Prasa po meczu
Sadio Mane wpisał się na listę strzelców, a Liverpool musiał zadowolić się punktem po remisie 1-1 z Leicester w środę na Anfield. Remis oznacza, że Czerwoni powiększyli przewagę nad resztą stawki w lidze do 5 punktów. Oto co media miały do powiedzenia po meczu...
James Pearce, Liverpool Echo
Czuć było frustrację po końcowym gwizdku, a Liverpool zgubił punkty u siebie po raz pierwszy od października. Zmarnowana została okazja na przesunięcie się jeszcze bliżej do Świętego Graala. Jednakże humory szybko się zmieniły, po tym, jak rozległy się stanowcze śpiewy z The Kop. W samą porę. Nie ma miejsca na zwątpienie lub negatywne emocje w tym wyścigu o tytuł. Wiadomo było, że nie będzie łatwo, a piłkarze i kibice muszą utrzymać nerwy na wodzy. Czerwoni umocnili swoją pozycję na szczycie tabeli. Owszem, nie do końca wykorzystali szokującą przegraną Manchesteru City z Newcastle United, ale przewaga się powiększyła. Pięć punktów przewagi i 14 spotkań do rozegrania, jest to doskonała sytuacja.
Neil Jones, Goal.com
Wyglądało na to, że wszystko idzie po myśli Czerwonych, gdy Sadio Mane wyprowadził swój zespół na prowadzenie po zaledwie dwóch minutach spotkania, ale podobnie jak Manchester City nie byli w stanie pójść za ciosem i dobić rywala. Kasper Schmeichel był raczej bezrobotny, chociaż gospodarze mieli prawo mieć pretensje do Martina Atkinsona, po tym, jak nie przyznał rzutu karnego, gdy Pereira podciął Keitę w polu karnym. Witamy w wyścigu o mistrzostwo, można by powiedzieć. Liverpool był prawie perfekcyjny w lidze jak dotąd, ale trudno jest utrzymać tak wysoki poziom. City będzie chciało wywrzeć presję wygrywając z Arsenalem, zanim drużyna Kloppa zmierzy się z West Hamem. Pomimo rozczarowania Liverpool wciąż zdołał powiększyć swoją przewagę. Oni zremisowali, a City przegrało. To oni wciąż rozdają karty, choć ostatnie spotkania sugerują, że czekają nas bardziej nerwowe popołudnia i wieczory od teraz do maja.
David Lynch, Evening Standard
Byłbym pewnie ostry, gdybym powiedział, że na początku sezonu Liverpool wygrałby to spotkanie zachowując czyste konto, ale wydaje się to być prawdą. W ostatnich tygodniach Liverpool utracił cząstkę jakości defensywnej, którą wyróżniał na początku ligowej kampanii i muszą odnaleźć ją na nowo, jeśli nie chcą zboczyć z wyznaczonej trasy. Jakimś wytłumaczeniem są kontuzje Trenta Alexandra-Arnolda i Joe Gomeza, ale ten pierwszy wciąż walczy z czasem, podczas gdy ten drugi na pewno nie zagra w spotkaniu z West Hamem. Liverpool musi zaadresować ten problem, zanim wybierze się do stolicy w poniedziałek.
Andy Dunn, Daily Mirror
Nie ma mowy o żadnej panice, w końcu Liverpool powiększył swoją przewagę do aż 5 punktów. Jednak ten nerwowy wieczór wydaje się jedynie przedsmakiem tego, co czeka nas w nadchodzących miesiącach. Fakt, Liverpool powiększa przewagę... ale głównie dzięki Rafa Benitezowi. Nerwowe czasy nadchodzą.
Komentarze (1)