Tony Evans o Hillsborough
Andrew Devine nigdy nie mówił o tym, co się z nim stało w słoneczny wiosenny dzień 23 lata temu. Od tego czasu nie mówił już wcale - opisuje Tony Evans w swoim artykule.
Miał dopiero 22 lata, kiedy wybrał się na mecz piłkarski. Był to półfinał Pucharu Anglii na Hillsborough pomiędzy Liverpoolem a Nottingham Forest. Przez pierwszą część swojego życia był normalnym, zdrowym i szczęśliwym człowiekiem. Obecnie pozostaje w stanie wegetacji przez ponad pół życia po tym, jak był pozbawiony dopływu tlenu pod naporem tłumu na trybunie zachodniej, zwanej Leppings Lane End.
Nikt nie ma prawa mówić, że 96 osób, które poniosły śmierć 15 kwietnia 1989 roku bezpośrednio w wyniku zdarzenia, miało szczęście. Wydaje się jednak, że mamy do czynienia z okrutną formą języka, nazywając go "ocalonym".
W środę, gdy Niezależna Komisja Hillsborough (NKH) przedstawi raport, który powinien być ostatecznym i niepodważalnym sprawozdaniem z przebiegu i rezultatów katastrofy, jest mało prawdopodobne, że Devine, którym opiekuje się kochająca rodzina, będzie miał świadomość.
Wnioski komisji powtórzą to, czego dowiedzieliśmy się z Raportu Taylora o przyczynach katastrofy. Z drugiej jednak strony pojawi się więcej informacji, które pozwolą zrozumieć interpretację zdarzeń. Dużo więcej.
Po 20 miesiącach badania prawie pół miliona dokumentów, NKH odsłoni skalę tuszowania błędów w ciągu godzin, dni i tygodni po tragedii, jak również rzuci światło na to, jak polityczna ingerencja na najwyższym szczeblu miała wpływ na relacjonowanie i postrzeganie wydarzeń na Hillsborough. Oszałamiająca skala zacierania błędów będzie wymagała dalszych badań, a być może nawet komisji śledczej.
Materiały dowodowe zostały sfałszowane i przepadły. Funkcjonariusze policji byli zastraszani, by zmienić swoje zeznania. A wszystko to w kontekście zaaranżowanej kampanii, której celem było obarczanie kibiców zbiorową odpowiedzialnością za ofiary śmiertelne i odwrócenie uwagi od policji z hrabstwa South Yorkshire.
Wreszcie możemy przybliżyć się do poznania prawdy, tego samego stwierdzenia, które wypaczył Kelvin MacKenzie w podłym nagłówku The Sun widniejącym nad artykułem, który oskarżał kibiców Liverpoolu o okradanie zwłok ofiar katastrofy, oddawanie moczu na policję i dopuszczenie się lubieżnych czynów nad zwłokami młodej kobiety.
Byłem częścią tego tłumu. Zawsze pytam tych, którzy wierzą w kłamstwa '89 roku, o to samo. Czy postąpiłbyś tak samo? Nikt nigdy nie odpowiedział twierdząco. Nikt nigdy nie był w stanie odpowiedzieć na kolejne pytanie: to powiedz mi, dlaczego uważasz, że dopuściłbym się takiego aktu?
Przedmiotem dyskusji powinna być najgorsza porażka służby ratunkowej w historii Wielkiej Brytanii, nie zaś próba odwrócenia uwagi i zarzuty chuligaństwa, w które wiele osób było gotowych uwierzyć. Niektórzy nadal wierzą.
W tym roku znaczna liczba kibiców Chelsea na Wembley zakłóciła minutę ciszy podczas obchodów rocznicy, skandując "mordercy" i "zabiliście własnych fanów". Zwolennicy innych klubów, którzy, być może mają bardziej subtelne wyobrażenie o sobie, śpiewają: "gdyby nie Scouserzy, moglibyśmy jeszcze stać".
Katastrofalne zaniedbanie jednostek policji, które naraziło tysiące mężczyzn, kobiet i dzieci na niebezpieczeństwo, zabijając 96 z nich, staje się bronią w tak zwanych "żartach" piłkarskich. Gdzieniegdzie słychać pojękiwania, że trybuny stojące nie są już stałym elementem gry. To przygnębiające.
Nie wszyscy kibice są tak krótkowzroczni i pozbawieni wyobraźni. Wsparcie jakie uzyskały kampanie na rzecz Hillsborough w świecie sportu podnosi na duchu. Wielu fanów dostrzega kwestie bezpieczeństwa publicznego czy udzielenia wotum zaufania rządowi by ten zapewnił sprawiedliwość.
Nawet te najbardziej niespodziewane postacie dołożyły swój udział na rzecz poszukiwania prawdy. W czerwcu Eric Cantona wszedł na scenę, dołączył do zespołu Justice Tonight i wyraził poparcie dla kampanii, uznając, że sprawa jest zbyt ważna, aby przysłoniło ją poczucie przynależności.
W środę zobaczymy pierwsze kroki podjęte w kierunku naprawy szkód wyrządzonych 23-latkowi. Po tych wszystkich latach, ci, którzy popełnili fatalne pomyłki, a potem kłamali w sprawie Hillsborough, mogą być zmuszeni do przyjęcia odpowiedzialności. Winne konkretne osoby mogą nie mieć innego wyjścia, jak wyznać swoją własną winę.
Krewni zmarłych mogą w końcu znaleźć jakieś zakończenie, aczkolwiek nikt nie czerpie z tego przyjemności. O prawdą nie powinno się walczyć tak ciężko. I nawet jeśli ci, którzy tak zawzięcie prowadzili kampanię powinni otrzymać oklaski za ich osiągnięcia, jak można być szczęśliwym, kiedy Andrew Devine i jego rodzina każdego dnia przechodzą niewyobrażalne piekło?
Plama na piłkarskim charakterze może zostać usunięta w środę, ale nikt nie może czuć się dobrze na skutek splotu przykrych wydarzeń, które doprowadziły nas do tego punktu. W tej historii nie ma żadnych zwycięzców.
Przeczytaj także: Powrót do koszmaru z Hillsborough
Komentarze (1)