McManaman: Presja i samotność
Po wypromowaniu nazwiska dzięki występom w barwach Liverpoolu, Steve McManaman sfinalizował swój wielki transfer do Realu Madryt. Mając takie doświadczenie opowiedział o tym, co łączy oba kluby.
Były pomocnik Liverpoolu zarysował specyficzne podobieństwa, jakie widzi pomiędzy the Reds i gigantami La Liga.
McManaman ma obecnie 48-lat, a na Anfield zawitał w wieku lat 16 i spędził tam 11 lat, a następnie w 1999 r. przeniósł się do stolicy Hiszpanii.
W trakcie kariery w Liverpoolu wygrał FA Cup i Puchar Ligi, ale najbardziej prywatnej kolekcji brakowało mu Pucharu Europy.
McManaman wybrał Madryt, by spróbować pogoni za swoim marzeniem, którym było wygranie Ligi Mistrzów. Udało mu się to osiągnąć, gdyż pomógł Realowi wygrać w tych rozgrywkach w 2000 i 2002 r. Pomocnik w finale z 2000 r. strzelił bramkę na 3:0 w spotkaniu z Valencią.
Mając dokładną wiedzę o tym, jak to jest reprezentować oba kluby, które są tak głęboko zakorzenione w historii futbolu, wyjawił, jak wyglądało życie w roli zawodnika Liverpoolu i Realu Madryt. Podkreślił przy tym, że dążenie do sukcesu w obu miejscach jest tak samo ważne.
- Mogę powiedzieć, że Real Madryt jest bardzo podobny do Liverpoolu. To dwa wielkie kluby w swoich krajach, ociekające historią, zawsze pamiętające o przeszłości – powiedział McManaman w wywiadzie dla BBC Radio 5.
- W Liverpoolu wszędzie wiszą pamiątki tych wydarzeń - Emlyn Hughes, Graeme Souness lub Phil Thompson wznoszący europejskie puchary. W Madrycie było podobnie.
- Można zobaczyć tam Alfredo Di Stefano, Francisco Gento, Ferenca Puskasa… Wszędzie wiszą zdjęcia. W każdym sezonie jest presja związana z wygraniem tytułu, jeśli nie w lidze, to w Lidze Mistrzów. Musisz zdobyć trofeum.
- Tak samo było w Liverpoolu.
Mówiąc o tym, jak wyglądała jego adaptacja do życia w nowym klubie i kraju, stwierdził:
- Kiedy więc pojechałem do Madrytu, to wszystkie twarze były dla mnie nowe. Oczywiście, mówi się tam w innym języku.
- Jednak przede wszystkim liczyło się pragnienie wygrywania trofeów. Jeśli masz za sobą bezowocny sezon, a rok przed moim przybyciem zajęli drugie miejsce i nie wygrali żadnego pucharu, więc takim był dla nich ten sezon, to presja rośnie.
- Musisz coś osiągnąć. To było dla mnie całkiem łatwe. Oczywiście zadomowienie się i dogadanie z kolegami, którzy mówią w obcym języku, a ty dopiero się go uczysz, jest trudne.
- Czasami można poczuć się bardzo samotnym. Natomiast trzeba próbować dać z siebie to, co najlepsze. Czasem bywało tak, że siedziałem z 10 chłopakami w trakcie przedsezonowego wyjazdu do Austrii, piłem piwo, a oni wszyscy mówili, żartowali i dokazywali po hiszpańsku lub w slangu.
- Siedziałem tam godzinami i nie rozumiałem ani słowa. Oni wiedzieli, że staram się dopasować i wiedzieli, że jestem jednym z nich. Wiedzieli też, że mogę wypić znacznie więcej piw niż oni!
- Od razu wiedzieli, że tam pasuję. Czasami dało się odczuć samotność, czasem było ciężko, ale musisz w pełni wejść na tę głęboką wodę.
Komentarze (0)