Z miłości do LFC i Jürgena - "I Feel Fine"
Ostatnie siedem lat kadencji Jürgena Kloppa bez wątpienia było magiczne. Sukcesy oraz chwile radości, uczcić ma najnowsza publikacja autorstwa Chrisa McLoughlina oraz Roya Gilfoyla.
I Feel Fine: The Klopp 100, przywołuje tytułową setkę najbardziej ikonicznych i niezwykłych momentów – od słynnego "Hendo shuffle", przez bezczelne wręcz podśpiewki kibiców, gole strzelane "na oślep" oraz po niesamowitą i legendarną bramkę główką Alissona Beckera.
Tymczasem my, przedstawiamy Państwu wywiad z autorami książki.
Czy na początek możecie nam opowiedzieć nieco o książce, o tym co zawiera?
Roy: I Feel Fine to publikacja, która ma uczcić mnóstwo różnych aspektów kadencji Jürgena Kloppa w Liverpoolu; są to rzeczy, które na nowo rozbudzają wspomnienia o hipnotyzujących starciach, niezwykłych finałach i starają się ukazać "doświadczenie bycia" kibicem Liverpoolu w ostatnich latach. Jest także o tym co Jürgen wniósł do klubu, o jego cechach, które czynią go unikatowym i właściwym gościem na tym stanowisku.
Staraliśmy się to skondensować do stu konkretnych momentów, wzbogaconych o statystyki, cytaty i kapitalne fotografie – począwszy od pierwszej, fascynującej konferencji prasowej, a kończąc na początku obecnie trwającego sezonu. Gdy przyglądnięcie się okładce, cudownie skomponowanej przez Ricka Cooke'a, zauważycie, że jest ona jasna, chaotyczna i radosna – mamy nadzieję, że zawartość książki będzie wzbudzała dokładnie te same skojarzenia.
Co było dla waszej dwójki główną inspiracją do stworzenia tej publikacji?
Roy: Ujmę to w prostych słowach – miłość do Liverpoolu i Jürgena Kloppa. Niesamowite jest to, ilu wspaniałych rzeczy doświadczyliśmy wspólnie przez ostatnie siedem lat. Miałem dość dołujące rozmowy z moim bratem Kevinem, gdy zastanawialiśmy się czy kiedykolwiek ujrzymy Liverpool sięgający po mistrzostwo kraju. Żaden klub w Anglii nie ma tego zagwarantowanego. Klopp nas odmienił, ze sceptycznych niedowiarków staliśmy się ludźmi, którzy uwierzyli – a to dlatego, że nam to obiecał. Była to jednak wiara wystawiona kilkukrotnie na próbę, na przykład wtedy, gdy w sezonie 2018/19 zakończyliśmy sezon z 97 punktami, a wciąż nie wygraliśmy! Pomyślcie tylko o tym – Klopp ma większy procent wygranych spotkań niż Bob Paisley, Bill Shankly czy Kenny Dalglish. To cholernie dużo mówi. Taka era zasługuje na swoje opracowanie!
Wybraliście więc sto chwil oraz wspomnień najbardziej charakterystycznych dla epoki Kloppa. Wydaje się, że to całkiem sporo. Jak wyglądał proces selekcji?
Roy: Sto może i wydaje się być sporą liczbą, ale gdy pomyślisz wyłącznie o ikonicznych meczach, to pewnie moglibyśmy wskazać ze sto takich! I w wielu z nich, ważną rolę z pewnością odegrał Divock Origi! Może będzie potrzeba stworzenia I Feel Fine II w przyszłości. Ostatecznie mocno zredukowaliśmy to do konkretnych urywków, pod koniec dokonując paru roszad. Mamy nadzieję, że stworzyliśmy przyzwoity kolaż wspomień, zarówno tych z murawy, jak i pozaboiskowych. Znajdziecie tam zarówno niezwykłe popisy umiejętności, pobite rekordy, przyśpiewki oraz przykłady tego, w jaki sposób celebrowaliśmy wygrane trofea.
Chris: Ale jest też parę mniej oczywistych rzeczy, które nas osobiście mocno uderzyły. Mamy za sobą też ciężki czas, piłka przez pewien czas była zawieszona z powodu pandemii. A my martwiliśmy się o to, że sezon, w którym sięgniemy po mistrzostwo Anglii może być zagrożony. Istniała w końcu obawa, że zostanie przerwany i unieważniony. Jürgen znalazł wtedy odpowiednie słowa, które przekazał nam w formie wideo. Jego rozmowy z graczami dały mi bardzo dużo nadziei, to było coś wielkiego. Warto było to uwzględnić.
Chciałem także pokazać, jak dobrze radzi sobie Jürgen, gdy mówi o Hillsborough. Cóż, nie jest to nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że w trakcie tej tragedii był świeżo upieczonym 21-letnim ojcem, który grał w Niemczech na dość amatorskim poziomie. Będąc trenerem Liverpoolu, Hillsborough jest tematem, o którym musisz mówić głośno ze względu na różne, wciąż aktualne, kwestie. Biorąc pod uwagę, że angielski nie jest jego językiem ojczystym, radzi sobie z tym wszystkim niesamowicie. Poświęcił wiele czasu na naukę i zrozumienie tego przez co przeszliśmy jako klub, kibice, rodziny, przyjaciele oraz ocalali z wydarzeń 1989 roku. To wiele o nim mówi.
To co opisujecie w książce to był szalony, niebywały okres. Czy uwzględniliście w książce takie momenty, które nie zyskały tyle uznania ile powinny?
Chris: Jak dla mnie to bramki strzelane przez graczy wchodzących z ławki. Na moment, gdy książka szła do druku, takich trafień było około osiemdziesięciu czterech, strzelonych przez 26-ciu różnych zmienników, wpuszczonych przez Kloppa na boisko. To niesamowite liczby, a niektóre z tych goli odegrały wielką rolę dla klubu.
Piłka nożna idzie do przodu zawrotnym tempie. Czy refleksja nad ostatnimi siedmioma latami sprawiła, że jeszcze bardziej doceniliście to co tworzone jest na Anfield?
Chris: Z pewnością jeszcze bardziej doceniłem pracę Jürgena Kloppa. Liverpool przez ostatnie siedem lat, wygrał siedem różnych trofeów. Dla nas jako kibiców, były to wspaniałe dni oraz wieczory. Mamy okazję oglądać jednych z najlepszych zawodników, jacy kiedykolwiek grali w klubie. To coś, co naprawdę trzeba docenić.
Roy: Dla mnie z kolei praca nad tą książką była przypomnieniem, że bycie kibicem Liverpoolu oraz miłość do człowieka jakim jest Jürgen Klopp, nie biorą się wyłącznie z rezultatów jakie drużyna osiąga na boisku. Chodzi o więź budowaną z fanami, poczucie wspólnoty, które on ceni tak bardzo. Wszyscy możemy dostrzec to w jaki sposób to robi. Przykładem są choćby jego energiczne gesty wykonywane przed kibicami po wielkich zwycięstwach. Dodatkowo wszyscy podejmują się pomocowych inicjatyw, angażując się w działalność banków żywności, wykonanie upamiętniających murali czy przesłanie na banerach.
Jak wspomniał Chris, to co mówił na początku COVIDowego lockdownu było bardzo właściwe. Po raz kolejny pokazał jakim jest człowiekiem. Posiadanie lidera takiego jak Jürgen, odbija się w całym klubie. To nie tylko genialny trener piłkarski, ale także fantastyczny koleś. Jasne, w piłce nożnej chodzi o wyniki, ale świetnie jest posiadać kogoś, kto reprezentuje nasze wartości we wszystkim co mówi i robi.
Gdybyście musieli wybrać jeden ulubiony moment, który zawarliście w tej kompilacji?
Chris: Pytanie z tych niemożliwych. Miałem gigantyczny przywilej, aby być na Anfield w trakcie tego meczu przeciwko Chelsea, po którym Liverpool przypieczętował wygranie upragnionego mistrzostwa kraju. Wiemy jednak, że to nie do końca wyglądało tak, jak powinno. Powodem była oczywiście pandemia. Byłem także w Madrycie oraz Doha, gdy klub sięgał kolejno po Ligę Mistrzów oraz puchar Klubowych Mistrzostw Świata. No i Wembley oraz Leicester, z tegorocznych triumfów. Ale to chyba półfinały z Barceloną z 2019 roku oraz mecz przeciwko Manchesterowi City w Pucharze Anglii, najlepiej oddają to, czym dla mnie jest era Kloppa.
To co wydarzyło się w starciu z Barçą to był pokaz niesamowitej siły rozpędu, kolektywności oraz potęgi Anfield. Nigdy też nie zapomnę widoku podskakującego Anfield, gdy Sadio Mané podwyższył wynik na 2:0 w meczu FA Cup przeciwko City. Chwilę później rozległo się słynne Allez, Allez, Allez. Wszystko wydawało się możliwe. I właśnie tak czuję się mając Jürgena Kloppa za trenera Liverpoolu. Są to rzeczy, o których wcześniej mogli marzyć weterani the Kop, pamiętający epokę Billa Shankly'ego.
Roy: Ja z kolei nie jestem pewien czy jest to mój faworyt, ale jednym z najważniejszych wspomnień, o którym pisałem było zwycięstwo 5-4 nad Norwich City. Był to pierwszy sezon Kloppa. Drużyna nie była ani trochę na takim poziomie jakim jest teraz, ale to było szalone spotkanie. Przegrywaliśmy 3-1, gdy w końcu wysunęliśmy się na prowadzenie. I nagle, w doliczonym czasie, rywale wyrównali. A my i tak zdołaliśmy wygrać ten mecz.
Kloppowi odpalił się tryb berserkera, dołączył do celebracji, połamał sobie okulary, a później wszyscy się z tego śmiali. "Mam gdzieś drugą parę, ale nie mogę ich znaleźć. Naprawdę ciężko jest znaleźć okulary bez okularów", mówił. Zwycięstwo, charakter i humor. To właśnie dlatego ostatnie siedem lat było takie dobre.
Na koniec, chcielibyście coś dodać w temacie książki?
Chris: W imieniu nas obu, dziękuję wszystkim, którzy kupują i czytają I Feel Fine. Widzimy ją jako książkę podarunkową, pamiątkę. Ma odzwierciedlać ten niezwykły czas na bycie kibicem Liverpoolu. Nie zawsze było idealnie. The Reds mogli wygrać w tym okresie zdecydowanie więcej. Ludzie czasem wstrzymują się z celebracjami pewnej epoki do momentu, aż ta się zakończy. My chcieliśmy to zrobić w jej trakcie. Po prostu jesteśmy szczęśliwi, że Jürgen jest jednym z nas.
I Feel Fine jest dostępna do zakupu pod tym linkiem.
Komentarze (0)