Klopp: To jeszcze nie koniec
Jürgen Klopp na pomeczowej konferencji prasowej zaznaczył swoje rozczarowanie bezbramkowym remisem z Southampton, ale podkreślił jednocześnie, że niedzielny rezultat nie zniechęca jego i zawodników w pogoni za miejscem w czołowej czwórce.
The Reds musieli pogodzić się z wymuszonym remisem i podziałem punktów. Święci za punkt honoru wzięli sobie okopanie się w szczelnych zasiekach obronnych i uparcie trzymali się przyjętej taktyki przez całe spotkanie.
Najbliżej zmiany wyniku był James Milner, jednak nie wykorzystał on rzutu karnego.
Pomimo remisu Liverpool pozostaje na trzecim miejscu tabeli Premier League, a rezultaty z innych spotkań oznaczają, że awans do Ligi Mistrzów nadal leży w ich rękach.
Poniżej wypowiedź Kloppa z pomeczowej konferencji.
O swoich odczuciach dotyczących występu i końcowego rezultatu…
Byliśmy blisko, ale ostatecznie nie wywalczyliśmy trzech punktów i tak to wygląda. Jak każdy mógł zauważyć, był to trudny mecz. Southampton zagrał w bardzo specyficzny sposób. Wielu ludzi powie pewnie, że każdy zespół teraz zagra w taki sposób na Anfield, ale tak nie będzie, a jeśli tak się stanie, to mamy swoje sposoby. Te sposoby stosowaliśmy również dzisiaj, ale trzeba je wesprzeć golem w odpowiednim momencie, który sprawi, że przeciwnik się otworzy, a my możemy wtedy wprowadzać kolejne elementy. Byli bardzo zdyscyplinowani i bardzo głęboko ustawieni w defensywie. Ich kontrataki broniliśmy znacznie lepiej niż, na przykład, kontrataki Crystal Palace.
W ostatecznym rozrachunku i tak chodzi o to, żeby strzelić tę jedną bramkę, ale my nie byliśmy w stanie tego dokonać. Nie ułatwiliśmy sobie przez to życia w tym meczu. Próbowaliśmy do samego końca, ale dzisiaj był jeden z tych dni. Mamy jeden punkt więcej, chcieliśmy mieć trzy punkty, ale to nie koniec świata. Nie do końca tego oczekiwaliśmy po dzisiejszym meczu i, jak zapewne sobie wyobrażacie, jesteśmy mocno rozczarowani, ale nie przestaniemy dążyć do naszego celu.
O opóźnieniu w wykonaniu rzutu karnego Milnera…
Nie lubię rozdmuchiwać takich historii nawet po meczu, w którym zremisowaliśmy. Widzieliście, co się działo, więc nie potrzebujecie mojej relacji z tych wydarzeń. Roztrząsanie tego to nie jest sposób radzenia sobie z podobnymi sytuacjami, który preferuję. Jedni ludzie powiedzą, że to było bardzo sprytne, ponieważ w konsekwencji Millie nie strzelił, inni zaś stwierdzą, że nie tak działa zdrowa rywalizacja sportowa i zasady fair play. Jest, jak jest. Zajęło im to dużo czasu, ale ostatecznie dostali dwie żółte kartki. Mając jednak na uwadze to opóźnienie i grę na czas rywala – naprawdę nie wiem, ile Forster potrzebował łącznie na wznowienie przez siebie gry we wszystkich sytuacjach, cztery minuty dodatkowego czasu? Byli bardzo ambitni w tym zakresie. Oczywiście, to nie ode mnie zależy i nie ja o tym decyduje, a cokolwiek bym na ten temat nie powiedział, to zostanę określony jako ten, który nie umie przegrywać czy coś w tym stylu. Widzieliście to, opiszcie to, a jeżeli nikt nie zwróci na to uwagi po przeczytaniu, to będzie wiadomo, że nie było tematu.
O tym, czy Liverpool musi wygrać dwa ostatnie spotkania, żeby znaleźć się w Top 4…
Przed tym meczem mówiłem, że potrzebujemy trzech i teraz oczywiste jest, że kolejne dwa nie byłyby czymś złym. Naprawdę największy sens przyniesie skoncentrowanie się na najbliższym meczu z West Hamem. Oni teraz również są w pozytywnym rytmie końca sezonu tzn. nie ciąży na nich presja i starają się osiągnąć jak najlepsze wyniki. Wszyscy widzieli, jak zagrali z Tottenhamem. Presja leżała na Tottenhamie i to oni musieli walczyć o ten mecz, a potem tamci [West Ham] wyprowadzili kontrę i zdobyli bramkę, a Tottenham nie był w stanie odrobić strat. Takie są realia piłki nożnej.
Naprawdę nadal walczymy i nikt nie złożył jeszcze broni czy coś podobnego. Natychmiast po końcowym gwizdku porozmawiałem z chłopakami. Powiedziałem im: „Nie mogę i nie chcę zabrać od was tego uczucia rozczarowania, ale mogę powiedzieć, że mamy jeden punkt więcej niż przed tym meczem”. Najlepszy i najbardziej doświadczony menedżer, z którym pracowałem, mawiał w znacznie trudniejszych sytuacjach, że na końcu sezonu taki jeden punkt będzie miał naprawdę duże znaczenie. Ja tak samo w to wierzę, więc zobaczymy, co się stanie. Teraz musimy przeanalizować ten mecz. Praktycznie zostało już to zrobione, ale przejdziemy przez proces jeszcze raz, porozmawiamy o tym meczu, a później zaczniemy przygotowania do spotkania z West Hamem.
O tym, czy jest sfrustrowany formą zespołu na Anfield w ostatnim czasie…
Taka forma to nie jest to, czego oczekuję. Uważam, że aby odnosić sukcesy, to w pierwszej kolejności należy własny stadion przerobić na coś, co można nazwać twierdzą, fortecą. To bardzo ważne. Przez długi czas mieliśmy taką twierdzę. Nie wiem, być może mecz z Southamptonem w EFL Cup był pierwszym meczem, który po bardzo długim czasie przegraliśmy u siebie. Od tego momentu zdarzyło nam się kilka wyników na Anfield, które nie były najlepsze.
Wiem, że nikt nie chce tego słuchać, ale mam w sobie wystarczająco wiele odwagi, żeby to powiedzieć otwarcie: boisko było naprawdę suche. Wylaliśmy na nie tyle wody, ile tylko mogliśmy, a po 15 minutach z powodu wiatru było suche jak papier. Utrudniło nam to grę. Sami widzieliście. Po niektórych podaniach pewnie padały pytania w stylu „dlaczego oni tak grają?”, ale było naprawdę trudno. Przy grze polegającej na posiadaniu piłki warunki na boisku muszą być najlepsze, jak tylko mogą być. Zwłaszcza w meczach u siebie. Dzisiaj nie mogliśmy tego doświadczyć. To niczyja wina, a jedynie zarys sytuacji.
Utrata punktów na własnym stadionie to nieprzyjemne uczucie. Teraz czeka nas mecz wyjazdowy, a następnie kolejny mecz u siebie. Nadal cieszy nas gra na własnym obiekcie. To tylko kwestia mentalna, jeżeli uważacie, że jest w ogóle jakiś problem. My tego nie widzimy. Chłopaki lubią tu grać i lubią czuć obecność swoich kibiców i tyle w temacie. Uważam, że dzisiaj atmosfera była bardzo dobra. Każdy wczuł się w mecz i wszyscy próbowali wszystkiego, ale koniec końców nie wyszło. To wszystko.
Komentarze (11)
Powiem szczerze że zawsze po meczu wchodzę i czytam sobie komentarze ale teraz sobie darowałem bo po prostu wiem mniej więcej czego się spodziewać....
Natomiast oglądając ten mecz ponownie mam wiele do zarzucenia (jako kibic), który organizuje swój prywatny czas tak żeby zawsze obejrzeć mecz a muszę się tak denerwować, nie wynikiem ale stylem gry do kurwy nędzy.
Origi to jakiś żart, nie wiem po co on w ogóle jest na boisku, zero korzyści, a niektórzy się podniecają że raz na ruski rok strzeli gola i już według niektórych jest najlepszy, pasuje poziomem do LFC, A TAK KURWA NIE JEST!
Can - kolejny piłkarz wychwalany pod niebiosa przez niektórych. Ok Strzelił piękną bramkę - super! Walczy, daje z siebie wszystko w defensywie jest ok, ale jeśli chodzi o rozegranie to masakra - podczas meczu 7 niecelnych przerzutów (i nie mówie tu o metrze czy dwóch ale kilkanaście metrów), jak on rozgrywa to przeciwnik ma czas żeby zrobić przysiady i dopiero może ruszać.
Problemem jest chyba ten środek bo GINI , Can i Lucas to głównie defensywni gracze, ale tylko Lucas potrafi zagrać szybką piłkę po ziemi przez linię pomocy przeciwnika. Gini dużo widzi i umie zagrać w uliczkę ale Can, no to masakra! Jak wół leci, aby się tylko przepchnąć i nic z tego nie ma;/ niestety ale kolejny bardzo słaby mecz w jego wykonaniu.
ehh nic tylko dalej trzymać kciuki za naszych!!
Next mecz - mam nadzieję Stu od początku, Lallana od początku i Moreno za Milnera bo jeśli chodzi o te jego wrzutki to kurwa już patrzeć nie mogę!
YNWA!
Co ma zrobić Klopp - mówić - mam dwóch kontuzjowanych napastników i młokosa Origiego, który nie jest gwarantem zdobywania bramke ?? W tych zawodnikach drzemią wielki możliwości ale zespół ze względu na mała głębie składu jest przewidywalny i zespoły w Anglii nauczyły się naszej taktyki - znają słabe strony i starają się je wykorzystać. Niektórym się wydaje, że możemy się równać z Citym United, Chelsea czy Arsenalem, który ma stabilną sytuacje kadrową i finansową oraz potentaci Chelsea i Manchestery, które wyciągają najlepszych graczy kusząc mega kasą.
Liverpool jest zarządzany tak a nie inaczej - przypomnijcie sobie sytuacje z przed FSG gdzie było zagrożenie bankructwa i degradacji.
Sam jako kibic się denerwuje ostatnimi występami tak samo jak fascynowały mnie gładkie wygrane w meczach z Barceloną przed sezonem i pierwsza część sezonu gdzie nie mieliśmy sobie równych a w między czasie było Burnley czy Bournemouth i noworoczna seria wtop.
Liga Mistrzów - nawet eliminacje to byłby świetny lep na graczy, którzy są na jednej półce wyżej niż nasz obecny skład.
Popatrzcie też na inny aspekt - nie wygraliśmy 20 meczów w sezonie od sezonu 2008/2009 (poza sezonem Suarez&Sturridge Brendana Rodgersa) - mamy na dwie kolejki przed końcem 70pkt i w ostatnich klku latach to gwarancja minimum 4 miejsca - więc widać jak wyśrubowany jest poziom punktowy w czołówce.
Szczerze wierze w zakończenie sezonu w top 4 - zwycięstwo z Saint i pozostałe do końca mogły by dać ex equo 78pkt z city i lepszy bilans bramkowy obywateli więc też 4 miejsce.
Trzeba ograć west-ham - co w obecnej formie jest wielkim pytajnikiem
Jeśli Jurgen zdobędzie miejsce w TOP 4 w swoim pierwszym pełnym sezonie w najmocniejszej lidze na świecie z takim składem, w dodatku niemal cały czas osłabionym kontuzjami kluczowych graczy, to powinniście mu postawić pomnik, a nie psioczyć.
Jeszcze jedno, można mieć za złe, że z Southampton nie wygraliśmy, chociaż po prostu zabrakło nam trochę szczęścia. Jednak, jak widać po zmaganiach United, w końcówce sezonu - o dziwo - może zaważyć nasza dyspozycja w meczach z najlepszymi. MU dostało wpierdol od Arsenalu i jestem pewien, że z Totkami też nie wygrają. My zarobiliśmy na takich meczach furę punktów i chwała Kloppowi i chłopakom za to.
Niektórzy sprawiają wrażenie, jakby forma, którą prezentowaliśmy przeciwko najlepszym w lidze (zespołom z pierwszej 10-tki na świecie), była czymś oczywistym, tak jakby nasi nie robili łaski, że większość takich meczów wygrali. To był MEGA WYCZYN, ale co tam - skoro LFC teraz przegrywa pechowo z kierowcami autobusów, to można zmieszać drużynę i trenera z błotem. Nic bardziej mylnego, zobaczycie, że nasza dyspozycja właśnie w meczach z TOP 7 teraz zaważy na naszym awansie do LM.
Peace out.