Podważona pozycja Rodgersa
Kiedy były menedżer Swansea objął stery klubu z Merseyside, sądził, że pod jego władzą znajdą się również kwestie dotychczas znajdujące się pod jurysdykcją dyrektora sportowego. Jednak przebieg okienka sugeruje co innego. Największym problemem Rodgersa w procesie pozyskania Clinta Dempseya nie okazał się brak pieniędzy właścicieli klubu, ale brak zaufania z ich strony.
Owa nieufność spowodowała wybuch kolejnej z kolei opery mydlanej na Anfield, tym razem zaledwie przed trzecią ligową kolejką
Zanim 1 czerwca Brendan Rodgers został ogłoszony następcą Kenny’ego Dalglisha, przeszedł trzy rundy rozmów z Johnem W. Henrym i Tomem Wernerem, które upewniły ich, że należy powierzyć mu zarządzanie klubem. Jednocześnie porzucili plany zatrudnienia dyrektora sportowego. Żaden złowrogi cień postaci w stylu Louisa van Gaala nie będzie padał na młodego trenera, nie pojawi się między nimi rywalizacja. Nowozatrudniony menedżer sam zajmie się ‘sprawami sportowymi’.
Słowa Rodgersa na optymistycznej piątkowej konferencji prasowej, nie zmąconej nerwami ostatniego dnia okienka transferowego okazały się prorocze: - Czuję się lepiej, kiedy mam nad wszystkim kontrolę. Nie mam obsesji na punkcie władzy. Chodzi mi o to, że muszę czuć mój wpływ na zespół i mieć bezpośredni kontakt z właścicielami. Kiedy to przestaje być jasne, pojawiają się problemy.
. Nie była to radykalna zmiana angielskiego modelu zarządzania przewidzianego dla Liverpoolu przez FSG, ale próba subtelnego kompromisu ze strony właścicieli, chcących, aby nowy menedżer zaczął karierę z czystą kartą.
Przeskoczmy do czwartkowej nocy. Rodgers pozwolił Andy’emu Carrollowi na dołączenie do West Hamu na zasadzie wypożyczenia nie zabezpieczywszy żadnego uzupełnienia na jego miejsce. Po zapewnieniu Liverpoolowi fazy grupowej Ligi Europy zwycięstwem nad Hearts, Irlandczyk z Północy zadzwonił do Bostonu w sprawie Dempseya. Rodgers był świadomy preferencji FSG, używając terminologii z listu otwartego Henry’ego do kibiców ‘samowystarczalnej puli młodych graczy przepojonych tradycjami klubu’ a nie ‘drogich, krótkoterminowych rozwiązań, które mogą służyć jedynie przez kilka lat’. Był również świadomy obaw właścicieli, którzy za czasów Dalglisha i Damiena Comolliego wydali fortunę na Carrolla, Stewarta Downinga, Jordana Hendersona i Charliego Adama. Po tamtych doświadczeniach odmówili ugięcia się pod żądaniami finansowymi Gylfiego Sigurdssona jeszcze zanim Islandczyk skończył na White Hart Lane.
Ale po obcięciu budżetu na pensje i odzyskaniu poprzez transfery i wypożyczenia ponad jednej trzeciej z 29 mln funtów, które wydał tego lata, (przez co pozostał tylko z Luisem Suarezem i Fabio Borinim w ataku) Brendan Rodgers miał powody by sądzić, że FSG stanie po jego stronie i pomoże mu sprowadzić 29-letniego napastnika, zdobywcę 23 bramek w poprzednim sezonie, który był zdesperowany by dołączyć do Liverpoolu. Odpowiedzieli mu proponując Fulham mniej niż sumę zaoferowaną przez Aston Villę – czy to 3 miliony funtów jak twierdzi Fulham czy też 4 miliony jak chce Liverpool. W każdym razie ta kwota była znacząco niższa niż 5 milionów plus dodatki zaproponowane przez Villę. To posunięcie podważyło zdanie Rodgersa i zadało mu cios. Po raz kolejny podnosi się kwestię kto doradza FSG?
Zważywszy na fakt, że pierwszą nominacją ze strony właściciela był Comolli, którego szybko awansowano na Dyrektora ds. Piłki Nożnej, łatwo zauważyć, że na początku panowania FSG poziom doradztwa był bardzo wątpliwy. Po niedzielnej porażce z Arsenalem Rodgers powiedział: - Istnieją kwestie operacyjne, które musimy rozwiązać.
Klubowym transferom tego lata nie pomagał fakt, że Manchester City wypowiedział umowę Dave’owi Fallowsowi po tym jak ten zaakceptował ofertę pracy jako szef scoutingu w Liverpoolu a także wrażenie, że FSG ufa bardziej danym przedstawianym przez szefa analityków Michaela Edwardsa niż samemu menedżerowi klubu.
List otwarty Henry’ego brzmi jak odpieranie zarzutów kibiców przedstawianych na Twitterze od feralnego piątkowego wieczoru. Wyraża również wyostrzoną wrażliwość klubowego kierownictwa. Mosty pomiędzy właścicielami a menedżerem nie zostały jeszcze spalone, ale przyjęcie na siebie ostrzału wyrażonego przez media społecznościowe jest niczym w porównaniu z tym, co może czekać Rodgersa na ławce trenerskiej, kiedy grzechy ostatniego dnia okienka transferowego zbiorą swoje żniwo.
Andy Hunter
Komentarze (7)
tfu tfu tfu...
No comment.
niezazdroszcze mu bo tak jak go potraktowali brakiem zaufania i ogolna arogancja to szkoda gadac. YNWA Brendan