Lazar: Wiele od siebie wymagam
Nowy nabytek klubu, Lazar Marković wyznał, iż nie przejmuje się kwotą, jaką za niego zapłacono. Młody Serb entuzjastycznie podchodzi do wyzwania i stawia sprawę jasno: „Jestem tu, by zdobyć tytuł”.
Pozyskany z Benfiki 20-letni skrzydłowy ma nadzieję na debiut w poniedziałkowym meczu z Manchesterem City. Serb zmagał się ostatnio z urazem ścięgna podkolanowego, którego nabawił się podczas przedsezonowych przygotowań w Stanach Zjednoczonych.
Brendan Rodgers widzi w Markoviciu jednego z najbardziej ekscytujących talentów w Europie. Sam zainteresowany jest pewien, że będzie w stanie udowodnić prawdziwość tych słów.
– Nie boję się wyzwań – zadeklarował Serb. – Tak samo czułem się, gdy przebywałem w Partizanie na okresie próbnym, gdy zgłosiła się po mnie Benfica i w końcu gdy Liverpool zasygnalizował chęć pozyskania mnie.
– Wierzę w siebie i w stale towarzyszące mi szczęście. Mam wiarę w ludzi, którzy odgrywają ważną rolę w mojej karierze. Dlatego właśnie idę do przodu, spełniając swe marzenia.
– Nie jestem najdroższym piłkarzem tego lata. Nawet jeśli tak by się stało, nie przejmowałbym się tym. Nigdy nie myślałem o niczym przez pryzmat pieniędzy, nigdy – zarówno w życiu osobistym, jak i karierze.
– Droższy od innych – co to w ogóle znaczy? Absolutnie nic. Wyznacznikiem wartości w piłce nożnej nie jest pieniądz, lecz postawa na boisku.
– Kibice Liverpoolu zapewne wiele ode mnie oczekują. Ja sam dużo od siebie wymagam, podobnie jak ludzie, którzy napracowali się, by mnie tu sprowadzić.
– Nie boję się tremy i prawdę mówiąc, wprost nie mogę się doczekać, by w końcu zagrać dla Liverpoolu.
Mimo młodego wieku, Marković może się już pochwalić bogatą kolekcją medali – każdy z czterech sezonów na profesjonalnym szczeblu kończył się dla Serba zdobyciem mistrzostwa. Trzykrotnie świętował tytuł z Partizanem, zaś rok temu w barwach Benfiki sięgnął po potrójną koronę. Portugalczycy byli bliscy zdobycia jeszcze jednego trofeum, lecz przegrali w finale Ligi Europy. Marković bardzo chciałby kontynuować tę zwycięską passę już w barwach the Reds.
– Rywalizacja jest bardzo zacięta, jednak ja nie przyszedłem tu, by walczyć o szóste czy siódme miejsce – powiedział. – Klub i fani zasługują, by najważniejsze trofeum powróciło do ich rąk. Cudownie byłoby być częścią pokolenia, które odzyskało tytuł.
– Będziemy walczyć o zwycięstwo zarówno w Premier League, jak i w Lidze Mistrzów. Dostrzegam wiele powodów do optymizmu, to bardzo ambitny klub.
W ostatnim sezonie w Portugalii Serb wiele się nauczył i pragnie rozwijać się teraz pod okiem nowego opiekuna, Rodgersa.
– Przez ten rok w Benfice bardzo dojrzałem, stałem się poważniejszy, silniejszy fizycznie, wiele dowiedziałem się o taktycznych aspektach gry. Jestem dozgonnie wdzięczy trenerowi, asystentom, kolegom z zespołu, fizjoterapeutom, lekarzom, prezydentowi klubu, członkom zarządu i każdemu kibicowi za to, jakim piłkarzem teraz jestem.
– Gdy byłem dzieckiem, rodzice wytłumaczyli mi, że mądrzy ludzie ciężko nad sobą pracują i uczą się każdego dnia. Wierzę, że pan Rodgers pomoże mi w rozwoju, tak jak to uczynił z wieloma innymi młodymi piłkarzami. Zobaczymy, na jakiej pozycji będzie mnie wystawiał – jestem wszechstronnym zawodnikiem, lecz o każde miejsce w składzie toczy się zażarta walka. Dam z siebie wszystko.
Marković wyznał również, że w procesie aklimatyzacji pomocną dłoń wyciągnął do niego kapitan zespołu.
– Myślisz Liverpool, mówisz Steven Gerrard – większość z nas tak ma, i nie chodzi tylko o ludzi, którzy jak ja urodzili się latach 90. To legenda, ikona, w tym klubie jest niczym król. Jednocześnie wydaje się całkowicie naturalnym, zwykłym facetem.
– Wszyscy słuchamy i traktujemy go z największym szacunkiem. Mnie i pozostałych nowych zawodników powitał jak na prawdziwego kapitana przystało, jak dżentelmen.
Komentarze (3)
gość całkiem mądrze mówi, niebawem zobaczymy na co go stać :)