Henderson – lider na i poza boiskiem
W korytarzu prowadzącym do gabinetu Jürgena Kloppa w Melwood znajduje się sekwencja zdjęć o dużej wadze. To nic niezwykłego, że klubowe legendy wyróżnione są w taki sposób w ośrodku treningowym, jednak ta galeria jest inna. Ludzie, których portrety zdobią ściany, są tymi, którzy wyśrubowali pewne standardy. W korytarzu wiszą podobizny kapitanów Liverpoolu.
Znajdują się tam wszyscy wielcy: Steven Gerrard (473 mecze z opaską na ramieniu), Emlyn Hughes (195), Graeme Souness i Phil Thompson (po 147). Obok nich, na końcu korytarza wisi zdjęcie Jordana Hendersona, który dotąd przewodził Liverpoolowi w 104 meczach.
Jego krytycy zastanawiają się, w jaki sposób osiągnął tę liczbę. Bycie kapitanem Liverpoolu powinno budzić natychmiastowy szacunek – zwłaszcza tuż po wprowadzeniu zespołu do ósmego finału Pucharu Europy – jednak wciąż istnieje spory odsetek fanów, który uważa go za mizerną kopię tych, którzy przed nim zajmowali tę zaszczytną rolę.
– Jego grę cechuje coś takiego, co nie każdy fan potrafi dostrzec – wyjaśnia Ronnie Whelan, który także ma swoje miejsce na klubowym korytarzu po 83 meczach w roli kapitana. – Wiem jak to jest, bo na początku ja też nie byłem przez wszystkich przesadnie lubiany. Ale jeśli tylko byłem zdrowy, grałem. Tak samo jest z Jordanem.
Krótko po tym, jak Klopp przybył do Liverpoolu w październiku 2015 roku, Henderson poznał swojego nowego menedżera. Był świadomy, że Niemiec ma swoje własne poglądy na temat roli kapitana i był gotów podporządkować się decyzji Kloppa. Niemniej zmiana na stanowisku nigdy nie pojawiła się na agendzie.
Podczas kolejnych dwu i pół roku Henderson został w Liverpoolu niezwykle wpływową postacią. Gra w ten sam sposób co Whelan, wykonując niewdzięczne zadania z najwyższą skuteczności i nigdy nie unika starcia.
Jego wpływ poza boiskiem jest chyba jednak jeszcze bardziej istotny.
Henderson pozostaje główną przyczyną, dla której szatnia przez cały sezon pozostaje jednością. Spaja cały skład, upewniając się, że nie powstały podziały i kliki. Nikt nie jest odosobniony. Dla przykładu Virgil van Dijk i Alex Oxlade-Chamberlain wyrażają mu wdzięczność za pomoc, jakiej udzielił im podczas bezbolesnej integracji z resztą drużyny.
Henderson nigdy nie zapomni, w jaki sposób Gerrard i Jamie Carragher pomogli mu, kiedy jako żółtodziób latem 2011 roku przybył z Sunderlandu z metką 16-milionowego zakupu i wciąż wykorzystuje to doświadczenie. Inną historię skrywa sprawa Mohameda Salaha i tegorocznych nagród PFA.
Czas imprezy – niedzielny późny wieczór, 48 godzin przed pierwszym półfinałowym meczem z Romą – oznaczał, że Klopp nie pozwolił całemu składowi na wycieczkę do Londynu.
Salah był zawiedziony, ale usilnie namawiał Kloppa, by w podróży towarzyszył mu przynajmniej Henderson. Najbliższymi przyjaciółmi Egipcjanina w drużynie są Sadio Mané i Dejan Lovren, jednak szacunek do kapitana oznaczał, że tylko on mógł wyruszyć do Londynu razem z Mo.
To właśnie o takie chwile chodzi Kloppowi.
Henderson, który awans Liverpoolu do Kijowa świętował butelką pomarańczowej Fanty, jest łącznikiem między biurem menedżera a szatnią a więź pomiędzy tą parą najprawdopodobniej nigdy nie była silniejsza. Klopp ma całkowite zaufanie do 27-latka, podobnie jak Gareth Southgate. Selekcjoner Anglików opowiada się za „radą drużyny” i dlatego opaska kapitańska przekazywana była różnym zawodnikom.
Niemniej zbliżający się wyjazd do Rosji oznacza, że będzie z zainteresowaniem przypatrywał się wpływowi, jaki w Liverpoolu ma Henderson.
Harry Kane może być jedynym angielskim zawodnikiem klasy światowej, jednak Henderson jest dokładnie tym graczem, którego potrzeba, by mieć pewność, że sprawy w drużynie będą przebiegać bez problemów. Jest to człowiek umniejszający swoje ego, którego uwaga skupia się jedynie na nieustannej poprawie.
– Czasem cierpi, bo nie jest Stevenem Gerrardem, jednak takie porównania są nie w porządku, bo to w końcu całkiem inni gracze – mówi Whelan.
– Jednak mogą się równać, gdy idzie o podejście dające prym zespołowi. I kiedy przewodzisz Liverpoolowi, wcale nie chodzi o nawoływanie i pokrzykiwanie. Jesteś otoczony dobrymi zawodnikami, więc wiadomość, jaką musisz przekazać jest prosta. „Rób to co ja – ja idę pierwszy, ty powtarzaj za mną”.
– Właśnie to dostrzegam w Jordanie. Nie jest kapitanem dlatego, że jest ulubieńcem Kloppa. Jest kapitanem, bo jest odpowiedni do tej roboty.
Był odpowiednią osobą w Rzymie i będzie odpowiednią osobą w Kijowie 26 maja. I jeśli zostanie piątym kapitanem Liverpoolu, który uniesie Puchar Europy, jego miejsce już na zawsze pozostanie na korytarzu kapitanów.
Komentarze (14)
"Na tej stronie" - hmmm, rozumiem, że nie utoższamiasz się z lfc.pl?
Po co w takim razie tu "przebywasz" i czytasz za darmo nie wkładając nic od siebie?
Dajesz przykłady z dupy, że tak powiem. Bo jak wcześniej napisałem nawet jak nie było kontuzji w drużynie to Hendo jak nie miał problemów to grał.. no chyba, że nie oglądałem meczów, to spoko.
A jeśli chodzi o pomoc nowym kolegom? Każdy kto zmieniał pracę/ szkołę/miejsce zamieszkania zawsze lepiej się czuł gdy chociaż 1 osoba wyciągneła do niej ręke niż gdy sam musiał na siłe włączyć sie do grupy. To ważny aspekt w drużynie choć jak wiadomo najważniejsze są umiejętności - a chwilowo nie ma na ławce nikogo kto miałby wejsc na boisko i dać druzynie wiecej. Jesli ktos taki by byl to bysmy go na boisku zobaczyli i mozemy byc tego pewni.