AVL
Aston Villa
Premier League
13.05.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1178

Tydzień z Billem Shanklym na LFC.pl


W klubie piłkarskim istnieje św. Trójca – zawodnicy, menadżer i kibice. Taka była filozofia Billa Shankly’ego, taka jest filozofia Liverpoolu dzisiaj. Shankly, to postać, która jest znana chyba każdemu fanowi the Reds. To człowiek – legenda. Pragniemy Państwu zaoferować serię artykułów, które przedstawią ową postać od innej strony – widzianą zarówno oczyma znanych dziennikarzy, jak i jego najbliższych współpracowników i przyjaciół.

Pora ku temu wydaje się odpowiednia – wszyscy mamy nadzieję, że powrót Kenny’ego Dalglisha, będzie powrotem do czasów wielkiego Liverpoolu kroczącego drogą, którą wytyczył właśnie Bill Shankly. Oczywiście wszystko jak zwykle rozstrzygnie się na boiskach, jednak powrót do tradycji Boot Roomu i menadżera, którego uwielbiają kibice na całym świecie może nam tylko pomóc.

Dzień, w którym zatrzęsła się Ziemia

Zeszłej nocy, pan Bill Shankly, menadżer Huddersfield Town FC został mianowany nowym menadżerem Liverpool Football Club, zastępując na tym stanowisku pana Phila Taylora, który złożył rezygnację 17 listopada. Pan Shankly zaakceptował proponowane mu warunki, ale zgodził się pozostać jeszcze jeden miesiąc na Leeds Road, chyba że okoliczności pozwolą mu na wcześniejsze przenosiny.

Te niepozorne słowa opublikowane przez dwie gazety z Liverpoolu – Daily Post i Echo w poniedziałkowy poranek 1 grudnia 1959 roku wypowiedziane zostały przez niepozornego prezesa, niepozornego klubu, który ogłosił przybycie naprawdę wybitnego człowieka. Kiedy T.V. Williams potwierdził nominację Williama Shankly’ego na menadżera, niewielu mogło przewidzieć, że podjął on decyzję, która tak dramatycznie zmieni kształt klubu na zawsze.

50 lat temu Liverpool, zamiast podążać na przód, cofał się. Wszystko w tym klubie było nędzne. Anfield było zrujnowane, boiska w Melwood znajdowały się w stanie upadku, a zespołowi, delikatnie mówiąc brakowało kierownictwa.

W 1959 Liverpool, grający wtedy w Second Division odniósł prawdopodobnie najbardziej upokarzającą porażkę w historii, ulegając 2-1 poza ligowemu zespołowi Worcester City w FA Cup. W żadnym razie zespół nie miał żadnego kształtu, formy, a na stanowiskach kierowniczych zachodziły nieustanne zmiany. Kiedy więc Williams, człowiek obdarzony wielką władzą, której nie bał się używać w sferach Liverpoolu ogłosił, że Shankly zastąpi Taylora, kibice nie mieli zbyt wielkich oczekiwań, tym bardziej że osiągnięcia nowego menadżera nie zwiastowały sukcesów.

Tak, to prawda. Był on wyróżniającym się zawodnikiem Preston North End, ale nie zadziwił wszystkich na swoich poprzednich stanowiskach w Carlisle, Grimsby, Workington i Huddersfield. Co więcej został on nawet już raz pominięty – w 1951 roku – na rzecz Dona Welsha, co nasuwa myśl, że dyrektorzy the Reds gorąco pragnęli powrócić do dni z 1947 roku, kiedy drużyna po raz ostatni zdobyła tytuł.

Shankly wniósł jednak na Anfield falę orzeźwienia, entuzjazmu i determinacji, żeby obudzić tego śpiącego giganta z jego drzemki. Od momentu, w którym 14 grudnia wjechał on swoim Austinem A40 na teren Melwood, nic nie było już takie same.

- Jestem bardzo szczęśliwy i dumny, że zostałem wybrany na menadżera Liverpoolu FC, klubu z tak wielkim potencjałem – powiedział wtedy. Według mnie, Liverpool ma tłum zwolenników, którzy podczas meczów pokazują swoją wielką klasę.

- Oni zasługują na sukces i mam nadzieję, że na swój skromny sposób, będę zdolny, żeby go osiągnąć. Nie będę składał żadnych obietnic, oprócz jednej. Chętnie włożę w to tyle pracy, ile tylko będę mógł.

Od tego momentu Liverpool poddał się urokowi Shankly’ego. To był postępowy myśliciel i innowator obdarzony całkowitą pewnością siebie. Piłka nożna była całym jego życiem, a z tymi, którzy nie odbierali na tych samych falach rozprawiał się szybko. Głupców nie tolerował.

Czasami bywał wybuchowy, wyprzedzał jednak swoje czasy. Leslie Edwards, który pełnił wówczas funkcję korespondenta Liverpool Echo, całkowicie poruszony jego pasją poczynił kilka błyskotliwych uwag po ich pierwszym spotkaniu.

- Ma charakter ten nowy menadżer Bill Shankly – napisał Edwards. Jest zwolennikiem takiej gry, jaką widuje się na kontynencie. Ten człowiek bez niczego uważa, że jest równie ważny jak człowiek z piłką u nogi.

- Jeżeli każdy fan na Anfield miałby okazję porozmawiać z Shankym tak, jak ja, nie miałby wyboru, musiałby przyznać z zachwytem, że ten gość jest naprawdę szczery. Żadnych papierosów, żadnego alkoholu, tylko pokaźne zapasy ziołowej herbaty z Brazylii. Powodzenia panie Shankly!

Na to trzeba było jednak jeszcze poczekać. Po ocenie składu, który odziedziczył w meczach przeciwko Cardiff City i Charlton Athletic, Shankly zaczął wprowadzać styl gry, jaki ze sobą przyniósł z Ayrshire – prostą taktykę pass and move. Miał także pomysł na to jak podbudować morale drużyny, żądając od swojego składu, żeby zbierał się rano na Anfield, aby razem autokarem jechać do Melwood. Po powrocie zawodnicy siadali razem i jedli wspólny posiłek.

Prawdą jest, że Shankly miał szczęście, że w Liverpoolu był już tak dobry sztab trenerski składający się z Boba Paisleya (trenera rezerw), Reubena Bennetta i Joe Fagana. Nie było jednak przypadkiem, że to oni porzucili przeciętność, obierając kurs na niezwykłość.

Wyglądało na to, że przeznaczeniem ekipy był kolejny rok okupowania zapomnianego środka tabeli, Liverpool zakończył jednak kampanię z takim przytupem, że ostatecznie znalazł się na trzecim miejscu za Aston Villą i Cardiff. Kolejny sezon także zakończyli na trzeciej pozycji, ale w 1962 nadszedł przełom Shankly’ego – Liverpool w cuglach wygrał Drugą Dywizję, strzelając w lidze niesłychane 99 goli, z których 41 zdobył Roger Hunt, zgarniając w sumie 62 punkty. W tym roku swoje debiuty zaliczyli także Ian St John i Ron Yeats, dwaj przyszli giganci Anfield, podczas gdy inny – Ian Callaghan – był na dobrej drodze, żeby stać się stałym elementem prawej strony środka boiska.

Nikogo nie dziwiło więc, że na Anfield powróciły tłumy, a celem, którego Shankly pożądał teraz najbardziej było odebranie Evertonwi pozycji lidera na Merseyside. Powszechnie wiadomo, że przeprowadził się on do domu w West Derby (północne przedmieścia Liverpoolu), którego okna wychodziły na Bellefield – boiska treningowe Evertonu. Z dużym prawdopodobieństwem wygranie tytułu mistrzowskiego First Division w 1964 roku dało mu więcej satysfakcji niż cokolwiek innego.

Ileż było radości przez te 15 niezapomnianych sezonów: pierwsze zwycięstwo w FA Cup (1965), pierwszy europejski finał (1966), pierwsze europejskie trofeum (1973), dwa kolejne tytuły i dwa niezapomniane zespoły zbudowane przez niego.

Właśnie dlatego, kiedy zrezygnował w czerwcu 1974 roku, żeby spędzać więcej czasu ze swoją żoną Nessie, fale wstrząsu rozeszły się znacznie dalej poza granice miasta. Pozostawił klub w wyjątkowych rękach Paisleya, ale to już nigdy nie było to samo.

Shankly, bardziej niż cokolwiek innego przywrócił temu klubowi ducha walki. Bez niego być może te wszystkie celebrowane noce chwały nie miałyby miejsca. Nic dziwnego więc, że jeden z jego najlepszych napastników, John Toshack powiedział, że to on „wynalazł Liverpool”.

Tamtej nocy, kiedy umarł przedwcześnie na skutek problemów z sercem w październiku 1981 roku, na the Kop rozwieszono transparent głoszący „Shankly Lives Forever” (Shankly wiecznie żywy). Po 30 lat, które minęły od tego momentu jego duch nadal żyje na Anfield.

Melwood przeszło oczywiście gruntowne zmiany, ale przy wejściu stoi jego popiersie podpisane jednym z jego emocjonalnych powiedzonek, świadczące o niesłabnącej inspiracji obecnej generacji jego osobą i przypominające im być może kim są i o co walczą. To chyba jednak pomnik Shankly’ego stojący dumnie przed the Kop podsumowuje ostatecznie tego człowieka: „Uszczęśliwiał ludzi” – tak głosi napis na postumencie. Na wiele sposobów robi to nadal.

Dominic King, The Day the Earth Shook

Wstęp: Asfodel

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Stefan Bajcetic o powrocie do gry  (0)
06.05.2024 18:57, Bajer_LFC98, liverpoolfc.com
Rodzinne miasto Slota wierzy w jego sukces  (0)
06.05.2024 18:36, B9K, Sky Sports
Elliott graczem meczu z Tottenhamem  (0)
06.05.2024 17:49, AirCanada, własne
Skrót meczu  (0)
06.05.2024 13:45, Piotrek, liverpoolfc.com
Stu: Gakpo potrzebuje pewności siebie  (1)
06.05.2024 10:06, Loku64, thisisanfield.com
Keane: Jako zawodnik chciałbym grać dla Kloppa  (1)
06.05.2024 09:44, Ad9am_, Liverpool Echo