Osób online 1270

My Liverpool Story: Luis García


Luis García w ramach serii "My Liverpool Story" opowiedział o swojej karierze na Anfield. Zapraszamy Państwa do lektury historii hiszpańskiego zawodnika. 

Honor i duma to dwa słowa, których zazwyczaj używam do opisania mojego czasu w Liverpoolu. Staram się, ale naprawdę nie sądzę, aby jakiekolwiek słowa opisywały uczucie towarzyszące ci, gdy wychodzisz na Anfield w czerwonej koszulce. 

Rozmawiałem o tym kiedyś ze swoimi znajomymi, że każdy kibic powinien kiedyś tego doświadczyć - You'll Never Walk Alone, gdy piłkarze wychodzą na boisko, śpiew fanów czy krzyk, gdy zespół jest na murawie. Z kolei doświadczenie tego jako piłkarz to ogromny przywilej. 

Jestem dumny z bycia częścią historii tego klubu. Czuję się częścią czerwonej rodziny i czuję się jak w domu za każdym razem, gdy wracam do Liverpoolu.

To zabawne jak czasem wszystko się układa. Latem 2004 roku byłem bardzo szczęśliwy w Barcelonie, której kibicowałem od dziecka. Jednak, gdy zadzwonił Rafael Benitez to poczułem, że to okazja, której nie możesz odrzucić. Szczerze mówiąc był to najszybszy ruch jaki wykonałem w karierze.

Był moim mentorem w Tenerife, gdzie grałem wcześniej na wypożyczeniu i wiedziałem co osiągnął jako trener oraz w jaki sposób pracuje. Już rok wcześniej chciał mnie w Valencii, ale wtedy się nie udało.


W Liverpoolu coś się budowało i przyszło wtedy wielu świetnych piłkarzy. Był wśród nich Xabi Alosno, który podpisał kontrakt tego samego dnia co ja. Przeprowadzka do Anglii była wielkim szokiem, ponieważ mój angielski nie był wtedy dobry, a Scouse to nie najłatwiejszy akcent do zrozumienia!

Szybko zorientowałem się, że komunikacja będzie trudna, gdy już podczas testów medycznych nie potrafiłem odpowiedzieć na żadne pytanie. Cały czas się z tego śmieję, gdy to wspominam.

Rafa nalegał, żeby w szatni mówić tylko po angielsku, więc od razu wiedziałem, że muszę szybko się zaadoptować. To było dla mnie najważniejsze. Bardzo mi to pomogło, ponieważ na boisku wiedziałem co się dzieje, a jako piłkarz mogłem rozwijać się wśród fantastycznych zawodników.

Ludzie zawsze mówią, że angielska piłka jest twardsza, szybsza i bardziej fizyczna, ale nie jestem pewny czy da się przygotować na to, czego doświadczyłem w pierwszych tygodniach.

Podpisałem kontrakt i już po dwóch meczach musiałem brać leki przeciwbólowe, co pokazuje, że to całkowicie inny futbol niż w Hiszpanii. Znałem też wcześniej historię Liverpoolu, ale nie sądzę, aby dało się przygotować na to jak wielki jest to klub.


 
Zadebiutowałem w meczu z Boltonem (tak, ten gol powinien być uznany!). Potem, gdy chodziłem ulicami to wszyscy się ze mną witali, nawet fani Evertonu. Nigdy nie miałem problemu z ich kibicami, nawet pomimo, że dwa razy strzeliłem im gola. Jako zawodnik uwielbiałem tę rywalizację.

Mój pierwszy sezon był jak marzenie. Zdobyłem 13 bramek, w tym pięć podczas naszej niesamowitej przygody w Europie. Jako grupa chyba nigdy nie przypuszczaliśmy, że możemy wygrać Champions League, ale może właśnie ta naiwność nam pomogła.

Każdy powie pewnie to samo, że w futbolu grasz po prostu mecz po meczu, ale u nas naprawdę tak było. Do wszystkich rozgrywek podchodziliśmy tak samo. Brakowało nam powtarzalności w Premier League, ale odnaleźliśmy się w Europie, gdzie do każdego meczu podchodziliśmy tak jak gdyby było to nasz ostatni.

Wiedzieliśmy, że jesteśmy mocnym zespołem, ponieważ mieliśmy wielu fantastycznych graczy, ale naszą największą zaletą było to, że ciężko pracowaliśmy jako zespół. Było tak zarówno w takich meczach jak z Olympiacosem jak i w finale z Milanem.

To była trudna droga, ale cieszyliśmy się z tego, gdzie dotarliśmy. Powtarzam sobie w głowie mojego gola z Chelsea - czy może gola-widmo. Zależy kto pyta!

Zawsze czułem, że wiele moich bramek brało się z tego, że byłem w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie i tak było też wtedy. Czułem, że coś się dzieje, a musicie pamiętać, że było nerwowo z uwagi na ilość okazji jakie miały oba zespoły.

Widziałem tego gola wiele razy, a doping tamtego wieczoru był naprawdę wyjątkowy. Znam ludzi, którzy mówią, że to jedna z najgłośniejszych nocy w historii Anfield, ale ja tego nie pamiętam, ponieważ po prostu biegłem po boisku jak szalony. Wiedzieliśmy, że nikt nie zabierze nam tego finału.


Wszyscy wiedzą co wydarzyło się później i nie muszę wam o tym mówić. To zapisało się w historii, a świętowanie zostanie z nami na zawsze. To zabawne, ponieważ w szatni byliśmy tak wykończeni, że prawie nie wierzyliśmy w to co osiągnęliśmy. To był emocjonalny rollercoaster, który całkowicie nas wykończył. Pamiętam, że na koniec po prostu skakałem, śpiewałem, krzyczałem i przytulałem wszystkich, a kibice rzucali do nas czapki i szaliki. Jako dziecko marzysz o wygraniu Champions League, ale Liverpool to nie jest klub z mojego kraju. Pomimo tego czułem się jednak wtedy jak Scouser. Byliśmy w Turcji, a i tak czuliśmy się jak w domu, co było niesamowite. Myślę, że dlatego właśnie w Liverpoolu byłem w najlepszej formie w karierze.

Wygraliśmy Ligę Mistrzów, a potem FA Cup, gdzie niestety przegapiłem finał, czego do dziś żałuję. To było dla mnie trudne doświadczenie, ale jeśli jesteś inteligentny to uczysz się na swoich błędach, a ja popełniłem wielki wykluczając się z gry podczas rozgrzewki.

Strzeliłem gola w półfinale z Chelsea i to wspomnienie, do którego z dumą wracam. Gdy dziś rozmawiam z młodymi dzieciakami to wracam do tego momentu. Nigdy nie możesz tracić nad sobą panowania i to nie było zgodne z moim charakterem.

Myślę, że kibice wiedzą, że zawsze dawałem z siebie sto procent, ponieważ tak właśnie widziałem futbol. Ze wszystkich rzeczy, które osiągnąłem cały czas najbardziej lubię piosenkę, którą o mnie napisano. Nie ma lepszego sposobu na okazanie miłości do zawodnika.

I tak, piję sangrię, jeśli ktoś się zastanawiał...

Kontuzje nigdy nie przychodzą w dobrym momencie i myślę, że był to najlepszy moment mojej kariery, gdy w 2007 roku uszkodziłem kolano. Sezon wcześniej zdobyłem 11 goli, a w tamtym miał już sześć i dobrze się czułem. Miałem doświadczenie w Premier League i zagrałem na mundialu z Hiszpanią.

Pierwsze miesiące były niesamowicie trudne, ponieważ byłem w domu w Barcelonie daleko od zespołu, gdzie codziennie pracowałem, aby wrócić do gry.


Pamiętam, że przekonywałem siebie, że będę w stanie zagrać w finale Ligi Mistrzów, do którego znowu dotarliśmy, ale oczywiście nie było to możliwe.

Tamtego lata opuściłem Liverpool po trzech niesamowitych latach. Kto wie co wydarzyłoby się, gdybym został dłużej. Musiałem jednak podjąć decyzję dla siebie i mojej rodziny. Wiele razy zmieniałem kluby, ale niczego nie żałuję.

Historia Liverpoolu nadal jest we mnie i zawsze będzie. Wartości i zasady, których się tu nauczyłem zawsze we mnie będą i jestem dumny z faktu, że jestem dziś ambasadorem tego wspaniałego klubu. 

Nie ważne co, zawsze będę starał się oddać wszystkim kibicom na całym świecie to co sam od nich otrzymałem. Nie sądzę, abym był w stanie się im odwdzięczyć, ale zawsze będę próbował. Nie mogę się doczekać aż wkrótce znowu zobaczę was na Anfield.

Wszystkiego dobrego,

Luis

Luis rozmawiał dziennikarzem liverpoolfc.com, Joe Urguhartem.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

Tommyy 18.10.2023 08:46 #
Po odejściu Owena mój ulubiony piłkarz LFC. Był strasznie chimeryczny, ale jak odpalił to nie było co zbierać. Bardzo szkoda mi było, że odszedł do Madrytu, ale kontuzja kolana zakończyła jego karierę na tym poziomie.
Do tego nie wiem czy którykolwiek z piłkarzy LFC zachował tak serdeczny kontakt z klubem - m.in. list pożegnalny i wielokrotne życzenia.

So please don't take our Luis away !

Pozostałe aktualności

Van Dijk: Życie toczy się dalej  (0)
19.05.2024 21:53, Fsobczynski, thisisanfield.com
Arne Slot pożegnany w Rotterdamie  (0)
19.05.2024 21:51, Vladyslav_1906, Liverpool Echo
Galeria zdjęć z pożegnania Jürgena Kloppa  (0)
19.05.2024 21:46, Bartolino, liverpoolfc.com
Klopp: Teraz jestem jednym z was  (7)
19.05.2024 20:35, Bartolino, liverpoolfc.com
Statystyki  (0)
19.05.2024 20:31, Zalewsky, SofaScore