Analiza taktyczna po meczu z Brentford
W 22. kolejce Premier League Liverpool zmierzył się na własnym obiekcie z kolejnym zespołem stosującym niski blok obronny – ekipą Brentford. Zdobycie punktów przez gospodarzy w tym spotkaniu oznaczało awans na pozycję wiceliderów tabeli, lecz biorąc pod uwagę nieefektywność ataków w poprzednim meczu przeciwko Arsenalowi, zwycięstwo w starciu z „Pszczołami” nie wydawało się zadaniem łatwym. The Reds, dzięki większej dozie cierpliwości, wygrali jednak 3:0, a sztab Jürgena Kloppa przywrócił kilka znanych już wariantów taktycznych, którym przyjrzymy się w analizie niedzielnej rywalizacji.
Źródło grafiki: tactical-board.com
W porównaniu do meczu Pucharu Ligi z Arsenalem, w jedenastce Liverpoolu doszło do dwóch zmian. W linii pomocy Jamesa Milnera zastąpił Curtis Jones, a w formacji ataku miejsce Takumiego Minamino zajął Alex Oxlade-Chamberlain.
Źródło zdjęcia: Canal+
Od początku spotkania piłkarze Kloppa wyraźnie dążyli do wyciągnięcia zawodników Brentford wyżej na własną połowę boiska, co kilkukrotnie powiodło się dzięki otwarciom gry od bramki. Liverpoolczycy wykorzystywali ustawienie 5-3-2 po stronie gości, którzy kryli indywidualnie dwóch stoperów i Fabinho, a Andy Robertson występował nieco niżej, w porównaniu do podobnych konstrukcji ataków w ostatnich meczach. Szkot przyjmował pozycje między linią pomocy i obrony The Bees (jak w meczu z Tottenhamem), dzięki czemu przykuwał do siebie uwagę dwóch graczy z tych formacji (Janelt i Roerslev).
Źródło zdjęcia: Canal+
Takie przetasowania pozwalały Liverpoolowi znacznie przesunąć poszczególne linie gości, którzy, doskakując do rywali blisko boku boiska, odsłaniali strefy centralne. Gospodarze atakowali momentami czterema zawodnikami blisko osi środkowej, kiedy pomocników, Curtisa Jonesa i Jordana Hendersona, wspierali wąsko ustawieni Roberto Firmino i Diogo Jota. Z przewagi liczebnej w tych miejscach rzadko jednak udawało się skorzystać, ponieważ piłkarze Brentford szybko wracali pod piłkę do niskiego pressingu.
Źródło zdjęcia: Canal+
„Pszczoły” we własnej tercji defensywnej uzyskiwały przewagę 4 na 3 w bocznych strefach, zachowując jednocześnie balans w ustawieniu w świetle bramki, przez co Liverpoolowi bardzo trudno było znaleźć lukę pomiędzy piłkarzami Thomasa Franka.
Źródło zdjęcia: Canal+
W takich momentach z pomocą przychodził zawodnik ustawiony niżej, na wysokości skraju pola karnego (w tym przypadku Fabinho). Dośrodkowanie dochodzące do bramki w wykonaniu gracza znajdującego się w tym miejscu stanowi względnie groźną broń na przełamanie szyków kurczowo broniących się rywali. Piłka „wkręca się” w stronę dalszego słupka, a samo podanie ląduje w newralgicznej strefie – pomiędzy obrońcami a bramkarzem, dzięki czemu może dochodzić między nimi do nieporozumień w interwencji. W tzw. strefie konfliktu futbolówka znalazła się w 69. minucie meczu i Alex Oxlade-Chamberlain oddał celny strzał głową do siatki Alvaro Fernandeza.
Źródło zdjęcia: Canal+
Pozycje po boku przed szesnastką zajmowali jednak najczęściej boczni defensorzy – Andy Robertson i Trent Alexander-Arnold (TAA), tzw. odwróceni skrajni obrońcy czy inverted full backs. Ustawienie w półprzestrzeni, między środkiem a bokiem boiska, sprzyjało również zbieraniu wybitych piłek, przeciwdziałaniu kontratakom przeciwników i ponawianiu dośrodkowań, kiedy rywale nie zorganizowali się ponownie w kryciu.
Źródło zdjęcia: Canal+
Boczni obrońcy The Reds występowali chwilami na różnych wysokościach względem siebie, co pozwalało skupić przeciwników po jednej stronie boiska i przejść do dalszego etapu akcji po drugiej. W tych sytuacjach pomocnicy Liverpoolu rozstawiali się szeroko, a napastnicy wąsko…
Źródło zdjęcia: Canal+
…co w praktyce tworzyło ustawienie 2-3-5, charakterystyczne dla drużyny Pepa – Guardioli, a stopniowo również i Lijndersa, drugiego trenera LFC.
Źródło grafiki: WhoScored.com
Piłkarze Brentford z kolei starali się zagrozić gospodarzom w dość charakterystyczny dla siebie sposób – za pomocą gry bezpośredniej, zbierania drugich piłek i szybkich faz przejściowych. Jak przyznał Jürgen Klopp na pomeczowej konferencji prasowej, futbolówka przez długi czas krążyła w powietrzu, dlatego pojedynki główkowe i wyjścia ze strefy piłki miały tego popołudnia bardzo dużą wartość. Jak przedstawiono na mapie, większość takich starć rozegrała się w środkowej tercji boiska, nieco częściej wygrywali je piłkarze The Reds (pomarańczowe kółka), jednak musieli być bardzo czujni i zdyscyplinowani, ponieważ dodatkowym czynnikiem, który musieli wziąć pod uwagę w tej fazie gry, było ich ustawienie jako grupy.
Źródło zdjęcia: Canal+
Po trzech pomocników i napastników LFC znajdowało się wyjściowo w szerokości koła środkowego, w związku z czym piłkarze Brentford po przejęciu piłki mogli wykorzystać wahadłowego (Roerslev) podążającego w kierunku bocznej strefy, której nie obstawiał żaden gracz gospodarzy.
Źródło zdjęcia: Canal+
W tego typu akcji z 33. minuty Duńczyk przykuł do siebie uwagę powracających do obrony pomocników Liverpoolu, dzięki czemu sektor środkowy został otwarty. Ponadto trzech zawodników gości wypełniło wszystkie przestrzenie pomiędzy czterema defensorami The Reds, uniemożliwiając im interweniowanie w wyższej strefie, skąd Vitaly Janelt uderzył na bramkę Alissona.
Źródło zdjęcia: Canal+
W drugiej części meczu goście próbowali gonić wynik i zmienili akcenty w swoim ustawieniu. Trzech obrońców budowało ataki wraz z jednym cofniętym pomocnikiem, co znacznie wpływało na układ sił pośrodku placu gry. Dwaj pomocnicy i napastnicy Brentford tworzyli przewagę przed obrońcami Liverpoolu i vice versa, dlatego w dużej mierze od jakości pressingu atakujących LFC zależało, kto zyska przewagę w tym fragmencie meczu. Pomimo kilku szybkich wypadów The Bees na połowę gospodarzy, to piłkarze z Anfield skuteczniej nakładali presję na gości, co przyniosło im trzecią bramkę w meczu.
Źródło zdjęcia: Canal+
Thomas Frank na wydarzenia boiskowe zareagował zmianami. W 68. minucie na placu gry pojawił się trzeci napastnik „Pszczół” w postaci Yoane’a Wissy i gracze z zachodniego Londynu przeszli do budowy ataków nie z jednym, a z dwoma nisko ustawionymi rozgrywającymi. Liverpool jednak szczelnie zamykał linie podań w środkowej strefie boiska i nie pozwalał, by dwaj centralni pomocnicy wyszli z piłką w stronę sektorów bocznych. Po kilku kolejnych minutach duński szkoleniowiec gości dokonał kolejnej korekty – zdjął z boiska Bryan Mbeumo i desygnował do gry trzeciego gracza drugiej linii, Mathiasa Jensena. Tym samym przywrócił porządek pozycyjny z pierwszej godziny gry i w gruncie rzeczy przyznał wyższość piłkarzom The Reds, którzy tego dnia dla „Pszczół” byli zbyt mocni.
Komentarze (4)