Rodgers nie będzie sprzedawał
Zgodnie z tym, co mówi Ian Ayre, Brendan Rodgers nie znajdzie się pod finansową presją, która zmusi go do sprzedaży zawodników, pomimo tego, że roczny raport finansowy wykazał 40,5 miliona strat – pisze we wtorkowym wydaniu The Times Tony Barrett.
Wysokość strat została ujawniona w poniedziałkowym rozliczeniu za okres 10 miesięcy, kończący się 31 maja ubiegłego roku. Wiadomość o wzroście zadłużenia netto z 68 milionów funtów w latach 2010-2011 do 87 milionów funtów skłoniła dyrektora zarządzającego do stwierdzenia, że „żadna kompetentna osoba nie powiedziałaby, że rozliczenia te można uznać za dobre”.
W klubie oczekuje się jednak, że kolejne rozliczenie ukaże znacznie zdrowszy obraz finansów, zwłaszcza, że pod uwagę zostaną wzięte dochody z wartego rocznie 20-milionów funtów kontraktu sponsorskiego z Warriorem. Dodatkowo zredukowane zostały także aż o 15 milionów koszty pensji, gdyż klub opuściło kilku zawodników przodujących dotychczas na liście płac.
Brak gry w Lidze Mistrzów i lukratywnych dochodów z tego źródła zmusza Liverpool do dalszego ograniczania wydatków. Ayre utrzymuje jednak, że znajdą się pieniądze na kolejne transfery Rodgersa, a o tym, kto będzie musiał opuścić Anfield zadecyduje menadżer, a nie finanse klubu.
- Nikogo nie sprzedamy z powodów finansowych - powiedział Ayre. - Jeżeli ktoś zostanie sprzedany, powodem tego będzie decyzja menadżera, który uzna, że zawodnik ten nie spełnia jego wymagań.
- Nie ma paniki z naszej strony. Czujemy, że czynimy postęp i cały czas się rozwijamy.
W przypadku, gdy finanse klubu wyglądałyby podobnie w przyszłym roku, Liverpool nie spełniłby finansowych regulacji Fair Play (ang. FFP) nałożonych przez władze Premier League, według których limit rocznego zadłużenia może wynieść maksymalnie 35 milionów funtów.
W takim przypadku właściciel Liverpoolu - Fenway Sports Group (FSG) - może zaliczyć niedawno zaciągniętą pożyczkę od zależnej spółki w kwocie 47 milionów funtów na poczet udziałów w klubie, żeby uniknąć kary.
- To jest decyzja właścicieli - powiedział Ayre. - Teraz jednak nie wydaje mi się, żeby było to konieczne. Jesteśmy przekonani o tym, że w odpowiednim czasie spełnimy wymagania stawiane przez FFP.
- W najbliższych latach, zgodnie z tym, co dyktują nam zasady, będziemy dążyć do osiągnięcia progu rentowności. Najnowsze reguły wymagają od ludzi ograniczenia wydatków i wynagrodzeń. Podporządkujemy się temu tak samo, jak wszyscy inni.
Trzy lata temu, gdy spirala długu wzrosła do 237 milionów funtów, a koszty zadłużenia sięgnęły 30 milionów rocznie, pojawiły się obawy, że Liverpool Toma Hicksa i George'a Gilletta przejdzie pod zarząd zewnętrzny. Ayre nalega, że obecna sytuacja wygląda zupełnie inaczej, pomimo tego, że wiele rzeczy musi się jeszcze zmienić.
- Liczby, o których mowa są dobrze znane - powiedział. - W obecnej sytuacji finansowej nie mamy już tak wyniszczającego czynnika, a pożyczka między spółkami nie jest oprocentowana.
Liverpool w liczbach:
70 %
Odsetek przychodów Liverpoolu, które wydaje się na płace
9,6 miliona funtów
Wysokość odpraw byłych pracowników klubu
151 milionów funtów
Finansowa przewaga Manchesteru United nad Liverpoolem pod względem rocznych dochodów
15 milionów funtów
Wysokość płac, które odciążyły Liverpool w ciągu ostatnich 12 miesięcy
49 milionów funtów
Szacunkowe wydatki Brendana Rodgersa od czasu mianowania go menadżerem ubiegłego lata
Tony Barrett
Komentarze (4)
A zatem nie oczekujmy piłkarzy pokroju Cavani w najbliższej przyszłości.
Hummelsy, Cavani, Ville tylko powiększą tę dziurę.
Rezygnacja z Wisdomów, Shelveyów, Borinich byłaby błędem i krokiem w stronę PSG, Man C itd.
Głęboko wierzę, że z tym składem w przyszłym sezonie jesteśmy w stanie osiągnąć top 5.