Sukcesja na Anfield - kto zastąpi Niezastąpionego
Nie należy ignorować skali wyzwania, jakim niewątpliwie jest zatrudnienie nowego menadżera Liverpoolu.
Władze klubu zdają sobie dobrze sprawę z tego, że nie ma drugiego Jürgena Kloppa. Nie interesuje ich także rozwiązanie w stylu “drugiego” Kloppa - kogoś, kto potrafi grać prawie w taki sam sposób, identycznie rozwijać talenty. Kogoś, kogo naznaczyłyby puste statystyki.
Liverpool wie, że zatrudnienie nowego menadżera, który będzie przyszłościowym wyborem, nie jest szukaniem Kloppa 2.0. To byłoby karkołomne, absurdalne wręcz zadanie do wykonania.
Jednakże wiedzą oni także, że następca Niemca musi być kimś, kto nawiąże relacje z fanami, miastem, a także zrozumie duszę klubu. Jeden z byłych członków sztabu szkoleniowego, który miał dostęp do baz danych używanych do analizy, określił to następująco: - Dostępnych jest wielu dobrych menadżerów. Nie ma jednak wielu dobrych menadżerów Liverpoolu.
Jak zatem klub szuka dla niego następcy? Pojawiały się potwierdzone doniesienia, że klub przeprowadza rekrutację na podstawie danych i statystyk, jednakże zostało to błędnie odczytane jako podejście skupiające się głównie na stylu gry czy używanych formacjach.
Występy ponad stan, wpływ na klub, czyli ukryte statystyki, będą istotne, jednak nie będą decydujące. Liverpool musi patrzeć na więcej niż tylko dane i szukać menadżera, którego zaakceptuje skład, sztab oraz kibice.
Wyzwanie to jest tak ciężkie, gdyż Klopp wie, że jego przygoda z klubem nie skończy się w momencie, gdy ustąpi ze stanowiska menadżera.
To latem 2016 roku w ekskluzywnym wywiadzie przeprowadzonym w hotelu Four Seasons w Palo Alto Klopp wyznał, że w głowie szkicuje sobie przyszły Liverpool oraz to, jak klub będzie wyglądał, gdy sam z niego odejdzie.
Był to pierwszy pre-season Kloppa. W trakcie dyskusji o pressingu oraz istocie pomocników rozumiejących grę, nagle zamilkł. Rozmowa skupiała się zbytnio na teraźniejszości, taktyce, wynikach.
- W futbolu zawsze jest presja oraz kolejny mecz, kolejny mecz, kolejny mecz - powiedział wtedy Klopp.
- Kiedy siedzisz najważniejszym stołku tak jak ja, masz wielką władzę, lecz co ważniejsze, dużą odpowiedzialność.
- Odpowiedzialność zaś znaczy, że dla mnie to nigdy się nie skończy, nawet, gdy odejdę. Musisz stworzyć coś, co będzie twoim świadectwem, nawet gdy już odejdziesz.
-Budowanie tego, poprawa tamtego. Jestem zainteresowany wszystkim, całym klubem. Nawet jeśli kiedyś odejdę, chcę, aby fani nadal odczuwali zalety tego, że byłem menadżerem.
Za trzy miesiące, kiedy to Niemiec emocjonalnie pożegna się z Liverpoolem, w mediach wszyscy będą próbować ocenić dziedzictwo Jürgena Kloppa.
Nikt jednak nie będzie w stanie ów dziedzictwa w pełni uchwycić, gdyż Fenway Sports Group nie zatrudniło tylko i wyłącznie wyjątkowego menadżera, tylko gościa, który zwyczajnie miał to coś. Gościa, który faktycznie interesował się dobrem klubu, kibicami, duszą Anfield oraz poruszył niebo i ziemie, aby każdy mógł przeżywać wspólnie doświadczenie, jakim jest Liverpool FC.
Futbol nigdy nie był dla Kloppa wyłącznie wynikami. Nie chodzi o wynik spotkania czy sekwencje 90-minutowych pojedynków w trakcie sezonu. Nie chodzi nawet o trofea. - Wiem, że w piłce nożnej liczy się sukces - powiedział Klopp. - Jednak warto też mieć sytuacje, do których można wrócić pamięcią za dwadzieścia lat i pomyśleć sobie, jak wspaniały czas spędziło się w trakcie tego rozwoju.
Prezydent FSG, Mike Gordon, określił Kloppa jako “największe zbawienie” zarządu klubu, co z pewnością pokazuje, jak ważny jest człowiek, który z końcem sezonu odejdzie z drużyny.
-Straciliśmy nie tylko menadżera najwyższego kalibru, lecz także osobę i lidera, dla którego mamy ogromny szacunek i wdzięczność.
To ogromne wyzwanie jest tym cięższe, gdyż nadal brakuje dyrektora sportowego. FSG nie udało się z powrotem sprowadzić do klubu Michaela Edwardsa, który miałby poprowadzić restrukturyzację Liverpoolu.
Klub wie, że synergia między dyrektorem sportowym a menadżerem jest kluczowa nie tylko dla odniesienia sukcesu, lecz także buduje zrównoważone piłkarskie środowisko.
Gordon nadzoruje proces zatrudnienia zarówno jednego jak i drugiego, uzbrojony w informacje od Willa Spearmana, dyrektora wydziału badań.
Liverpool ma w nawyku ciągłe zbieranie informacji o menadżerach i graczach.
Spośród ogromnych opracowań (dossier Kloppa w 2015 liczyło 60 stron!) potencjalnych menadżerów, jeden zostanie wybrany następcą.
Biorąc pod uwagę dane oraz ogólne kariery, zdaje się, że osoba Xabiego Alonso, menadżera Bayeru Leverkusen, jest najlepszą opcją. Sam Klopp określił 42-latka jako “wyjątkowego” pośród nowej generacji trenerów piłkarskich.
Sky Sports News prezentuje swoje wyniki dotyczące Xabiego Alonso, Roberto De Zerbiego, Thomasa Franka, Ange’a Postecoglou, Juliana Nagelsmanna, Rubena Amorima i Franceso Farioliego.
Xabi Alonso
Xabi, a potem cała reszta. To podejście wiele mówi o tym, jak wysokie są notowania Baska jako nowego trenera Liverpoolu.
Wynikają one zaś z krótkiej, lecz imponującej kariery trenerskiej. Jako menadżer Realu Sociedad B awansował do hiszpańskiej drugiej ligi po raz pierwszy od sezonu 1961/62, a następnie przemienił Bayer Leverkusen w taktycznie niezrównaną, niepokonaną maszynę.
Tylko Bayern Monachium prowadzony przez Pepa Guardiolę szybciej zdobywał punkty będąc na szycie Bundesligii. Bayer jest aktualnie niepokonany w 32 meczach we wszystkich rozgrywkach, gra w półfinale Pucharu Niemiec i zakwalifikował się do 1/8 Ligi Europy. Leverkusen jest w wyjątkowej formie i na najlepszej drodze, aby napisać wyjątkową historię.
Aptekarze grają mądrze i z klasą. Znakomicie utrzymują się w posiadaniu, jak również potrafią kontrolować spotkanie, gdy nie posiadają futbolówki, co pokazali w spotkaniu przeciwko Bayernowi, zwyciężonemu 3:0.
Mówi się, że podejście Alonso może się nieco kłócić z bardziej bezpośrednim stylem Liverpoolu opartym na fazach przejściowych. Bayer co prawda buduje akcje cierpliwie, w stylu przypominającym Manchester City, lecz jego drużyna Realu Sociedad B znacznie rzadziej wykonywała krótkie podania. Alonso pokazał zatem, że potrafi się zaadaptować do realiów klubu, a co więcej, także do różnych przeciwników. Jego niespodziewany wybór personalny na Bayern i oddanie piłki Bayernowi Tuchela jest tego najlepszym przykładem.
Granit Xhaka następująco wypowiedział się o elastyczności Xabiego: - Mikel Arteta na przykład ma swoją filozofię, i tyle. Zawsze gra czwórką z tyłu, nigdy nie zmienia na piątkę obrońców, czy zmienia na 4-4-2 z dwoma napastnikami. Ma swoje 4-3-3 z jedną szóstką i dwoma ósemkami.
- Xabi zaś jest nieco inny. Myślę, że może on grać czwórką z tyłu, ale da sobie radę także z piątką.
Wysoki pressing Leverkusen jest bardziej efektywny niż ten Liverpoolu i zaliczają 1.2 wysokich przechwytów na mecz, co jest prawie dwukrotnie większą wartością, niż w przypadku Liverpoolu.
Obrońca Jonathan Tah wypowiadał się w superlatywach o umiejętnościach jasnego komunikowania przez Alonso swych żądań, równowadze między powtarzalnością na treningach a innowacjami oraz samej osobowości menadżera, co sprawia, że gracze wierzą w jego metody.
Dyrektor sportowy Bayeru, Simon Rolfes, powiedział, że klub stał się “poważny i dojrzały, co odzwierciedla osobę Xabiego”. Xabi posiada najważniejsze atuty zarówno taktyczne, jak i personalne.
Można odnieść wrażenie, jakby Alonso już był menadżerem Liverpoolu, nawet nie biorąc pod uwagę jego związku z klubem, rozwiniętego przez 5 sezonów dyktowania tempa w pomocy The Reds.
Alonso pasuje do młodej, ekscytującej i obdarzonej w wielki potencjał drużyny, która potrzebuje nieco szlifów, aby napisać nową historię.
Są jednak komplikacje – Bask nadal jest na samym początku swojej przygody z Bayerem i lepiej byłoby, gdyby miał więcej czasu na budowanie drużyny. Uwaga Alonso, słusznie, koncentruje się teraz na tym fantastycznym sezonie i zwieńczeniu go trofeami.
Klub nie chce go stracić, jednak wie, że Alonso będzie miał z czego wybierać - Real Madryt i Bayern Monachium także zaczną niedługo pukać. Xabi będzie mógł wybrać odpowiedni moment.
Liverpool nie chce zrobić niczego, co mogłoby zakłócić pracę Alonso. Jest on warty cierpliwości, a także poczynienia wszystkiego, byle go podpisać.
Roberto De Zerbi
Okrzyknięty przez Guardiolę “jednym z najbardziej wpływowych menadżerów ostatnich 20 lat”. Włoch, który znajduje się wysoko na liście menadżerów zastąpienia w przyszłości Guardioli w City. Innowacyjność i umiejętności komunikowania unikalnych pomysłów swoim graczom, którzy to absorbują je szybko i efektywnie to główna broń włoskiego szkoleniowca.
Adam Lallana stwierdził, że Włoch sprawił, że “piłka nabrała więcej sensu”, natomiast Lewis Dunk powiedział: - Widzę futbol zupełnie inaczej, od kiedy przyszedł nowy menadżer. To, co robiłem wcześniej, zdawało się mieć sens. Kiedy jednak uczysz się czegoś kompletnie nowego, wierzysz w to i to nagle ma sens. Wtedy myślisz sobie: “jak mogłem tego nie wiedzieć?”
Charakter pełen pasji i jego emocjonalność jest powszechnie lubiana wśród jego graczy. Ci, którzy grali pod jego wodzą w Sassuolo i Szachtarze Donieck nadal utrzymują z nim kontakt. Bez wątpienia sprawia, że zarówno jednostki, jak i jego drużyny stają się lepsze, przekonując ich, że nie ma limitu tego, co mogą osiągnąć.
Drużyna, której wydatki na wynagrodzenia graczy są drugie najmniejsze w lidze, gra taki sam dominujący futbol, jak wspierana przez państwowe pieniądze City.
Tylko obecni mistrzowie częściej utrzymują się przy piłce i mają więcej sekwencji złożonych z 10 podań bądź więcej, niż Manchester City. Inaczej jednak korzystają z piłki i pressują wyżej i bardziej intensywnie, częściej zmieniając tempo gry.
O ile Brighton różni się znacząco od Liverpoolu i jego bezpośredniości, tak Mac Allister, Lallana czy James Milner z pewnością potwierdzą, że De Zerbi mógłby dodać do dynamizmu The Reds więcej kontroli.
Znaki zapytania mogą pojawiać się w kwestii defensywy oraz przy jego temperamencie, który zostałby wystawiony na próbę w bardziej wymagającym środowisku, jednakże 44-latek zdaje się mieć więcej zalet, niż wad.
Wygrywa ponad stan, ma przyciągającą osobowość, jego futbol budzi respekt pośród innych szkoleniowców, nie wspominając już o ulepszaniu graczy.
Thomas Frank
Szukając drużyny, która statystycznie gra w podobny sposób do Liverpoolu, natrafimy na Brentford Thomasa Franka, które jest równie bezpośrednie, gra szybko i w podobny sposób zmienia tempo gry.
Duńczyk jest bardzo dobrym szkoleniowcem, który pokazał, że potrafi zmienić styl z super atakującej drużyny w Championship, na bardziej defensywną w Premier League.
Frank dobrze się komunikuje, jest otwarty i szczery w swej naturze, co doceniają właściciele klubu, dla których ważne jest, jak klub jest reprezentowany przed kamerami każdego dnia.
Jego relacja z fanami jest ważnym aspektem, tak samo jak ważne jest to, jak rozwinął graczy pokroju Ivana Toneya, Davida Rayi czy Ezriego Konsy.
Frank maksymalnie wykorzystuje dane mu środki i wygrywa ponad stan. Pytanie brzmi, czy byłby w stanie przejść ze spokojnego Brentford, zorientowanego na przetrwanie, do wielkiego klubu, który pragnie być dominującą siłą na krajowym podwórku jak i w Europie, w którym remis traktowany jest jak porażka.
Ange Postecoglou
Gdyby nie okoliczności, to byłaby ciekawa dyskusja. Postecoglou, zarówno jako menadżer jak i człowiek, ceniony przez Liverpool od dłuższego czasu, od zawsze znajdował się na klubowym radarze jako ktoś warty uwagi.
Jego praca w Tottenhamie utwierdziła tylko, że jest on topowym menadżerem z jasnym, ofensywnym stylem gry, który łatwo potrafi zaimplementować drużynie. Jest on jednak... menadżerem Tottenhamu.
Scenariusz, w którym Liverpool skusiłby do siebie Australijczyka, zdaje się być mało prawdopodobny, nie mówiąc już prawdopodobnej reakcji Tottenhamu.
Statystycznie pod jego wodzą Koguty osiągają podobne wartości w pressingu co Liverpool. Mają najwięcej skoków pressingowych w lidze. Drugi w tej klasyfikacji jest Liverpool Kloppa. Spurs mają prawie taki sam współczynnik podań progresywnych.
Jedyna wada Postecoglou jest taka, że jest już on menadżerem rywalizującego klubu. Liverpool zdaje się też poszukiwać kogoś młodszego na linii bocznej.
Julian Nagelsmann
Wysoce poważany za swoje innowacje w Hoffenheim oraz taktyczną elastyczność w Lipsku, następnie zebrał parę rys na swojej reputacji w trakcie pobytu w Bayernie Monachium, jednak jego osoba jest nadal wysoko ceniona w świecie futbolu. Szczególnie biorąc pod uwagę, jak słabo radzi sobie Tuchel na Allianz Arena.
Aktualnie zatrudniony na krótkim kontrakcie w reprezentacji Niemiec, który wygaśnie po Euro 2024, 36-latek, który odrzucił propozycje Realu Madryt pięć lat temu, jest stworzony do pracy w Premier League.
Zdawać się mogło, że Niemiec jest desygnowany do objęcia posady po Kloppie, po tym jak odrzucił propozycje Tottenhamu i Chelsea. Obaj panowie mają tego samego agenta, Marca Kosicke.
Wszystko zmieniło się, gdy dołączył do Bayernu Monachium, a od tamtego czasu częściej łączyło się go z Manchesterem United niż Liverpoolem.
Mylnie określany “menadżerem z laptopem”, Nagelsmann ma żywe uosobienie i jest zarówno elokwentny jak i zaangażowany.
Czy fani Liverpoolu przywiązaliby się do niego to już inna sprawa, biorąc pod uwagę jego zachowanie na Anfield w meczu kwalifikacyjnym do Ligi Mistrzów z Hoffenheim w sierpniu 2017 roku.
Jest świetny, ma imponujące CV, jednak nie jest menadżerem, który od razu rozkochałby w sobie fanów, którzy muszą być zakochani w swym szkoleniowcu.
Ruben Amorim i Francesco Farioli
Dwóch menadżerów, którzy zdają się mieć przyszłość w Premier League.
Transformacja Sportingu pod wodzą Amorima jest rzeczą powszechnie znaną. Portugalczyk odmienił lizbońską drużynę i poprowadził ją do pierwszego tytułu mistrzowskiego od 19 lat. W podobny sposób jak Liverpool są szybcy, bezpośredni i zakładają wysoki pressing.
Farioli, 34-letni Włoch, znajduje się ze swoją Niceą na drugim miejscu w Ligue 1, mimo tego, że Nicea jest dopiero na 8 miejscu pod względem wydatków na wynagrodzenia w lidze. Farioli był zresztą trenerem bramkarzy De Zerbiego w Sassuolo, jednakże wydeptał sobie własną ścieżkę, osiągając wyniki ponad stan w Alanyasporze i Nicei.
Melissa Reddy
Komentarze (7)
To jak koleś próbuje rozgrywać piłkę od obrony to kryminał.
Ten sezon i gra na kilku frontach go zweryfikowała.
O Franku już nie wspomnę.
Jeśli mamy się nadal liczyć to tylko dwa nazwiska o których wspomniałem na początku mogą coś znaczyć.