Zmiana, która pomoże Liverpoolowi
W ostatnim artykule z serii Blood Red Ian Doyle rozważa, jak nadchodząca zmiana wśród głównych zasad futbolu w Anglii może w przyszłym sezonie pomóc Liverpoolowi.
Wprawdzie nie jest to prosta analogia do filozoficznego pytania o to, czy tak właściwie słychać dźwięk, kiedy drzewo upada w lesie, jeśli nikogo w tym lesie nie ma.
Nie oznacza to jednak, że nie jest ono w tym przypadku trafne.
Czy uroczysta prezentacja i ogłoszenie tytułu mistrzowskiego przez Liverpool będzie naprawdę świętowaniem, jeśli na Anfield nie pojawi się żaden kibic, który mógłby tego doświadczyć?
Wręczenie trofeum za mistrzostwo Premier League odbędzie się w środę po ostatnim meczu domowym sezonu, w którym rywalem będzie Chelsea.
Potwierdzone na ten dzień plany obejmują ustawienie specjalnego podium na trybunie the Kop, na którym Sir Kenny Dalglish, menadżer ostatniej drużyny Liverpoolu wygrywającej mistrzostwo w 1990 r., będzie mógł wręczyć medale zawodnikom i przekazać puchar na ręce kapitana the Reds Jordana Hendersona.
Mówi się też, że towarzyszył temu będzie spektakularny pokaz fajerwerków, który ma podkreślić fantastyczne osiągnięcie Jürgena Kloppa. Z kolei Sky Sports udostępni ten mecz na swoim otwartym kanale, dzięki czemu fani będą mogli uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach tego dnia.
Nie będą natomiast mogli uczestniczyć bezpośrednio, przynajmniej nie w sensie wspólnego gromadzenia się, gdyż możliwość udziału została ograniczona do oglądania przekazu w telewizji we własnych domach.
Oczywiście w kraju jest wiele ważniejszych problemów niż ludzie, którzy muszą oglądać jakichś kolesi podnoszących kawał metalu otrzymany za dobre kopanie w tym celu wypełnionej powietrzem kuli.
Jednak przy całej pompie i otoczce zapowiadanej na środek przyszłego tygodnia, to nie będzie już to samo.
Właśnie dlatego wieść o tym, że rząd chciałby, by kibice w październiku wrócili na stadiony, będzie z radością przyjęta przez sympatyków Liverpoolu, którzy do tego czasu będą pozbawieni dostępu do Anfield od ponad pół roku.
Na początek nie będzie to pełna pojemność obiektu. To kiedy przyjdzie czas na ten etap, zależy od tego, jak postępować będzie adaptacja do tymczasowych rozwiązań społecznych i od poziomu pewności, że rozprzestrzenianie się koronawirusa jest pod kontrolą - na tyle, na ile może być.
Ostatecznie jednak w końcu to nastąpi. I pozwoli Liverpoolowi skierować wzrok na kolejną mistrzowską prezentację, ale tym razem przy obecności fanów, z którymi będzie można dzielić radość. Najbardziej odwlekana w czasie ceremonia za trofeum zdobyte w rekordowo szybkim czasie cechuje się czystą symetrią, nie uważacie?
Jest także jeszcze pewien bonus w ramach pierwszych kroków delikatnie stawianych w kierunku powrotu kibiców na stadiony.
Brak tłumów na stadionach to jedna ze zmian wprowadzonych po powrocie do rozgrywek ligowych, wraz z przerwami na nawodnienie i możliwością skorzystania z pięciu zawodników rezerwowych, które zrobiły znaczącą różnicę, aczkolwiek nie zawsze w takim stopniu, w jakim się spodziewano.
Weźcie pod uwagę ostatnią porażkę Liverpoolu z Arsenalem. Czy tłum na the Emirates zaakceptowałby pasywny styl gry, który zaprezentowali Kanonierzy, zwłaszcza w drugiej połowie?
Z kolei ekipa Kloppa w miniony weekend skorzystałaby ze wsparcia the Kop, kiedy potrzebowali zwycięskiego gola w ostatnich minutach meczu, po bramce wyrównującej dla Burnley.
Funkcjonuje taki pogląd, że gdyby fani nie przychodzili na stadiony w tym sezonie, to Manchester City sięgnąłby po tytuł.
Pewnie to przesada, ale oczywiste jest, że byliby znacznie bliżej Liverpoolu, który zdecydowanie bardziej niż drużyna Pepa Guardioli polega na hałaśliwym wsparciu, zarówno u siebie, jak i na wyjazdach.
Być może to truizm, ale nie oznacza to, że nie jest prawdziwy. Tłum na Anfield naprawdę jest jak dwunasty zawodnik. W ostatnich latach działało to na korzyść Liverpoolu. W przeszłości na nieco mniej. A co ważniejsze, niektórzy z ich najbliższych rywali wyciągnęli, ile mogli, z gry bez rozpraszaczy, które potencjalnie potrafi wprowadzić tłum.
Bardzo prawdopodobnie kluby Premier League zagłosują za rozpoczęciem kolejnego sezonu w połowie września, co będzie oznaczało tylko kilka tygodni z meczami rozgrywanymi prawie w kompletnej ciszy, zanim drzwi zostaną znów otwarte dla płacących klientów.
A to jest tylko i wyłącznie dobra wiadomość dla Liverpoolu, który, według słów Kloppa, przygotowuje się do ataku w ramach obrony tytułu mistrzowskiego.
Ian Doyle
Komentarze (4)