Jak Shankly zmienił drużynę
W związku z obchodami 100. urodzin Billa Shankly’ego przyjrzymy się różnym obszarom klubu, które zrewolucjonizował wielki Szkot w czasie swoich 15-letnich rządów na Anfield. Dzisiaj zwrócimy uwagę na zespół.
W Melwood, na przestrzeni ostatnich pięciu dni, działo się bardzo dużo, jeśli chodzi o transfery.
Srebrne vany z przyciemnianymi szybami przyjeżdżały i wyjeżdżały, podpisywano kontrakty, udzielano wywiadów, trzymano koszulki i pozowano do zdjęć.
Korespondenci stali przed bramami kompleksu i starali się relacjonować wszystko dla Sky Sports News w te jakże emocjonujące dni. Chcieli podawać najnowsze informacje jak najszybciej.
Rekordowa ilość pieniędzy okrążyła piłkarski świat, a kibice zdają się wiedzieć wszystko o nowych nabytkach ukochanych drużyn za sprawą stron internetowych, forów czy Twittera.
Wszystko to bardzo kontrastuje z czasami, w których Sammy Reid został pierwszym zakupionym przez Billa Shankly’ego zawodnikiem Liverpoolu. Był to luty 1960 roku.
Shankly był menadżerem the Reds przez dwa miesiące. Udało mu się zakupić młodziana z Motherwell za 8 tysięcy funtów.
Był już w Melwood, które ocenił surowo i zarządził zmiany, po czym zdecydował się zrewolucjonizować sposoby prowadzenia treningów. Teraz przyszła kolej na drużynę.
Krótko po tym, jak został mianowany nowym trenerem, Shankly zasiadł na trybunach Anfield by zobaczyć, jak drużyna wybrana przez zarząd klubu przegrywa z Cardiff 4:0.
– Po tamtym meczu wiedziałem, że drużyna nie jest wystarczająco dobra – powiedział Shankly. – Przez następny miesiąc spisywałem listę 24 zawodników, którzy powinni odejść i odeszli w ciągu roku.
Starzejąca się ikona, Billy Liddell, rozegrał jeden mecz przed odejściem z Anfield pod koniec debiutanckiego sezonu trenera. Sześciu piłkarzy odeszło za darmo.
Szkot jednak wiedział kogo potrzeba, by tchnąć nowe życie w Liverpool. Jako pierwszego chciał ściągnąć Denisa Lawa, którego znał z pracy w Huddersfield.
Law, który później stał się legendą Manchesteru United, mógł przyśpieszyć budowę wielkiej drużyny z Merseyside, gdyby zarząd zdecydował się spełnić prośbę Shankly’ego i go zakontraktować. Jednak stało się inaczej i zawodnik w marcu 1960 roku dołączył do Manchesteru City. Był wtedy najdroższym piłkarzem na Wyspach i kosztował the Citizens 65 tysięcy funtów.
Następnym celem wielkiego trenera był Jack Charlton, brat Bobby’ego. Nie udało się jednak porozumieć w sprawie najlepszego obrońcy Leeds, które broniło się przed spadkiem.
Tak więc pierwszym transferem nowego bossa został Sammy Reid. Trudno jednak trafić na jego nazwisko, gdy spojrzy się do jakiegokolwiek źródła związanego z klubem. Jest tak ponieważ pierwszy transfer legendarnego menadżera nie zagrał w czerwonej koszulce ani minuty i opuścił Anfield niedługo później.
Kevin Lewis, Gordon Milne i Alf Arrowsmith pozwolili kibicom zapomnieć o początkowych trudnościach Shankly’ego na rynku transferowym.
Zaś pewnego niedzielnego ranka, w roku 1961, Shankly siada ze swoją ulubioną gazetą, the Daily Post i wita go nagłówek: „St. John chce odejść”.
Ian St. John wyraźnie okazywał chęć opuszczenia Motherwell. Szkocki menedżer, który monitorował sytuację napastnika przez trzy lata, zdecydował się wkroczyć do akcji.
– Od razu chwyciłem za telefon. Następnego wieczora byliśmy w Motherwell – napisał Shankly w swojej autobiografii.
– Pamiętam jak mówiłem Ericowi Sawyerowi, dyrektorowi klubu, „on nie jest po prostu dobrym środkowym napastnikiem, to jedyny środkowy napastnik grający w piłkę”. Wystosowaliśmy ofertę wysoką na 37,5 tysiąca funtów i następnego dnia St. John był nasz.
Cztery miesiące później, w lipcu 1961, do drużyny dołączył olbrzymi Ron Yeats. On i Saint stali się kluczowymi elementami wielkiej jedenastki Liverpoolu pod wodzą Szkota.
Shankly poszukiwał do swojej drużyny rdzenia, wokół którego mógł budować zespół. Właśnie ci dwaj zawodnicy okazali się nim być. Mieli odpowiedni charakter i wymagane umiejętności.
Dodając do tego wychowanków, którym menadżer poświęcał nie mniejszą uwagę, takich jak Ian Callaghan, Tommy Smith i Roger Hunt, nie można się było dziwić, że w 1962 roku klub trafił z powrotem do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Dwa lata później przyszedł tytuł mistrzowski.
Wtedy rywalizacja toczyła się ze wspaniałym Tottenhamem i posiadającym George’a Besta, Bobby’ego Charltona i Lawa Manchesterem United. To oni rządzili krajem.
Nawet oni nie mogli jednak złamać ducha, którego zaimplementował drużynie Shankly. Przyświecała im mantra „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.
Drużyna była ciężka do pokonania. Grała szybką, dobrą piłkę. W zespole było wielu utalentowanych graczy, którzy pod wodzą Szkota grali ponad swoje możliwości.
W 1965 przyszedł pierwszy tryumf Liverpoolu w FA Cup. Prawdopodobnie klub wygrałby też puchar Europy, gdyby nie rewanż z piekła rodem przeciwko Interowi Mediolan.
Rok później drużyna Shankly’ego ponownie cieszyła się z mistrzostwa. Przewaga nad drugim Leeds wynosiła sześć punktów. Było to jednak ich ostatnie trofeum na najbliższe 7 lat.
Dlaczego tak się stało? Shankly sam przyznał, że to on podjął decyzję o nieodmładzaniu składu. Był zbyt lojalny wobec zawodników, którzy tak wspaniale realizowali jego pomysły.
Zbyt mocno wierzył w drużynę.
– Myślałem, że większość z nich da radę grać dłużej na takim poziomie – przyznał – Wygrali ligę, FA Cup i znowu ligę.
– Gdy teraz o tym myślę, to niektórzy naprawdę mogli już nie dawać rady.
Shankly był już na krawędzi, udało mu się jednak utrzymać stanowisko. Wtedy, z początkiem lat siedemdziesiątych, po trzech latach bez trofeów, zdecydował się na przebudowę drużyny.
Liverpool nie zajmował wysokich miejsc w tabeli i Szkot wiedział, że potrzebuje świeżej krwi.
Kluczowym punktem wydaje się być luty 1970 roku, kiedy Barry Endean w 63. minucie zdobył dla Watford gola, który okazał się być jedynym w meczu szóstej rundy FA Cup.
– Wtedy wszystko się zmieniło – wyjaśnił Shankly – Po Watford wiedziałem, że mam jeszcze dużo pracy, jeśli chodzi o drużynę. To trzeba było zrobić. Chciałem tego dla siebie, swojej rodziny, Liverpoolu i kibiców.
Gerry Byrne był zmuszony skończyć swoją karierę przez kontuzję. St. John, Hunt, Yeats i Tommy Lawrence zostali odsunięci na dalszy plan.
Zastąpili ich Alec Lindsay, Steve Heighway, John Toshack i Brian Hall. Oni i obecni już w klubie Emlyn Hughes oraz Ray Clemence, mieli budować nowy zespół.
Brakowało jednak kropki nad i. Elementu, który pozwoliłby zespołowi wrócić na szczyt. Ten element odnaleziono w maju 1971 roku. Nazywał się Kevin Keegan.
– Został od razu rzucony na głęboką wodę i natychmiast stał się twarzą zespołu. Tchnął weń nową energię, świadomość i umiejętności. Inspirował drużynę – tak Shankly mówił o Angliku.
Przebudowany zespół sięgnął po Puchar UEFA w 1973 roku, który był pierwszym trofeum Liverpoolu na arenie międzynarodowej i zdobył FA Cup rok później. Był to ostatni oficjalny mecz szkockiego trenera.
Paisley po przejęciu drużyny poprowadził ją do kolejnych sukcesów. Korzystał z dziedzictwa Shankly’ego i wyeliminował niektóre mankamenty, dzięki czemu dominacja trwała jeszcze długi czas.
W Liverpoolu wiedziano już, że piłkarzy, którzy zbliżają się do końca swoich najlepszych lat trzeba zastąpić. Trzeba to robić płynnie i być na to gotowym. Drużyna musi się zmieniać, najlepiej z pomocą młodych zawodników.
Im mniej drastyczne są te zmiany, im łatwiej piłkarzom się do nich przystosować, tym lepsze wyniki będą osiągane na boisku.
Phil Reade
Komentarze (2)
Pierwszy transfer, pierwszy mecz, fiasko sprowadzenia gwiazdy, dużo tych podobieństw, "Drużyna była ciężka do pokonania. Grała szybką, dobrą piłkę."
no i najsmaczniejsze:
"Dwa lata później przyszedł tytuł mistrzowski."