naszym zadaniem jest z całych sił walczyć o każdy możliwy punkt. To właśnie robimy - kontynuował Klopp.
- Nie jestem przesadnie szczęśliwy, dlatego powiedziałem, że nie było hucznego świętowania, po prostu otrzymałem kilka telefonów z gratulacjami dwóch lat pracy w Liverpoolu.
- Nie otworzyłem butelki szampana, bo uważam, że teraz nie jest na to pora, jesteśmy w trakcie realizacji planu. Nie jest to sam początek, ale wciąż długa droga przed nami. Wiedziałem o tym wcześniej i nie jestem zaskoczony, ale mimo to moglibyśmy mieć teraz więcej punktów. Mogliśmy zdobyć więcej punktów w zeszłym sezonie i w obecnym też moglibyśmy mieć ich już więcej.
- Ale jestem spokojny, wiem, na czym musimy się skupić. Musimy ciężko pracować, ale wiem to od początku, więc nie jest to dla mnie problem.
Komentarze (2)