Lucas Leiva i jego historia z Liverpoolem
Lucas Leiva dzieli się nieznanymi historiami z jego 10 lat w Liverpoolu w najnowszym odcinku serii 'My Liverpool Story' na Liverpoolfc.com.
Poniżej przedstawiamy cały wpis.
- Prawdopodobnie znacie dobrze moją historię – niezwykle trudny początek, ostateczne zdobycie serc kibiców, druzgocące kontuzje i dziesięcioletnia przygoda w klubie. Było to już szeroko omawiane w dokumentach, podcastach, wywiadach i na inne sposoby. Chciałem zrobić coś innego, więc tutaj rzucę trochę światła na historie, o których prawdopodobnie jeszcze nie słyszeliście z mojego czasu w tym wyjątkowym klubie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba...
Jak wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej
Kilka miesięcy przed tym, jak dostałem ofertę z Liverpoolu, rosyjska drużyna złożyła mi ofertę. Wiedziałem też, że Atletico Madryt bardzo chciało mnie pozyskać. Jednak potem pojawił się Liverpool i szczerze mówiąc, to była łatwa decyzja. Bardzo prosta. Negocjacje rozpoczęły się w lutym, a w marcu lub kwietniu poleciałem do Liverpoolu, aby odwiedzić miasto i klub.
Przerażający pierwszy dzień
Pamiętam mój pierwszy dzień jako zawodnik Liverpoolu, jakby to było wczoraj. Grałem wtedy w Kanadzie dla reprezentacji Brazylii U-20 na Mistrzostwach Świata, potem wróciłem do Brazylii, aby zabrać swoje rzeczy. Następnie poleciałem do Londynu, aby dołączyć do drużyny Liverpoolu, ponieważ lecieliśmy do Hongkongu na przedsezonowe tournée.
Siedziałem po prostu w pokoju i czekałem. Miałem tylko 20 lat, nie znałem angielskiego – zresztą wciąż nie znam! – a potem zaczęli przychodzić moi nowi koledzy z drużyny: Steven Gerrard, Peter Crouch, Fernando Torres, Xabi Alonso, Javier Mascherano.
Pomyślałem: "Wow, gdzie ja jestem?!" Było to przerażające, bo spodziewałem się spotkać rodaka Fabio Aurelio, ale on był kontuzjowany i został w Liverpoolu.
Żadnych Brazylijczyków, nie znałem angielskiego, miałem 20 lat – to było naprawdę trudne. Szczerze mówiąc, byłem przerażony. Ale patrzenie na tych zawodników w tamtej chwili było realizacją mojego marzenia.
Jak zostałem defensywnym pomocnikiem
Nie sądzę, żebym długo przetrwał w Liverpoolu, gdybym pozostał ofensywnym pomocnikiem. Po prostu nie miałem cech, aby grać na tej pozycji, a oczywiście przy Steviem trudno by mi było o czas gry.
Rafa Benitez dostrzegł we mnie pewne cechy, które pasowały do roli defensywnego pomocnika i był bardzo cierpliwy. Myślę, że widział, że Xabi lub Mascherano prawdopodobnie odejdą i może dostrzegł miejsce, w którym mógłbym skorzystać. Musiałem się nauczyć.
Nie przejmowałem się zmianą pozycji, szczerze mówiąc, bo po prostu chciałem odnieść sukces w klubie. Dla mnie była to szansa na rozwój. Byłem bardzo młody, ale na tyle sprytny, by widzieć, że na innych pozycjach nie będę grał tyle, ile chciałem i nie odniosę sukcesu.
Nie chciałem zawieść w klubie, zawsze wiedziałem, że to wyjątkowa okazja, by grać dla Liverpoolu i musiałem to wykorzystać. Myślę, że ostatecznie się udało.
Dlaczego obciąłem włosy
To była zmieniająca życie decyzja! Mieliśmy zagrać przeciwko Realowi Madryt w Lidze Mistrzów, ale lot został opóźniony i wszyscy wróciliśmy do domów. Wróciłem do domu i spałem bardzo krótko, może pół godziny. Obudziłem się i moje włosy były w rozsypce. Byłem też trochę spóźniony. Pomyślałem wtedy: „Koniec, nie chcę już tracić czasu na martwienie się o włosy”. Długie włosy wymagają dużo pracy! To był moment, w którym pomyślałem, że czas je obciąć. Poza tym planowałem zostać ojcem – nie ma nic złego w długich włosach – ale uznałem, że krótkie włosy będą dla mnie bardziej praktyczne.
Mecz, w którym czułem się niepokonany
27 listopada 2011 – Anfield. Liverpool 1:1 Manchester City. Wtedy czułem się w szczytowej formie. Czułem się najlepiej w całej swojej karierze. Niestety, kilka dni później doznałem bardzo poważnej kontuzji kolana, która wykluczyła mnie na długi czas. Była to dla mnie wielka lekcja, która pokazała, że nie jesteś niepokonany. Czasem myślisz, że jesteś na szczycie i nic złego się nie wydarzy, a potem niestety przychodzi kontuzja.
Kiedy prawie zakończyłem karierę w wieku 25 lat
Kontuzja kolana nie była problemem, bo jeśli zapytasz 95 procent zawodników, którzy mieli tę kontuzję, powiedzą ci, że to długa przerwa, ale w końcu wrócisz.
Problem pojawił się, gdy po całym okresie przygotowawczym przed sezonem 2012/13, podczas rozgrzewki przed drugim meczem sezonu zerwałem mięsień. Miałem poważne naderwanie, które wykluczyło mnie na trzy miesiące. Te dwie kontuzje sprawiły, że byłem praktycznie rok poza grą.
Szczerze mówiąc, w tamtym momencie pomyślałem, że albo zakończę karierę, albo nie będę już mógł grać. To był bardzo, bardzo ciemny moment w moim życiu. Zawsze pojawiały się wątpliwości. Oczywiście miałem później jeszcze wiele kontuzji, ale to ta sprawiła, że wątpiłem, czy kiedykolwiek wrócę do gry.
Z czego jestem najbardziej znany
To szalone, że po tym wszystkim, co zrobiłem w swojej karierze, najbardziej jestem znany poza światem Liverpoolu z wiralowego klipu w mediach społecznościowych.
Myślę, że wielu młodych ludzi nawet nie oglądało, jak gram, ale znają mnie z tego. To było coś, co wyszło bardzo zabawnie. Przysięgam, że nie było to przygotowane i nie mogłem sobie wyobrazić takiej reakcji. Myślę, że nadal to krąży – tylko nie tak często.
Pytanie o mecz pożegnalny
Wszyscy mnie o to pytają. W tamtym momencie klub planował coś dla mnie i dali mi możliwość zorganizowania imprezy i zaproszenia przyjaciół z Brazylii. Klub uznał, że to najlepszy sposób, aby wyrazić swoją wdzięczność. Mieliśmy dużą imprezę, „Lucas, 10 lat jako Czerwony”.
To było fantastyczne wspomnienie, którego nigdy nie zapomnę, bo przyjechało chyba 50 osób z Brazylii. Oczywiście fajnie by było, gdybym miał mecz pożegnalny, ale uznałem, że dzięki tej imprezie klub okazał swoją wdzięczność. Dla mnie to było wystarczające. To nie było tak, że nie chciałem meczu pożegnalnego albo klub go nie chciał. Opcją była impreza z rodziną i wieloma przyjaciółmi.
Łzy podczas pożegnania
Płakałem podczas mojego ostatniego spotkania z Jürgenem Kloppem latem 2017 roku. Rozmawiałem z Jürgenem wiele razy – nasza relacja wciąż jest fantastyczna – ale były dwa razy, kiedy rozmawiałem z nim o odejściu.
Jürgen przyszedł i grałem pod jego wodzą wiele meczów, ale zawsze czułem, że buduje nową drużynę z nowymi zawodnikami i nowym stylem gry. Byłem na tyle sprytny, by zrozumieć, że mój styl gry niekoniecznie pasował do tego, czego chciał. Zawsze był bardzo szczery, ja też byłem z nim szczery.
Przyszedł w październiku 2015 roku, a w styczniu dostałem dużą ofertę z Chin. Pamiętam, że kilka dni przed meczem z Manchesterem United powiedziałem: „Słuchaj, mam tę ofertę. Bądźmy szczerzy, to dużo pieniędzy i nie jestem pewien, czy będę tu grał. Co myślisz?” Odpowiedział: „Lucas, rozumiem, ale nie mogę cię puścić, bo jestem tu dopiero od czterech miesięcy i cię potrzebuję. Odejdziesz w przyszłym roku, ale teraz jesteś ważny.” Lubiłem Jürgena, bo zawsze był szczery. Pewnego razu miałem kolejną dobrą okazję, ale Jürgen powiedział: „Wciąż cię potrzebuję.” Byłem już w ostatnim roku kontraktu z Liverpoolem, a on powiedział: „W następnym roku, jeśli pojawi się coś dla ciebie, pomogę ci odejść.” I tak było.
Gdy Lazio złożyło ofertę, wiedziałem, że to odpowiedni moment. Klopp powiedział: „Zostań, załatw wszystko, nie martw się.” To było emocjonalne. Płakałem i on również, bo mieliśmy dla siebie ogromny szacunek.
Dziękuję za przeczytanie, Lucas.
Komentarze (3)
Albo to jest źle przetłumaczone, albo, jak mniemam, Lucas siedział w Liverpoolu 10 lat i nie potrafił nauczyć się angielskiego? Aż mi się nie chce wierzyć 🤔
https://www.youtube.com/watch?v=kVkYePM9bCE