TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1615

Tydzień z Shanklym na LFC.pl - cz IV


Niechęć do dyrektorów Liverpoolu, wyrażana przez Billa Shankly’ego przy każdej możliwej okazji jest już legendarna. Kto by jednak przypuszczał, że to nie Shankly jako pierwszy wytoczył działa przeciwko biurokracji, ale to biurokracja przez wiele lat znajdowała się w stanie permanentnej wojny z Liverpoolem.

Peter Robinson był blisko tych wydarzeń i opowiedział Davidowi Prentice'owi o dniach, w których kilku anonimowych ludzi stało na drodze legendarnego bossa.

"Bill musiał porwać księgę zasad Anfield"

Ian St John, od stóp w skarpetach, aż po głowę mierzył pięć stóp, siedem i pół cala (171 cm). Kevin Keegan był zaledwie o pół cala wyższy, podczas gdy Ian Callaghan nigdy nie chodził na próby Krainy Gigantów (Land of the Giants, brytyjski serial science-fiction) – wszyscy trzej byli natomiast ikonami Anfield.

Żaden z nich mógł jednak nie podpisać umowy z Liverpoolem, gdyby nie upór Billa Shankly’ego, żeby zerwać ze starymi zasadami i praktykami z posiedzeń dyrektorów, które dusiły klub od lat 50.

Peter Robinson uważany jest za jednego z największych administratorów Anfield, który pracował jako sekretarz, kierownik wykonawczy i wiceprezes, a przez ponad dekadę był jego najbliższym powiernikiem na Anfield. Para ta była totalnie ogłupiona poziomem biurokracji, która przeszkadzała postępowi, gdy Shankly podjął próby wzniesienia swojego „bastionu nietykalności”.

- Myślę, że Bill był odpowiednią osoba w odpowiednim czasie, ponieważ klub z pewnością potrzebował zmian – wyjaśnił Robinson.

- W księdze protokołów z posiedzeń była instrukcja, która rozłożyła mnie na łopatki. Uwaga ta głosiła, że Liverpool nie powinien płacić więcej niż 12 tysięcy funtów za jakiegokolwiek zawodnika. Jeżeli będziemy mieć na uwadze to, że aktualne ceny za każdego topowego zawodnika w latach 50. były znacznie wyższe od tej kwoty, Liverpool dostałby to, za co by zapłacił.

- Była tam także inna uwaga, według której co najmniej dwóch dyrektorów powinno obejrzeć zawodnika przed podpisaniem kontraktu, a on sam, o ile to możliwe powinien mierzyć co najmniej 180 centymetrów wzrostu.

- Oczywiście Bill wszystko zmienił. Za Iana St Johna zapłaciliśmy 37,5 tysiąca funtów, a za Rona Yeatsa 22 tysiące. Pod rządami poprzedników zwyczajnie by ich nie kupiono.

Małe jest piękne: Kevin Keegan podpisuje kontrakt z Liverpoolem w obecności Billa Shankly’ego, Petera Robinsona i Rona Ashmana. Keegan został sprowadzony z Scunthorpe, drużyny z Czwartej Dywizji i kosztował 35 tysięcy funtów.

O ile Shankly był podmuchem wiatru w klubowe żagle, o tyle miał on na swoim pokładzie zdolnego i ambitnego sojusznika pod postacią Erica Sawyera. Jego obecność, jak wierzy Robinson, była decydująca dla nadania odpowiedniego kształtu Liverpoolowi.

- Eric Sawyer pojawił się w tym samym czasie co Bill i został dyrektorem zarządzającym – wyjaśnił.

- John Moores interesował się obydwoma klubami i namawiał dyrektorów Liverpoolu, żeby przyjęli Erica Sawyera na pokład. On wiedział, że klub potrzebuje zmian. Pojawił się tutaj z całkowicie innym punktem widzenia.

- To była spółka. Eric był znakomitym biznesmenem. To on ukształtował imperium Littlewoods w jego obecnej formie (firma zajmująca się handlem wysyłkowym, przyp. M.). On i Bill nie tylko przebudowali zespół, ale zabrali się także za klubowe boiska.

Sawyer, Shankly i Robinson byli wizjonerami, którzy pomogli w transformacji Liverpoolu. Robinson pojawił się wtedy, kiedy klub dopiero co został koronowany na mistrzów ligi i dokładnie pamięta swoje pierwsze oficjalne spotkanie z menadżerem.

- Wcześniej niewiele o nim wiedziałem, ponieważ pracowałem w futbolu dopiero od kilku lat. Po przyjeździe zostałem przywitany przez trzech dyrektorów, którzy spędzili dwie czy trzy godziny na przedstawianiu mnie całemu klubowi, podczas gdy Bill czaił się gdzieś w tle.

- Jak tylko poszli sobie dyrektorzy, zabrał mnie do swojego biura, gdzie spędziłem z nim kolejne dwie godziny, podczas których tłumaczył mi, w jaki sposób dołączyłem do najlepszego klubu na świecie. Potem przeszedł do tego, co myśli o każdym z dyrektorów!

- Spotykałem się z nim co rano, ponieważ zawodnicy przebierali się na Anfield, a potem autokarem jechali do Melwood. Czasami po treningu, przy filiżance herbaty spędzaliśmy razem pół godziny, a ja później z dużym prawdopodobieństwem mogłem odebrać od niego może trzy czy cztery telefony każdego wieczoru.

Serdeczny stosunek Robinsona do Shankly’ego oznaczał, że to on został poproszony o wpływ na zmianę decyzji Shanksa, kiedy w 1974 roku dostarczył on sensacyjną wiadomość, która całkowicie zszokowała Anfield.

- Siedziałem w swoim biurze, kiedy przyszedł powiedzieć mi, że chce zrezygnować. Zadzwoniłem do prezesa. Jacyś ludzie przyszli z nim porozmawiać, a ja zdobyłem się na ostatnia próbę wyperswadowania mu tego.

- Myślę, że byłem tak blisko niego jak nikt inny i desperacko próbowałem go nakłonić do zmiany decyzji.

- Spędziłem godzinę próbując tego dokonać. Wiedziałem, że jestem w stanie przekonać dyrektorów, żeby zaproponowali mu każdą posadę w klubie jaką by tylko chciał dostać, gdyby został i powiedziałem, że jeżeli się na to zgodzi to otrzyma każdy tytuł.

- Inni ludzie w klubie, jak Bob Paisley i Joe Fagan czuli dokładnie to samo, ale on nie chciał zmienić swojego postanowienia.

- Popełnił błąd. Powiedziałem mu, że się myli. Tak też się stało, ale trzeba wziąć pod uwagę jak trudne w tamtych czasach było prowadzenie klubu. Dzisiaj jest to o wiele łatwiejsze.

- Kluby były wtedy bardzo pro-dyrektorskie. Co tydzień odbywały się spotkania z dziewięcioma dyrektorami, na które Bill musiał przychodzić i składać pisemny raport na temat pierwszego, drugiego, trzeciego i czwartego zespołu, potem zaś odpowiadać na ich głupie pytania różnego rodzaju.

- Dyrektorzy zmieniali się co trzy lata, Billowi było więc trudno skonstruować dla nich jakąkolwiek formę raportu i nienawidził tych spotkań.

- Zdarzało się, że mówił o swoich planach, a potem w prasie pojawiały się przecieki o zawodnikach, których chciał ściągnąć.

- Mówiłem mu: "Jeżeli tak nie lubisz tych spotkań, dlaczego więc nie znajdziesz sobie jakiegoś meczu, na który można się wybrać, kiedy oni mają te swoje zebrania?"

- Stopniowo zaczął on chodzić na nie co dwa tygodnie, a potem tylko raz w miesiącu. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy go kryłem.

David Prentice, "Bill had to rip up Anfield rule book"

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Jak Merseyside stało się 51. stanem USA  (0)
21.12.2024 20:57, Kubahos, The Athletic
Alisson o nowych trenerach bramkarzy  (0)
21.12.2024 20:34, FroncQ, liverpoolfc.com
Zubimendi o powodach odrzucenia oferty The Reds  (5)
21.12.2024 15:00, Mdk66, thisisanfield.com
Statystyki przed starciem ze Spurs  (0)
21.12.2024 14:56, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Tottenham: Przedstawienie rywala  (0)
21.12.2024 14:52, A_Sieruga, liverpoolfc.com
Keïta o obecnej formie Liverpoolu  (2)
21.12.2024 13:10, K4cper32, liverpool.com
Sytuacja kadrowa Liverpoolu i Tottenhamu  (0)
21.12.2024 11:22, BarryAllen, liverpoolfc.com
Darwin Nunez bliski zawieszenia  (5)
21.12.2024 10:51, Tomasi, thisisanfield.com