Dlaczego rywale Liverpoolu tworzą tyle sytuacji?
Ci, dla których szklanka jest do połowy pełna, opuścili Anfield w wesołym nastroju.
Z jednej strony, zwycięstwo Liverpoolu z Bournemouth 3-1 mogło satysfakcjonować. Wszyscy trzej napastnicy z wyjściowego składu zdobyli bramkę, nowi zawodnicy wpasowali się do zespołu, a cały Liverpool znalazł sposób, by zmierzyć się z przeciwnościami losu [gra w dziesiątkę].
Nie da się jednak ukryć, że problemy z defensywą – głównie momenty, w których drużyna Jürgena Kloppa traci piłkę i naraża się na kontrataki – wciąż trapią ekipę z Anfield.
Strzelanie kolejnych goli – zwłaszcza grając w niedowadze jednego zawodnika – jest z pewnością widowiskowe, a Liverpool, dysponujący bogactwem w przednich formacjach, występuje w roli faworyta w starciach z drużynami z dolnych rejonów tabeli.
A co jeśli spotyka na swojej drodze nieustępliwego przeciwnika i gra bezpośrednia jest niemożliwa?
Rywale Liverpoolu oddali 23 strzały na bramkę w pierwszych dwóch meczach ligowych. Czy drużyna Kloppa może sobie pozwolić na taki brak dyscypliny, jak w spotkaniach z Chelsea i Bournemouth?
Jeśli przyjrzymy się bliżej pierwszym 10 minutom sobotniego meczu [z Bournemouth], zauważymy problemy, które były zapowiadane już przed startem rozgrywek.
Sygnały alarmowe pojawiały się już podczas przygotowań do sezonu, kiedy długie piłki za linię obrony łapały Liverpool na wykroku. Zejścia Trenta Alexandra-Arnolda z prawej strony do środka pola w fazie budowania akcji zostały wyraźnie obnażone.
- Nie uzyskaliśmy wciąż odpowiedniej płynności w grze – przyznał Klopp, wypowiadając się na temat nierównej formy u progu sezonu. Liverpool musi obecnie polegać na swojej sile ofensywnej, kiedy sprawy zaczynają się komplikować.
Co więc poszło nie tak w starciu z Bournemouth i jak istotne będzie zwarcie szyków podczas kolejnego „testu”, czyli niedzielnego wyjazdu na mecz z Newcastle United?
Można było dotąd zauważyć luki w defensywie, które stopniowo zaczęły się powiększać.
Od początku meczu jasnym stało się, że Alexander-Arnold pełnił hybrydową rolę – prawego obrońcy, kiedy Liverpool nie miał piłki i gracza numer 6, kiedy atakował – w której błyszczał w ubiegłym sezonie.
Poniższy obrazek odnosi się do pierwszej minuty meczu.
Spójrzmy jak bardzo centralnie i daleko od strefy prawego obrońcy znajduje się Alexander-Arnold, gdy oczekuje na podanie od partnerów. Pozostawia to mnóstwo miejsca za jego plecami.
W tym przypadku Bournemouth nie wykorzystało okazji zaraz po przejęciu piłki, ale jeśli działałoby odpowiednio szybko, mogłoby nawet pokusić się o gola. Strategia Kloppa, polegająca na równoważeniu zagrożeń i szans na zdobycie bramki, miała zostać podtrzymana po udanym zakończeniu poprzedniej kampanii.
Alexander-Arnold z biegiem czasu pokazał, że świetnie sobie radzi z posiadaniem piłki, ale przestrzeń z tyłu, kiedy przemieszcza się w kierunku osi środkowej, jest często zbyt duża.
Nie ulega wątpliwości, że Bournemouth było świadome słabości Liverpoolu i co rusz testowało defensywę The Reds, posyłając długie podania za linię obrony.
Na tym przykładzie, znów z pierwszej minuty meczu, Marcos Senesi wykonał crossowe podanie na prawe skrzydło Liverpoolu:
Alexander-Arnold znalazł się tym razem na odpowiedniej pozycji, lecz zawiodło go przyjęcie piłki i stworzyło zarazem okazję bramkową dla Bournemouth:
Na jego szczęście, Jaidon Anthony minimalnie spalił, w związku z czym zdobyta bramka nie została uznana.
- Wydawać by się mogło, że był to dla nas moment na otrzeźwienie, którego potrzebowaliśmy, ale minutę później straciliśmy gola – powiedział Klopp.
To, co stało się w początkowych fragmentów sobotniego spotkania, mogło niepokoić. Liverpool w swoim stylu próbował budować grę od własnej bramki, ale nie był w stanie wykonać tego w odpowiedni sposób.
Gdy Virgil van Dijk zagrał futbolówkę do Alexandra-Arnolda, jak zaprezentowano poniżej, zła kontrola piłki pozwoliła Bournemouth zadać cios. Wymierzył go Antoine Semenyo, wyprowadzając gości na zaskakujące prowadzenie:
Nie była to jednak pojedyncza sytuacja, w której można było zastać bałagan w najniższych formacjach Liverpoolu.
Chwilę później Alisson zarył w ziemię, po tym jak nie mógł się zdecydować, do którego z kolegów posłać piłkę. Na poniższym obrazku można zauważyć dwie opcji podania, które bramkarz brał pod uwagę:
Po chwili zawahania i stracie posiadania piłki Alisson popełnił faul i został upomniany żółtą kartką.
- Nie było to dobre, nie tego potrzebowaliśmy – powiedział Klopp na temat pierwszych 10 minut meczu.
- Ale to tylko ludzie i krok po kroku próbowali naprawić tę złą sytuację, dzięki czemu wróciliśmy do gry.
Pod względem ofensywnym Liverpool mógł imponować, ale reszta z pewnością nie była perfekcyjna. Wielokrotnie zdawał się podatny na kontrataki i to jeszcze przed upływem godziny gry, gdy po niefortunnej sytuacji Alexis Mac Allister musiał opuścić boisko i zespół zmuszony był grać w dziesiątkę.
Podobnie sprawa się miała zarówno podczas zremisowanego meczu z Chelsea tydzień wcześniej, jak i w trakcie presezonu.
Brak w składzie nominalnej „szóstki” również miał na to wpływ. Mac Allister i kolejny nowy zawodnik, Dominik Szoboszlai, to bardzo utalentowani pomocnicy, ale – podobnie jak u Curtisa Jonesa – ich wiodące cechy niekoniecznie uprawniają ich do pełnienia roli najniżej ustawionego gracza w drugiej linii.
Być może to dlatego przeciwnicy Liverpoolu oddali aż 23 strzały w pierwszych dwóch spotkaniach ligowych. Porównując to z mistrzowskim sezonem 2019-20, „przyjmowali” wtedy średnio dziewięć uderzeń na mecz.
Przed Liverpoolem wciąż wiele pracy nad strukturą ustawienia, by uczynić ją trudniejszą do sforsowania.
Zdaniem wielu, początek tego sezonu był trudny do przewidzenia. Odejścia Fabinho i Jordana Hendersona do Arabii Saudyjskiej nie były planowane, a jeszcze przed tymi transferami linia pomocy Liverpoolu wymagała przebudowy, nie tylko do usprawnienia defensywy z Alissonem na czele, lecz także do odświeżenia zespołu po latach sukcesów.
Moises Caicedo, pomocnik Brighton, którego Liverpool chciał pozyskać, zanim ten przeszedł do Chelsea, wydawał się idealnym zastępstwem, ponieważ potrafi świetnie asekurować linię obrony, jak również schodzić w boczny sektor. Jego umiejętności prowadzenia piłki także byłyby pomocne, gdyż obecnie tego wymaga się od zawodnika występującego na pozycji numer 6, podczas gdy boczni obrońcy przechodzą do przodu i pozostawiają dużo wolnego miejsca za plecami.
Szybkość również jest bardzo ważna, by w odpowiednim tempie odbudować ustawienie w obronie. To dlatego w oko Liverpoolu wpadł Romeo Lavia z Southampton, który także wybrał ofertę Chelsea, ponieważ jest szybki i zwinny.
Zadanie poukładania gry w drugiej linii zostało powierzone Wataru Endō, 30-latkowi, który zaliczył debiut w sobotnim spotkaniu, po tym jak błyskawicznie dokonano jego transferu ze Stuttgartu. Kapitan reprezentacji Japonii będzie pełnił w Liverpoolu jedną z najważniejszych roli w nowym sezonie i wyznaczy kierunek rozwoju zespołu.
Czas pokaże, czy Endō będzie odpowiednim elementem tej układanki.
Jego nieustępliwość i doświadczenie mogą być idealnymi cechami dla klubu, który chce ustabilizować swoją sytuację po lecie pełnym chaosu.
Nawet jeśli problemy w defensywie nie zostaną rozwiązane, posiadanie jednego z najlepszych ataków w lidze nie jest złą alternatywą. Przynajmniej powinniśmy się dobrze bawić.
Gregg Evans
Komentarze (20)
Na szczęście od tamtej pory uzupełniliśmy już wszystkie braki kadrowe. Podpisaliśmy defensywnego pomocnika do pierwszej 11stki, prawego obrońcę i stopera, który będzie deptał po piętach VVD i Konate, czyli. obsadziliśmy 3 newralgiczne pozycje, a to wszystko na tydzień przed zamknięciem letniego okienka transferowego. Forza FSG! ❤️
Bardzo się dla mnie podoba, UwU
Mamy do tego graczy.
Jota na lewej 10 i w razie potrzeby przechodzący w drugiego napastnika grającego jamo Trequista.
Tylko, że Klop nie ma jaj zmienić.
Mamy playmakera-Allistera wystarczy:
Allison
Kontate Matip Van Dijk
Allister. Endo
Salah. Szobo. Gakpo
Jota. Nunez
W razie potrzeby:
Allison
Konate Matip Van Dijk
Allister. Endo
Salah Jota Szobo Gakpo
Nunez.
Z tym, że Szobo dostaje więcej opcji w ataku i ma okazję gry szeroko.
Alister jest naszym rozgrywającym a Endo uruchamia Matipa zmieniającego Konate na PSO i podchodzącego wyżej.
TAA zapomniałem, ale może być alternatywą do gry:
Allison
Matip Konate Van Dijk
TAA. Endo
Salah Allister. Szobo. Jota
Nunez
Dajemy TAA więcej możliwości gramy na lewą stronę więcej lag wtedy Jota do środka a Nunez na Lewą.
Klop by to ogarnął