Klopp: Moja wdzięczność nie mogła być większa
Witamy na Anfield, na meczu Premier League przeciwko Aston Villi, kolejnej drużyny, która dobrze zaczęła sezon i z pewnością postawi przed nami porządne wyzwanie.
Już wcześniej pisałem o szacunku, jakim darze pracę wykonywaną przez Unaia Emeryego, wystarczy się jej przyjrzeć żeby zrozumieć, dlaczego tak jest.
Wszyscy wiemy, że Villa gra w bordowo-niebieskich strojach, jednakże mogliby grać w strojach każdego koloru a i tak każdy wiedziałby, że to drużyna Unaia.
Mówiąc wprost, jest fantastycznym trenerem i udowodnił, że jego styl pracy może być tak samo efektywny w tym kraju jak był w Hiszpanii. Dobre wieści są takie, że mamy drużynę, która pokazała w otwierających tygodniach, że kocha wyzwania, więc mamy nadzieje, że i z tym sobie damy radę.
Nic nie było łatwe w naszych pierwszych trzech spotkaniach. To nie tak, że spodziewaliśmy się czegoś prostego, jednak trzeba przyznać, że mieliśmy więcej przeszkód do pokonania niż inni.
Wyniki, które osiągnęliśmy w tym okresie były dobre - tylko jeden mógł być lepszy - ale to co podobało mi się najbardziej, to sposób, w jaki wszyscy, gracze oraz kibice, wierzyli w to, co robimy.
Ciągle powtarzam, że to nowa drużyna, ze względu na zmiany, jakie przeszła przez ostatnie 18 miesięcy. Tak więc, widzenie, jak chłopaki dali sobie radę z sytuacją, z którą musieli się zmierzyć w meczu Newcastle w poprzedni weekend, bardzo mnie ucieszyła. Naprawdę dobry przeciwnik, trybuny pełne pasji, gra w dziesiątkę i stracony gol - my jednak znaleźliśmy na to sposób.
Jestem menadżerem od lat, ponad 1000 meczy, ale ten był specjalny, tak jak mówiłem po meczu, to coś, o czym będziemy opowiadali naszym wnukom.
Z niczego nie byłem tak dumny, jak reakcja na przeciwności losu. Częścią mojej pracy jest wymaganie więcej, ale nawet biorąc to pod uwagę, nie mogłem się spodziewać, że ta drużyna zareaguje w tak niesamowity sposób biorąc pod uwagę okoliczności.
Chciałbym, oczywiście, ale to raczej byłoby proszenie o zbyt wiele. Fakt, że tego dokonaliśmy pokazuje, że atmosfera i duch drużyny są naprawdę dobre. Naszym zadaniem jest teraz sprawienie, żeby zawsze tak było, gdy gramy,
Jako klub jesteśmy obdarzeni kibicami, którzy wiedzą jak zareagować w momentach, w którym nam nie idzie, Myślę nawet, że to jest w naszym DNA. Zarówno przeciwko Newcastle jak i Bournemouth straciliśmy po zawodniku, jednak wtedy pomógł nam nasz 12 zawodnik.
Straciłem już rachubę, ile razy nasi fani zrobili coś takiego. Nie tylko wyczuwacie moment, a także wiecie dokładnie, czego potrzebujemy i nam to dajecie. Nie mam żadnych wątpliwości, że to właśnie dlatego nasi gracze byli w stanie tak odpowiedzieć.
Nie jestem w stanie bardziej tego docenić, jednak biorąc pod uwagę, że można się nie zgadzać z ludźmi, których kochasz, muszę powrócić do tematu, który poruszałem wcześniej: mojej piosenki.
Zacznę od tego, że muszę powiedzieć, że absolutnie ją kocham. Piosenka z własnym imieniem, która jest śpiewana przez kibiców tego klubu jest czymś tak specjalnym, że nie jestem nawet w stanie opisać swoich emocji za pomocą słów, jest to zaszczyt, którego nie mogłem się spodziewać, kiedy stałem się menadżerem Liverpoolu.
Mówię to, ponieważ nie chcę dopuścić do nieporozumień. Uwielbiam to, że ta piosenka istnieje. Kocham, że jest śpiewana. Przede wszystkim jestem pełen pokory, że kibice, których kocham, chcą ją śpiewać, gdy przybywają na Anfield. Na samą myśl o tym dostaję gęsiej skórki.
Jedyny wyjątek - i łatwiej jest mi to zawrzeć tutaj aniżeli w trakcie meczu - wolałbym, aby była to piosenka, którą śpiewa się po meczu.
Podczas meczów chcę, aby całość wsparcia trafiała do graczy na boisku. Chcę, żeby oni czuli wasze wsparcie i chcę, abyście popychali ich do maksimum ich możliwości.
Moja wdzięczność za wsparcie okazane mi od dnia, w którym przybyłem, nie mogłaby być większa. Poczuwszy to jednak, zdając sobie sprawę z wpływu, jaki może to mieć, bardzo cieszyłbym się, gdyby to gracze byli traktowani w taki sam sposób.
Wiem, że nie jestem osobą, która może Wam mówić, kiedy i jaką piosenkę śpiewać, jest to zatem tylko grzeczna prośba.
Komentarze (5)