LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 852

Nigdy nie wciskaj hamulca – Pep Lijnders


„Nie wracasz do Porto. Zadzwonisz do nich i pojedziesz z powrotem do Liverpoolu, teraz.”

Był to rok 2014, a ja przebywałem w Walii, by przedstawić prezentację podczas kursu trenerskiego UEFA A. Zanim tam pojechałem, powiedziano mi, że zwolniło się stanowisko trenera zespołu do lat 17 w Liverpoolu. Przesłałem więc swoje CV i otrzymali je Alex Inglethorpe oraz Michael Beale. Znali mnie, co postrzegałem jako dobrą wiadomość, i powiedzieli, że mogą wysłać dwóch ludzi do Walii na spotkanie ze mną.

Zaprezentowałem swój temat, starając się to zrobić najlepiej, jak potrafię, jak zawsze zresztą. Po wszystkim spotkałem się z nimi, a chwilę później wsiadłem do auta z Michaelem Bealem i pojechaliśmy do Liverpoolu.

Zarezerwowali mi pokój w hotelu na Hope Street i następnego poranka usiadłem na zewnątrz, popijając espresso. Świeciło słońce i zadzwoniłem do mojej żony. Jeśli to [angaż w LFC] faktycznie miało się ziścić, pomyślałem, że byłaby to najlepsza opcja. Przejście do klubu pokroju Liverpoolu, z całą jego historią i tradycją, było czymś, o czym nigdy nawet nie śniłem.

Kiedy przylatujesz do Anglii, oglądasz mecze, stadiony, boiska i kiedy wysłuchujesz wszystkich komentarzy – jest to zupełnie inny poziom [przeżywania futbolu] w porównaniu do reszty Europy.

Lijnders z dawnymi kolegami z akademii, Alexem Inglethorpem (drugi od lewej) i Michaelem Bealem (drugi od prawej), (Nick Taylor/Liverpool FC via Getty Images)

Przeprowadzka do Liverpoolu była również okazją do pracy z zaledwie jedną drużyną. W Porto spędziłem siedem lat. Trenowałem tam nie tylko z pierwszym i drugim zespołem, lecz także w niemal całej akademii oraz indywidualnie z poszczególnymi zawodnikami.

Miałem też w klubie swój własny zespół. W pierwszym sezonie nie przegraliśmy żadnego meczu i zostaliśmy mistrzami na tydzień przed końcem rozgrywek. W ostatnim spotkaniu przeciwko Boaviście postanowiłem wymieszać skład i dać szansę gry kilku młodszym piłkarzom. Zremisowaliśmy 1-1 i [od razu] ruszyliśmy w drogę powrotną autobusem. Kiedy dojechaliśmy, dyrektor akademii i wiceprezydent czekali już na mnie.

„Pep, musimy porozmawiać,” powiedzieli. „W Porto w każdym meczu gramy o zwycięstwo. Nie zmieniamy składów w ten sposób. Grasz po to, żeby wygrać.”

W swoim pierwszym sezonie wylądowałem w gabinecie wiceprezydenta klubu! Chcieli jednak mieć pewność, że rozumiem kulturę [panującą w Porto]. Jest takie powiedzenie, że uwielbiamy tych, którzy nie cierpią przegrywać – i o to właśnie w tym klubie chodzi.

„Miałem zaledwie 24 lata, kiedy przeprowadziłem się do Portugalii i nie potrafiłem powiedzieć ani jednego słowa w tamtejszym języku”

Porto już wtedy sporo wygrywało, ale chcieli wejść na jeszcze wyższy poziom. Lata 2006–2011 poświęcili na reorganizację akademii, pierwszego zespołu i skautingu. To właśnie jeden z powodów, dla którego mnie wzięli.

Postaram się to rozjaśnić. Dział skautingu w Porto jest jednym z najlepszych na świecie. Nie bez powodu Liverpool kupił od nich np. Luisa Díaza. Akademia musi być jednak konkurencyjna wobec skautingu; jeśli klub dysponuje młodym zawodnikiem, który jest lepszy od gracza wyskautowanego, wybiera wówczas własnego piłkarza.

A co jeśli gracz z akademii nie jest tak dobry, jak zawodnik wypatrzony przez skautów? Weźmy takiego Luisa Díaza. Jako młody piłkarz grał przez sześć, siedem, osiem, dziewięć, a nawet dziesięć lat na okropnych boiskach i zawsze był najlepszy. Do wszystkiego musiał dojść sam, dlatego rozwinął swoje umiejętności indywidualne do najwyższego poziomu.

Właśnie tego potrzebuje twoja akademia, by nie odpaść z rywalizacji, ponieważ trenerzy pierwszego zespołu wybiorą ostatecznie tylko tych zawodników, którzy pomogą im wygrywać mecze. W Porto, jeśli przegrywasz, wylatujesz.

Lijnders twierdzi, że Porto, skąd Liverpool pozyskał Luisa Díaza, ma jeden z najlepszych działów skautingu na świecie (Octavio Passos/Getty Images)

Akademia potrzebuje więc pewnego impulsu, by móc [stale] konkurować. Już wtedy [w Porto] byli świetnie zorganizowani – to klub oparty na periodyzacji taktycznej i jest to niesamowite – ale wciąż potrzebują więcej agresji w ofensywie, możliwości zdobywania bramek oraz przejmowania inicjatywy do wyprowadzania ataków i mijania formacji [przeciwników].

Dlatego zatrudnili mnie, aby dodać [kolejne] elementy do tych, które do tej pory już tam funkcjonowały. Dla młodego trenera – a miałem zaledwie 24 lata, kiedy przeprowadziłem się do Portugalii i nie potrafiłem powiedzieć ani jednego słowa w tamtejszym języku – była to wymarzona sytuacja, by wyjechać ze swojego kraju i uczyć się. Ludzie stamtąd na zawsze pozostaną w moim sercu.

W Porto pracowałem każdego poranka, popołudnia i wieczora – ale z różnymi zespołami, co było [naprawdę] wyczerpujące. [Wciąż] jednak chciałem trenować o każdej porze, ponieważ pragnąłem przekazać wiedzę, którą nabyłem, dwudziestu zawodnikom. Chciałem prowadzić swój własny zespół.

„Trent jest wzorem dla bardzo wielu chłopców z Liverpoolu, a roli prawego obrońcy nadał zupełnie inny wymiar”

W Liverpoolu dostałem tę drużynę! Rhian Brewster, Ben Woodburn, Herbie Kane, Yan Dhanda, bramkarz Caoimhin Kelleher… i, oczywiście, Trent Alexander-Arnold.

Trent był niezwykle zdeterminowanym prawym obrońcą, dającym z siebie wszystko każdego kolejnego dnia. Ciągle chciał więcej i zobaczyłem w nim chłopaka, który, tak myślałem, potrzebował [więcej] pewności siebie przekazanej od trenerów. Powierzyłem mu więc opaskę kapitana i ustawiłem na pozycji numer 6 w pomocy.

Głęboko wierzę, że największe talenty powinny mieć najczęściej piłkę po swojej stronie, dlatego grałem trójką z tyłu, diamentem w pomocy i trzema napastnikami. Ben Woodburn występował jako „dziesiątka”, a Trent jako „szóstka”. Dostrzegłem w nim piłkarza, który mógł wykonać ostatnie podanie z praktycznie każdego miejsca, a jako „szóstka” miał na to szanse. W zespołach młodzieżowych Porto moim numerem 6 był Rúben Neves, a Trent dysponował nawet jeszcze większymi zdolnościami rozegrania piłki ze strefy środkowej. To właśnie dlatego można go obecnie, [już] w pierwszym zespole, tak często oglądać bliżej osi środkowej, podczas gdy Mo Salah ustawia się na zewnątrz.

Lijnders uczynił z młodego Trenta Alexandra-Arnolda kapitana i powierzył mu rolę głęboko ustawionego rozgrywającego w linii pomocy (Alex Livesey/Getty Images)

Pracowałem z Trentem przez jeden sezon. Strzelał gole, kreował okazje i dogrywał piłki, ale też stał się bardziej odpowiedzialny, ze względu na bycie kapitanem oraz zajmowaną pozycję. Przez ten czas byłem świadkiem jego ogromnego rozwoju. Czy wiedziałem już wtedy, że będzie w stanie zaprezentować swoje umiejętności w wieku 18, 19 lat czy nawet później? Oczywiście, że nie, ponieważ nikt tego nie może przewidzieć – ale obserwując ten progres jako osoba, zawodnik czy lider, jest to najpiękniejsza rzecz dla kogoś, kto pracuje w akademii.

Jestem bardzo dumny nie tylko z tego, czego dokonał, lecz również z tego, kim jest. Stanowi inspirację dla bardzo wielu chłopców z Liverpoolu, a roli prawego obrońcy w świecie futbolu nadał zupełnie inny wymiar. Jestem bardzo szczęśliwy, że wciąż mogę być jego trenerem; dużo rozmawiamy, oczywiście, i jesteśmy w bardzo ścisłej relacji. W życiu ma się do czynienia z niewieloma kapitanami. Trent był moim.

Kiedy spojrzę wstecz na moją karierę trenerską, ten pierwszy rok w Liverpoolu był jednym z kluczowych. Jasne, że chodziłem na mecze pierwszego zespołu na Anfield, ale zawsze byłem skupiony na moim własnym zespole – to była moja obsesja.

„Zapytałem Brendana, czy mogę zostać jednym z trenerów pierwszej drużyny, ale nie tylko po to, by oglądać zajęcia. Chciałem trenować. Chciałem przewodzić”

Wiedziałem, że Brendan Rodgers był kimś, kto bardzo dbał o interesy akademii – to dlatego pracowali tam Alex Inglethorpe i Michael Beale. Do tej pory jedyną styczność miałem z nim podczas wizyty w hotelu przy Hope Street; Alex powiedział, że Brendan był [wtedy] na wakacjach, ale zapytał, czy powinien przylecieć z powrotem [do klubu], aby przekonać mnie do przejścia [do Liverpoolu]. W tamtym momencie poczułem, że znalazłem się w klubie, który naprawdę mnie chciał.

W późniejszym okresie mojego pierwszego sezonu Brendan zastanawiał się, czy nie przejść na system z trójką środkowych obrońców. Wysłał Alexa, żeby wziął mnie na rozmowę; chciał wiedzieć jak ustawiam swój zespół, jak pressuję, jakie mam pomysły. To była naprawdę miła konwersacja na temat futbolu oraz życia. Półtorej, może dwie godziny z herbatą i ciastkami – po angielsku.

Tego lata byłem na urlopie w Holandii i prezydent Fenway Sports Group, Mike Gordon, zadzwonił do mnie. Chciał, abym porozmawiał z Brendanem, który był w Marbelli. Mój dziadek nie przeżywał wówczas najlepszych chwil, dlatego chciałem być blisko niego w Holandii – ale on pracował przez całe swoje życie i był pełen pasji. „Jesteś śmieszny!” powiedział do mnie. „Jeśli właściciel Liverpoolu prosi o przyjazd, to jedziesz. Musisz tam pojechać.”

Brendan Rodgers włączył Lijndersa do sztabu pierwszego zespołu latem 2015 roku (John Powell/Liverpool FC via Getty Images)

Wybrałem się do Marbelli, myśląc o dziadku, i porozmawiałem tam z Brendanem.

„Nie przyjadę [do was], żeby układać pachołki lub pracować indywidualnie z zawodnikami,” powiedziałem do niego. „Jeśli mnie chcesz, uczyń ze mnie trenera pierwszego zespołu. Nie chcę oglądać zajęć. Chcę trenować, chcę przewodzić. To jest to, co kocham. Jeśli nie, wolę zostać w akademii.”

Dołączyłem do Brendana i pierwszego zespołu przed startem sezonu 2015/16. Zremisowaliśmy kilka meczów i w październiku właściciele [klubu] stwierdzili, że był to czas na zmianę managera. Mike Gordon zadzwonił do mnie raz jeszcze.

„Pep, musisz zostać i być częścią sztabu nowego trenera. Potrzebuję jednak czasu, dlatego powinieneś upewnić się, że w Melwood wszystko gra.”

„Jürgen jest nie tylko jednym z najlepszych liderów, ale też po prostu dobrym człowiekiem”

Ostatecznie nowym managerem został Jürgen Klopp.

Osobiście, poczułem się jak dziecko w sklepie ze słodyczami. Mogłem pracować z jednym z najlepszych szkoleniowców na świecie, przyglądać się jak motywuje zespół, jak wyjaśnia różne kwestie zawodnikom, czy jak planuje mikrocykl treningowy.

Jako trener jestem wielbicielem wysokiego pressingu, zawsze go lubiłem, ale Jürgen wprowadził zupełnie odmienny charakter spotkań oraz analiz… i cieszyłem każdą z tych chwil. Każdego dnia zapisywałem na kartkach A4 sporo jego wypowiedzi oraz to, co robił. Wciąż mam je u siebie.

Mój ojciec miał swoją drukarnię i z biegiem lat zbierałem całe pliki papieru – dużego formatu – i zapisywałem na nich wszystkie swoje cele wraz z ich rozwojem. Taki był mój pomysł na grę, w taki sposób chciałem tworzyć przewagę w ataku od bramki, tak chciałem pressować i tak dalej.

Lijnders świetnie czuje się w sztabie Kloppa i znajduje się z nim w bardzo dobrych relacjach od października 2015 (John Powell/Liverpool FC via Getty Images)

Kiedy trenerem był Brendan, w biurze miałem pięć wielkich tablic [z notatkami]: na temat gry w ataku, pressingu, kontrpressingu, modelu gry i rozwoju indywidualnego zawodników. Gdy Jürgen zaczął pracę, wszedł do tego pokoju.

„Kto to napisał?”

„Właśnie tak patrzę na piłkę, szefie,” powiedziałem. „Tak pracuję. Chcesz, żebym to zmazał?”

„Nie, nie, nie!”, odparł. „Bardzo mi się to podoba!”

Od razu wiedziałem, że to jest dobry gość. Jest nie tylko jednym z najlepszych liderów, ale też po prostu dobrym człowiekiem. Uwielbiam naszą relację, jak również to, że daje mi swobodę i powierza odpowiedzialność.

„Milner i Henderson są motorem napędowym tego zespołu. Dają innym przykład i dbają o to, by poziom gry się nie obniżył.”

W pierwszym sezonie Jürgena przegraliśmy w karnych finał Pucharu Ligi z Manchesterem City i decydujące starcie w Lidze Europy przeciwko Sevilli w Bazylei. W tym czasie nie byłem nawet członkiem sztabu pierwszego zespołu – nadzorowałem rozwój sportowy w drużynie, ale nie pełniłem określonej funkcji podczas treningów – ale to wciąż były moje pierwsze dwa przegrane finały w profesjonalnej karierze, to naprawdę bolało.

Kiedy wróciliśmy do hotelu w Bazylei, mieliśmy zorganizowaną dużą imprezę – Liverpool bardzo dobrze robi takie rzeczy. Jürgen przejął mikrofon.

„Panowie, jeżeli ktoś myśli, że to jest koniec, to bardzo się myli. To dopiero początek.”

Pomyślałem o tym, kiedy pokonaliśmy Leicester w zeszłorocznym Pucharze Ligi po rzutach karnych. Wspominałem [również] o pierwszym przegranym finale przeciwko Manchesterowi City. Kiedy wygraliśmy ten konkurs jedenastek, natychmiast podążyłem w stronę Jamesa Milnera.

Jordan Henderson i James Milner są, zdaniem Lijndersa, „motorem napędowym” drużyny Liverpoolu (Jan Kruger/Getty Images)

„Idziemy po to, Milly,” powiedziałem do niego. „W tym roku zwyciężymy.”

Oczywiście, mówię o tym, ponieważ wygraliśmy! Milly i Jordan Henderson są jednak motorem napędowym tego zespołu, dają przykład innym i dbają o to, by poziom gry się nie obniżył.

Kiedy masz [w zespole] takich liderów, jak oni – w tamtym czasie Adam Lallana też był kimś takim – praca szkoleniowa staje się dużo łatwiejsza. Wielokrotnie chcę krzyknąć coś w kierunku całej grupy i po chwili słyszę, że Milly właśnie to powiedział!

Wartości w zespole kultywowane są przez tych, którzy sami żyją według nich, a z właściwymi zawodnikami zespół staje się niemal jednostką autonomiczną. To właśnie dlatego powierzyłem Trentowi funkcję kapitana zespołu – dostrzegłem w nim potencjał bycia liderem i przewodzenia innym podczas trudnych meczów.

„Mane był wojownikiem. Doprowadzał się do skraju wytrzymałości, ale był też dobry pod względem taktycznym.”

Mieliśmy więc już trzon drużyny, a po czasie dodaliśmy do niego brakujące klocki. Virgil van Dijk był jednym z nich, podobnie jak Alisson. W obliczu niepowodzeń potrzebujesz liderów, graczy z charakterem; zawodników, którzy nigdy nie wciskają hamulca, przebiją mur i dadzą z siebie 100 procent. To jest również zaleta pozyskiwania piłkarzy z akademii. Nigdy, przenigdy się na nich nie zawiedziesz.

Dobre czasy – i mecze, takie jak półfinał Ligi Mistrzów przeciwko Barcelonie w 2019 roku – nadchodzą tylko wtedy, gdy włożyło się dużo pracy [w rozwój drużyny] we wcześniejszych latach. Chodzi tu o ten sam przekaz, te same idee i dokooptowywanie piłkarzy, którzy do nich pasują.

Pierwszego lata po przyjściu Jürgena znaleźliśmy kilku takich. Gini Wijnaldum spadł z ligi z Newcastle, ale potrzebowaliśmy takiego gracza, jak on: do zbalansowania drużyny, sprawnego połączenia obrony i ataku oraz ciągłego poszukiwania odpowiednich przestrzeni. Grał z uśmiechem na ustach i zostawiał na boisku całe serce, a jeśli go o coś poprosiłeś, za każdym razem to zrozumiał.

Gini Wijnaldum, który dołączył do zespołu latem 2016 roku po transferze z Newcastle, wprowadził równowagę do drugiej linii Liverpoolu (Clive Brunskill/Getty Images)

Joël Matip został prawdopodobnie najlepszym zawodnikiem na świecie bez kontraktu, a następnie przybył Sadio Mané. Maszyna. Nigdy nie witałem się z Sadio, kiedy przechodził obok; zawsze mówiłem „Whooosh!”, ponieważ był po prostu bardzo szybki. Stanowił też przykład wojownika, który doprowadzał się do skraju wytrzymałości, ale był również dobry pod względem taktycznym. To, co zrobił dla klubu, jest niesamowite.

Myślę, że to Bill Shankly powiedział, że drużyna piłkarska potrzebuje trzech zawodników do grania na pianinie i kolejnych ośmiu do noszenia go. My mieliśmy jednak trójkę z przodu, która równie dobrze nosiła pianino – nieważne, czy był to Sadio, Mo Salah czy Bobby Firmino, wszyscy dysponowali umiejętnościami kreowania i wykończenia w ostatniej tercji, a [nieco] odmienne cechy wprowadzili Luis Díaz, Diogo Jota czy Divock Origi.

Jak powiedziałem wcześniej, w tamtym czasie pełniłem funkcję nadzorczą ds. rozwoju w zespole. Przez całe swoje życie planowałem, przygotowywałem i przeprowadzałem treningi, ale nie robiłem tego w Liverpoolu. Jürgen i Zeljko Buvac zajmowali się zespołem, a ja ich wspierałem. Prowadziłem kilka ćwiczeń, ale oni dokładnie wyjaśniali mi, co powinienem zrobić i ciągle miałem odczucie, że coś robię nie tak. Jestem ambitny, pełen pasji i według mnie nic dobrego nie może się przydarzyć, jeśli znajdujesz się w strefie komfortu.

„To nie był łatwy czas. Zespół spadł z pierwszej ligi i kibice byli bardzo krytyczni wobec nas”

Następnie doszły kwestie prywatne. Mój ojciec był bardzo chory, twardo walczył i jako najstarsze dziecko w rodzinie czułem się coraz bardziej winny, nie będąc obok niego – nie tylko ze względu na tatę, lecz również na mamę i brata. Miałem wewnętrzne poczucie, że muszę wrócić [do domu].

Życie polega na rozpoznawaniu okazji i ich wykorzystywaniu, a na końcu 2017 roku pojawiła się szansa objęcia drużyny NEC [Nijmegen]. To był klub, który chciał awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej w Holandii, ale nie miał najlepszych relacji z poprzednimi menagerami.

Jako młody i ambitny trener pomyślałem, że ze mną będzie inaczej.

Timing tej sytuacji nie był, być może, odpowiedni. Środek sezonu dla kogoś, kto wierzy w proces, jest dość niezręcznym czasem – ale [mimo tego] zaliczyliśmy świetny start okresu przygotowawczego w Marbelli. Musiałem wyrażać się jasno na temat tego, co chcieliśmy grać i w jaki sposób.

Lijnders w styczniu 2018 roku odszedł do drużyny NEC, grającej w holenderskiej drugiej lidze, ale nie był w stanie awansować z zespołem o klasę wyżej (Angelo Blankespoor/Soccrates/Getty Images)

Wygraliśmy pierwszy mecz. Graliśmy dobrze i zespół przekonał się do sposobu, w jaki chcieliśmy grać. W trakcie sezonu mierzyliśmy się z wieloma wzlotami i upadkami i byłem naprawdę dumny z tego, jak drużyna sobie z tym radziła. To nie był łatwy czas. Zespół spadł z pierwszej ligi i kibice byli bardzo krytyczni wobec nas. Było to [jednocześnie] zrozumiałe, ponieważ pragnęli awansować. Nie chcieli oglądać drużyny i miasta, które tak [bardzo] cierpiały.

Musiałem również zarządzać składem i sztabem, które spadły z pierwszej do drugiej ligi. Kontrakty się kończyły, ludzie nie wiedzieli kto będzie mógł zostać, a kto odejść, ale zebraliśmy się razem i walczyliśmy do ostatniego meczu.

Ostatecznie, Jong Ajax – druga drużyna Ajaxu [Amsterdam], która nie mogła uzyskać promocji [do pierwszej ligi] – została mistrzem, dlatego bezpośrednio awansowała Fortuna Sittard. Zagraliśmy więc w barażach, w których przegraliśmy 4-0 z Emmen na wyjeździe, a u siebie zwyciężyliśmy 4-1. Byliśmy blisko, ale niewystarczająco.

Lijnders powrócił do Liverpoolu latem 2018 roku i został asystentem Kloppa (Jon Enoch)

W tamtym czasie znalazłem się pod ścianą – ale kiedy myślę o tym po czasie, jestem wdzięczny za to doświadczenie. Wydaje mi się, że jestem gościem, który nie popełnia dwa razy tych samych błędów i wszystko, czego się nauczyłem – na temat treningów, metodologii, prowadzenia drużyny, zapewniania stabilności, bycia szczerym wobec samego siebie – pomogło mi powrócić do Liverpoolu w roli asystenta trenera.

Piłka poszła w ruch, kiedy Jürgen zadzwonił do mnie wraz z końcem tamtego sezonu.

„Pep, wygląda na to, że dojdzie tu do kilku zmian. Chcę, żebyś został moim numerem dwa, dzięki czemu moglibyśmy podbić świat!”

Nowa książka Pepa Lijndersa, Intensywność, dostępna jest tutaj.


Pep Lijnders

Autor: Tony Hodson

Autor zdjęcia wyróżniającego: Jon Enoch

Tłum. Marek Mizerkiewicz

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (8)

gagarin 11.08.2022 08:55 #
Świetnie się czytało, dzięki za tłumaczenie. Mam nadzieje, że cała książka pojawi się w naszym języku
DonMateo93 11.08.2022 09:34 #
Myślę że Rado Chmiel już pracuje nad tłumaczeniem na polski 😄
Snatchi 11.08.2022 09:30 #
To pokazuje jakie mamy "wtyki" i jak bardzo dobrze mamy prowadzony scouting. Pep wszystko wie co tam się dzieje (Liga Portugalska) i jeśli już kogoś stamtąd ścigamy, to będzie to pozytyw dla kadry i zespołu. Pep Lijnders, to gość, bez którego również to wszystko by się nie udało. Widać od dawien dawna, że ludzie, którzy ciągną ten klub nie są przypadkowi. Każdy ma swoją zajebistą rolę w klubie, co poprowadziło do takiego sukcesu. Wszyscy z zarządu trenerskiego wchodząc do klubu wiedzą co chcą i co mają robić. Mamy szczęście, że tacy ludzie wyciągnęli nas z dawnego bagna, bo do ogarniania mięli ogrom.
Guzik14 11.08.2022 09:39 #
Pep jest the best i kropka. Facet ma naprawdę ogromną pasję do tego co robi, do tego jest w tym naprawdę dobry i rozumie i współtworzy współczesną Liverpool Way. Życzę sobie i wszystkim kibicom LFC, żeby był w klubie przez kolejne wiele wiele lat.
Gin 11.08.2022 09:42 #
Świetny artykuł - dzięki.
lfc13 11.08.2022 10:19 #
Pep przejmie stery po Jurgenie i prawdę mówiąc wolałbym jego niż Stevevna.
użytkownik zablokowany 11.08.2022 11:05 #
XD. Już pokazal z Tottenhamem jak sobie radzi jako menadżer. Niech zostanie przy byciu asystentem.
hoster 11.08.2022 10:46 #
Super tekst!

Pozostałe aktualności

Czy odejście Salaha pomogłoby Arne Slotowi?  (0)
30.04.2024 19:41, Mdk66, The Guardian
Liverpool nie zorganizuje parady  (4)
30.04.2024 18:34, Bajer_LFC98, thisisanfield.com
Kilka scenariuszy w sprawie Mo Salaha  (2)
30.04.2024 10:05, Ad9am_, thisisanfield.com
Skróty meczów U-18 i U-21  (0)
30.04.2024 10:02, Piotrek, liverpoolfc.com
Holenderski dziennikarz o ekspertach z Anglii  (3)
30.04.2024 07:33, RosolakLFC, Liverpool Echo