Wataru Endō - letnia kradzież Liverpoolu
Oczy Wataru Endō rozjaśniają się, gdy tylko myśli o tym, co czeka go w finale Carabao Cup.
- Jestem bardzo podekscytowany możliwością zagrania na Wembley - mówi pomocnik The Reds.
- Słyszałem, że będzie tam 90 000 widzów, którzy będą to oglądać. To będzie mój pierwszy raz na tak wyjątkowym stadionie. Zdobycie mojego pierwszego trofeum w tym klubie wiele by dla mnie znaczyło.
Późny rozkwit gracza Liverpoolu przekroczył wszelkie oczekiwania, które pokładano w nim od czasu niespodziewanych przenosin na Anfield ze Stuttgartu za 16 milionów funtów zeszłego lata.
W niedzielę reprezentant Japonii stanie twarzą w twarz z człowiekiem, który odegrał kluczową rolę w tym, że w wieku 30 lat z opóźnieniem zrealizował swoje marzenie o Premier League.
Gdyby Moises Caicedo dał się przekonać Liverpoolowi po przyjęciu w sierpniu przez Brighton rekordowej oferty w wysokości 111 milionów funtów, Endō prawdopodobnie nadal występowałby w Bundeslidze.
Caicedo zdecydował się jednak na transfer do Chelsea i po tym, jak Romeo Lavia z Southampton również dołączył do The Blues za 53 miliony funtów, Jürgen Klopp zwrócił się do defensywnego pomocnika, którego podziwiał od lat.
Reakcja szerszej rzeszy fanów na zastępcę Fabinho była początkowo rozczarowująca. Z racji iż opcje Liverpoolu szybko się kurczyły, niektórzy postrzegali Endō jako zakup paniki.
Jednak starsze osobistości wewnątrz klubu z Anfield nigdy nie postrzegały tego w ten sposób. Dane pokazały, że Endō jest jednym z pomocników Bundesligi osiągających najlepsze wyniki pod względem kluczowych wskaźników, takich jak wygrane pojedynki, odbiory, wślizgi i zaangażowanie w budowanie ataku.
Referencje dotyczące japońskiego pomocnika pozyskane przez tymczasowego dyrektora sportowego Jörga Schmadtke były olśniewające. Oprócz jego przywództwa i etyki pracy, wytrzymałość Endō była postrzegana jako główna zaleta, biorąc pod uwagę, że w ciągu trzech poprzednich sezonów opuścił tylko trzy mecze ligowe.
Liverpool podpisał z graczem czteroletni kontrakt, który dał Endō dowód, że nie jest on postrzegany jako rozwiązanie krótkoterminowe. Mimo ciągłych spekulacji nie było szans na zatrudnienie kolejnego specjalisty na pozycję nr 6.
Sześć miesięcy później nastroje odwróciły się o 180 stopni. Świętowanie Chelsea po tym kosztownym podwójnym triumfie na rynku transferowym już dawno ucichło. Do liderującej drużyny Kloppa tracą 25 punktów.
Za jedną siódmą ceny Caicedo, który ma problem z grą na poziomie kwoty, która została za niego zapłacona, Endō zapewnił Liverpoolowi znacznie większy zwrot z każdego wydanego z funta. Jeśli chodzi o Lavię, wszedł tylko raz z ławki rezerwowych, aby pomóc drużynie Chelsea. Młody Belg wciaż nękakny jest przez kontuzje i pozostaje niedostępny.
- Mój Boże, mieliśmy szczęście, co? - powiedział Klopp podczas przemówienia podczas grudniowego wydarzenia testowego na Anfield Road Stand.
- Oczywiście zdaliśmy sobie sprawę, że inni środkowi defensywni pomocnicy nie chcą dołączać do Liverpoolu i wtedy znaleźliśmy Endō.
Niektórzy postrzegali to jako szpilkę wbitą w Caicedo i Lavię, ale Klopp skupiał się na szczęściu, jakim było posiadanie tak skutecznego planu rezerwowego po stracie dwóch głównych celów transferowych.
Zrozumiałe jest, że Endō potrzebował trochę czasu, aby wdrożyć się do drużyny. Od telefonu, jaki otrzymał od swojego agenta w sprawie zainteresowania Liverpoolem do jego debiutu w meczu przeciwko Bournemouth, minęły cztery dni. Nie miał luksusu okresu przygotowawczego pod wodzą Kloppa.
Tempo i fizyczność gry wymagały okresu adaptacyjnego, podobnie jak pragnienie menedżera, aby jako numer 6 funkcjonował wyżej na boisku, niż Endō był przyzwyczajony. Rozpoczął tylko jeden mecz ligowy przed połową listopada, a w roli defensywnego pomocnika preferowany był Alexis Mac Allister.
Nieśmiały i skromny Endō powoli wychodził ze swojej skorupy podczas treningów i znacząco urósł. Klopp i jego sztab regularnie powtarzali mu, że jest na poziomie The Reds.
Endō, który ma czworo dzieci, jako nastolatek został zlekceważony przez kluby J1 League, zanim zaczął grać w drugiej lidze japońskiej, następnie rozpoczął karierę w Europie w skromnych okolicach Sint-Truiden w Belgii, a następnie przeszedł drogę od zawodnika siedzącego na ławce rezerwowych do uwielbianego kapitana w Stuttgarcie. Nie jest mu obca ciężka praca, którą chce udowodnić, że ludzie się mylą.
W tym sezonie rozegrał dla Liverpoolu 27 meczów (20 od pierwszej minuty) we wszystkich rozgrywkach i liczba ta byłaby wyższa, gdyby nie siedem meczów, które opuścił podczas swojej gry w Pucharze Azji w Katarze w zeszłym miesiącu.
Powrót Japończyka do drużyny Kloppa umożliwił Mac Allisterowi dalsze działanie do przodu, a Endō doskonale sprawdzał się w roli defensywnej tarczy.
- Trudno jest grać dla Liverpoolu. Zawsze jest duża presja - mówi.
- Gra w Premier League jest trudna, ale od dawna tego chciałem. Staram się, żeby sprawiało mi to przyjemność i za każdym razem daję z siebie wszystko.
- Rozwinąłem się i poprawiłem przez cały sezon, co pomogło mi zyskać większą pewność siebie.
Jego waleczne występy podczas zwycięstw nad Brentford i Luton Town w tym miesiącu dobrze wróżą przed meczem na Wembley. W meczu przeciwko Luton 50 jego 53 podań była celna (94 procent) i stworzył trzy okazje. Sześć razy odbierał piłkę, a Virgil van Dijk (siedem) był jedynym zawodnikiem Liverpoolu, który poprawił ten wynik.
- Straciliśmy wielu zawodników z powodu kontuzji, ale zwycięstwo z Luton pokazało, że nadal mamy dostępnych dobrych zawodników - dodaje Endō.
- Jesteśmy bardzo zjednoczeni jako zespół.
- Fani są dla mnie niesamowici, odkąd przybyłem. W drugiej połowie meczu przecieko Luton atmosfera była szalona.
Endō był na zgrupowaniu swojej reprezentacji, gdy rozeszła się wieść o decyzji Kloppa o ustąpieniu ze stanowiska pod koniec sezonu. Wierzy, że zbliżające się pożegnanie menedżera będzie nadal pobudzać szatnię.
- Byłem smutny, gdy o tym usłyszałem - mówi.
- Naprawdę lubię grać dla niego i grać w piłkę tak, jak on chce. Inni są tu znacznie dłużej, więc może mają więcej emocji z tym związanych, ale on bardzo mi pomógł.
- To rozczarowujące, ale chcę, żebyśmy zdobyli dla niego tytuły, zanim odejdzie. Zwycięstwo na Wembley dodałoby nam dodatkowej energii.
Po podpisaniu kontraktu z Liverpoolem po remisie na Stamford Bridge w weekend otwarcia sezonu i pobycie w Katarze, gdy w zeszłym miesiącu drużyna Mauricio Pochettino przegrała na Anfield 4:1, w niedzielę Endō będzie pierwszym starciem Japończyka z Chelsea.
Będzie otoczony szeregiem droższych zakupów rywala na Wembley, ale on sam jest dowodem na to, że nie trzeba płacić niebotycznych cen, aby znaleźć idealne rozwiązanie problemu.
James Pearce
Komentarze (15)
Swoją drogą pomyślcie gdyby chociażby ten Lavua przyszedł zamiast Endo i był przez cały czas niedostępny...
Uwielbiam takie historie, transfer, który wyglądał na paniczny, nieprzemyślany, nagle okazuje się, że po okresie adaptacji staje się ważnym zawodnikiem, nie powiem, że kluczowym( choć to też nie byłoby na wyrost, patrząc na to jak gra i ile daje drużynie, przy tylu kontuzjach). Zawodnik wyśmiewany przez kibiców, w większości tych internetowych, ale jednak wyśmiewany, ale on robi swoje, trener i sztab w niego wierzą i chłop okazuje się transferem idealnym. Nie drogi, robi swoje, nie gwiazdorzy, zdaje sobie sprawy z rotacji w składzie i to akceptuje.
Historia podobna trochę do Robertsona, gość ze spadkowicza, przychodzi jako rezerwowy, a staje się kluczową postacią.
Tym bardziej, szkoda, że Jorguś odchodzi, bo on potrafi budować takich zawodników. Jestem romantykiem i takie transfery uwielbiam bardziej, niż jakieś gwiazdy za duży hajs. Sztuka jest znaleźć dobrego zawodnika w fajnej cenie i zrobić z niego pana piłkarza, a nie kupić gotowca
Jego boiskowe możliwości są jednak ograniczone i nie gloryfikujmy go za mocno, jako klasową szóstkę. Dla mnie solidny przecinak, który potrafi zaskoczyć. Po kilku miesiącach polubiłem Endo i życzę mu, jak najlepiej.
Mam nadzieję, że nowy menadżer latem postara się jednak o lepszego defensywnego pomocnika. Wataru do rotacji będzie pasował, jak ulał, wobec odejścia Thiago, o którym już w sumie zapomniałem rok temu.
Dwa pudła, czy falstarty transferowe, a trzeci strzał w 10.
Podejrzewam że Caicedo pod Kloppem mógłby być w gronie najlepszych 6 świata, Lavia to może jakaś rodzina z Keitą, ale mamy Endo i też jest dobrze.
Do tego dość duża kwota transferu i czteroletni kontrakt.
Teraz z perspektywy czasu należy powiedzieć, ze to był dobry transfer.