Ian Rush: Mané powinien wcześniej zejść z boiska
Legendarny gracz Liverpoolu, Ian Rush, skrytykował decyzję o pozostawieniu Sadio Mané na boisku po urazie głowy, jakiego doznał w niedawnym meczu Senegalu. Napastnik The Reds zagrał we wtorkowym meczu swojej reprezentacji, wygranym z Republiką Zielonego Przylądka w ramach Pucharu Narodów Afryki, pomagając Senegalowi w awansie do ćwierćfinału.
Mané strzelił pierwszego gola w wygranym 2:0 meczu, ale chwilę wcześniej zderzył się głowami z bramkarzem rywali Vozinhą.
Po długim sprawdzaniu sytuacji przez VAR Vozinha otrzymał czerwoną kartkę za starcie z Mané, ale musiał zostać ściągnięty z boiska także z powodu własnej kontuzji głowy.
Mané natomiast, wyraźnie odczuwający dyskomfort, pozostał na placu gry, ba, strzelił nawet gola sześć minut później, by zostać w końcu zdjętym z boiska, a następnie przewiezionym do szpitala na badania.
29-latek opublikował wiadomość w mediach społecznościowych, informując, że nic mu nie jest, jednak decyzja o pozostawieniu go na boisku mimo urazu głowy, została skrytykowana przez legendę Liverpoolu.
Rush wrócił pamięcią do swoich doświadczeń związanych z urazem głowy, którego doznał jeszcze jako zawodnik oraz wyjaśnił, dlaczego należy zrobić więcej, aby poprawić postrzeganie takich kontuzji w piłce nożnej.
- Patrzenie na to, jak ryzykuje się zdrowiem Sadio Mané w meczu wygranym przez Senegal 2:0 z Republiką Zielonego Przylądka w PNA, było rozczarowujące - mówił Rush w rozmowie z gambling.com.
- Wyglądało to tak, jakby napastnik Liverpoolu doznał wstrząśnienia mózgu po zderzeniu z bramkarzem Wysp Zielonego Przylądka Vozinhą, jednak pozwolono mu grać dalej, dopóki nie stało się oczywiste, że nie może kontynuować.
- W dzisiejszych czasach musisz powstrzymać przed kontynuacją gry każdego zawodnika, który dozna poważnego urazu głowy. Musisz zdjąć go z boiska, nawet jeśli są choćby najmniejsze wątpliwości co do jego dobrego samopoczucia.
- Pamiętam, że jeszcze jako piłkarz zostałem kopnięty w głowę w trakcie zdobywania gola i chociaż wiedziałem, że coś jest nie tak, dokończyłem mecz. Jednak w jego trakcie, a nawet po ostatnim gwizdku, ciągle pytałem kolegów z drużyny o to, jaki jest wynik.
- Okazało się, że miałem wstrząśnienie mózgu i musiałem spędzić noc w szpitalu, żeby dojść do siebie, tak więc mogę zrozumieć to, co spotkało Mané. Jednak biorąc pod uwagę postęp w nauce i dzisiejszą wiedzę na temat urazów głowy, naprawdę nie powinno być żadnego usprawiedliwienia na takie sytuacje w 2022 roku.
- Bezpieczeństwo zawodnika musi być na pierwszym miejscu. Mané powinien zostać zdjęty z boiska bezpośrednio po samym zderzeniu, a nie pięć czy dziesięć minut później.
- Znając Mané, sam pewnie nie chciał zejść, ale z medycznego punktu widzenia byłaby to najbezpieczniejsza opcja.
- To tylko pokazuje, że wciąż mamy sporo do zrobienia w walce o zmianę nastawienia do urazów głowy w piłce nożnej.
- W angielskiej piłce poczyniono w tym zakresie olbrzymie postępy, ale wciąż dużo można jeszcze poprawić, a piłkarze nigdy nie będą w pełni bezpieczni, dopóki nie nastąpi globalna zmiana w podejściu do urazów głowy.
Rush w późniejszej części rozmowy zdradził też, że pod nieobecność Mané, Salaha i Keïty, którzy uczestniczą w PNA w ostatnich tygodniach, był pod wrażeniem wyników Liverpoolu.
The Reds dotarli do finału Carabao Cup, awansowali do następnej rundy FA Cup i wygrali oba mecze Premier League od czasu wyjazdu afrykańskiego trio.
- Liverpool spisał się naprawdę dobrze pod nieobecność Mané i Salaha, dochodząc w tym czasie do finału na Wembley i odrabiając część straty do prowadzącego w Premier League Manchesteru City - stwierdził Rush.
- To pokazuje, że głębia składu Liverpoolu być może nie jest tak zła, jak niektórzy twierdzili przed rozpoczęciem PNA.
- Nie zrozumcie mnie źle - zastanawiałem się, jak sobie poradzą i byłem nieco zaniepokojony, ale zawodnicy, którzy pojawili się na boisku w tym czasie, uspokoili mnie.
- Bardzo cieszę się na widok zawodników, którzy weszli na wyższy poziom, zwłaszcza tych, którzy przyczynili się do awansu drużyny do finału Pucharu Ligi na Wembley. To ogromny krok dla całej grupy, zwłaszcza dla młodszych piłkarzy.
- Kiedyś uwielbiałem Wembley jako zawodnik, chłonąłem każdy moment przed pierwszym gwizdkiem i atmosferę stworzoną przez kibiców.
- To zawsze była przyjemność, a pierwsze doświadczenie atmosfery Wembley sprawia, że później zawsze chcesz tego więcej. To dobrze wróży zarówno starszym jak i młodszym zawodnikom Jürgena Kloppa.
- Fani będą mogli zabawić na Wembley po raz pierwszy od 2016 roku i cieszę się razem z nimi. Kiedyś nazywali Wembley naszym drugim domem, więc ten finał jest i tak mocno opóźniony.
Komentarze (0)