Konferencja prasowa przed meczem z Atletico Madryt
Zapraszamy do zapoznania się z tym co miał do powiedzenia Arne Slot na konferencji prasowej przed meczem z Atletico Madryt.
Trener Liverpoolu rozmawiał z dziennikarzami na Anfield, aby zapoznać się z powrotem swojej drużyny do Ligi Mistrzów i podjęciem przez nią gościny zespołu Diego Simeone, który rozpocznie dla The Reds sezon ligowy 2025/26.
Oto co miał do powiedzenia trener The Reds...
Na temat dotychczasowej formy Floriana Wirtza i jego ciągłych zmian…
Przypisuję to Bournemouth. Przypisuję to Newcastle. Przypisuję to Arsenalowi. Przypisuję to drużynie, z którą graliśmy w ten weekend, a która straciła tylko 14 bramek w zeszłym sezonie. Nie wiem, czy to prawda, ale ktoś mi dzisiaj powiedział, że to pierwszy raz od 18 miesięcy, kiedy Burnley przegrało mecz u siebie... ale to pokazuje, jak ciężko się gra takie mecze, co jest normalne. Tak bardzo skupiamy się na naszych nowych nabytkach, zwłaszcza eksperci, którzy faworyzują inne kluby! Nie przestają mówić o 450 milionach... ale zawsze zapominają o 300 milionach, za które FSG nas kupiło!
Ci zawodnicy, których sprowadziliśmy, rzeczywiście są drodzy, ale teraz grają razem z zawodnikami, którzy są warci tyle samo. Tak, jeśli chcemy wzmocnić skład, musimy wydać prawie tyle samo... Jeśli sprzedamy jutro Dominika Szoboszlaia, on również będzie wart 100 milionów.
Florian jest bardzo skupiony, ale ci, którzy pozostali w drużynie, nie strzelili czterech goli ani nie zaliczyli dwunastu asyst. Jest częścią drużyny, która jest na szczycie ligi i wygrała cztery mecze. Jest częścią drużyny, która wygrała z Newcastle, która wygrała z Arsenalem, podczas gdy drużyna w zeszłym sezonie nie wygrała na wyjeździe z Newcastle i nie wygrała u siebie z Arsenalem. Tak należy na to patrzeć. Tak, nie strzelił czterech goli ani nie zaliczył dwunastu asyst w czterech meczach - ale dla mnie to zasługa jakości, z jaką się zmierzyliśmy. Jest częścią drużyny, która jest obecnie numerem jeden w lidze.
Na temat tego, jak dobrze jego zdaniem jest przygotowana jego drużyna, aby rywalizować na wszystkich czterech frontach w tym sezonie...
Myślę, że jesteśmy o wiele powyżej moich oczekiwań z które miałem tego lata. Wszyscy wiemy, co się wydarzyło w tym okienku. Wszyscy wiedzieliśmy, kiedy pojawił się terminarz, że musimy zmierzyć się z Newcastle na wyjeździe, Arsenalem u siebie i Bournemouth u siebie, i okazało się, że to będzie trudne również z Burnley. Spodziewałem się tego, ale nie w taki sposób, jak stało się to w niedzielę. To, że mamy teraz 12 punktów, to o wiele więcej, niż się spodziewałem, zwłaszcza po tylu zmianach w grupie. Myślę, że stać nas na więcej. Ale nie zawsze będziemy grać z Newcastle na wyjeździe i Arsenalem u siebie.
Na temat porównania testu przeciwko Atletico z tym, z czym jego zespół mierzył się do tej pory...
Kiedy grałem w Feyenoordzie w Eredivisie, wiedziałem, że przechodząc z niedzieli na środę, muszę zrobić dwa kroki w górę, chyba że grałem z Ajaxem lub PSV w weekend. Jeśli grasz w Premier League, to albo mierzysz się z tą samą jakością, albo z niewielkim krokiem w górę. Tak, to znowu bardzo trudne, ponieważ Atletico Madryt radziło sobie tak dobrze w La Liga przez tyle lat z Diego Simeone. Udało im się nawet dwukrotnie wygrać ligę, gdy grali z Realem Madryt i Barceloną, i dwukrotnie byli w finale Ligi Mistrzów.
To drużyna, przeciwko której trudno się gra ze względu na mentalność, grę zespołową i indywidualne umiejętności. Ostatnim razem, gdy się z nimi mierzyłem, nadal czasami budzę się w nocy - może to nieprawda! - ale myślę o Antoine Griezmannie i o tym, jak dobry był w tym meczu. Chyba przegraliśmy 3:1, nie jestem pewien, ale on był w tym meczu wybitny. Dobrą rzeczą jest teraz to, że w mojej drużynie mam zawodników, którzy potrafią robić podobne rzeczy jak on. Bardzo kochałem moich zawodników w Feyenoordzie, ale w tamtym momencie i w tamtym momencie swojej kariery nie byli w stanie rywalizować z Griezmannem tamtej nocy.
O mentalności, jaką jego drużyna pokazała w tym sezonie...
Wszyscy bardzo skupiają się na tym, żebyśmy wygrywali mecze w końcówce, ale to również w dużej mierze zasługa drużyn, z którymi się mierzyliśmy. Oczywiście, ma to również związek z naszą kondycją i tym, że zawsze potrafimy grać na najwyższych obrotach i robić różnicę w końcówce. Ale jeśli grasz z drużynami, które są słabsze, możesz wygrać mecz trochę wcześniej. To prawdopodobnie pokazuje również, jak trudny był nasz terminarz w pierwszych kilku meczach, że musieliśmy je wygrać w końcowych minutach.
Ludzie mówią mi: „O czym ty mówisz? Grałeś też z Burnley”. Ale ta drużyna straciła tylko 14 bramek w zeszłym sezonie. Jestem bardzo zadowolony z tego, gdzie jesteśmy, zwłaszcza że nie wiem, czy wszyscy wiedzą, co mam na myśli, ale myślę, że wszyscy tak, biorąc pod uwagę, jakie mieliśmy lato. Nie mówię o sprzedawaniu ani sprowadzaniu zawodników. Myślę, że wszyscy wiedzą, o czym mówię. A zatem być tutaj z 12 punktami po tak trudnym początku, jeśli chodzi o drużyny, z którymi się mierzyliśmy, to więcej niż się spodziewałem. Wiemy i chcemy grać lepiej, ale ja też chciałem grać lepiej w zeszłym sezonie… dlatego jesteśmy na boisku treningowym każdego dnia i na spotkaniach zespołowych, aby drużyna była lepsza.
O wpływie Andy'ego Robertsona jako rezerwowego w meczu z Burnley...
Miał bardzo dobry wpływ na grę. Milos [Kerkez] dobrze rozpoczął mecz, ale musieliśmy go zdjąć, więc to była miła wiadomość, że zastąpił go Andy Robertson. To był dla nas trudny mecz, więc nie sądzę, żeby ktokolwiek zagrał rewelacyjnie - ale on zdecydowanie zagrał dobrze i dobrze mieć go w składzie, to pewne.
Czy doświadczenia z ubiegłego sezonu w nowym formacie Ligi Mistrzów zmieniły cokolwiek w jego myśleniu o tej kampanii...
Dostałem to pytanie przed chwilą. Nie jest mądre ocenianie czegoś na podstawie jednego wydarzenia, ponieważ gdybym oceniał to na podstawie jednego wydarzenia, powiedziałbym, że jest ciężko i nie ma znaczenia, czy skończysz na pierwszym, siódmym czy ósmym miejscu, ponieważ mieliśmy bardzo trudny los [w 1/8 finału przeciwko Paris Saint-Germain]. Numer 11, Real Madryt, musiał grać z numerem 22, czyli Man City. Co mi się podoba w tym losowaniu, to to, że dziś wieczorem pójdę do domu po tej konferencji prasowej, siedzę przed telewizorem i obserwuję, który mecz się odbędzie, ponieważ zawsze będzie dobry mecz, ponieważ może być drużyna z pierwszego garnka, która gra z drużyną z pierwszego garnka. W przeszłości zawsze było tak, że pula pierwsza do puli drugiej, trzeciej lub czwartej. Więc to jest fajna część tego.
Co mi się nie podoba w tym formacie, to to, że - jak w NBA i wszędzie, gdzie jest tabela ligowa, a potem rozgrywane są play-offy - nie ma tabeli ligowej po tym, jak wszyscy grali z tymi samymi drużynami. Więc jeśli masz numer jeden, to prawdopodobnie numer osiem jest słabszy niż numer pięć. Ale teraz są drużyny, które pochodzą z czwartego koszyka, które mają łatwiejszy los niż drużyny z pierwszego koszyka. Więc cała ta tabela ligowa nie daje prawdziwej opinii o tym, kto jest dobry, a kto nie. Wtedy może się zdarzyć, jak w zeszłym sezonie, że numer 11, Real Madryt, może zagrać z numerem 22, którym był Man City. To nie jest tak, że Man City zrobił coś aż tak złego - musieli zmierzyć się z trudnym losowaniem i jest tak samo jak z Paris Saint-Germain.
Jeśli spojrzeć na losowanie Paris Saint-Germain w tym sezonie, jest ono takie samo jak w zeszłym. Więc gdybyś zadał mi to pytanie zaraz po przegranej w zeszłym sezonie, powiedziałbym ci, żebyś zapomniał o pierwszych ośmiu meczach, ale teraz, kiedy trochę bardziej się skupiłem, mówię ci, żebyś nie oceniał nowego formatu po pierwszym razie, tylko po trzech, czterech i zobaczymy. Może w kolejnych trzech edycjach numer jeden w tabeli ligowej będzie miał korzystny los, ale zdecydowanie tak nie było w zeszłym sezonie.
Czy porażka z PSG była źródłem frustracji czy powodem do optymizmu...
Trochę jednego i drugiego, może dlatego, że byliśmy tak blisko. Chyba Luis Enrique powiedział wcześniej, kiedy tu siedział, że drużyna, która wygra ten dwumecz , wygra całe rozgrywki - i miał rację. Nie twierdzę, że tak by się stało, gdybyśmy wygrali z Paryżem, ale ostatecznie miał rację. To pokazuje, że byliśmy drużyną - jedyną drużyną - która mogła doprowadzić ich do dogrywki i jedyną drużyną, która mogła doprowadzić ich do rzutów karnych. Przegrana w rzutach karnych była frustrująca.
Ale jeśli odpadasz, to co czuję, jeśli odpadam, wolę wyjść do drużyny, która wygra na końcu, ponieważ to pokazuje, czy możesz ich zaprowadzić tak daleko, to trochę zbyt proste jest powiedzieć, że nie byliśmy aż tak daleko od wygrania, ale czuliśmy, że to była najlepsza drużyna w Europie w zeszłym sezonie - i myślę, że wszyscy się z tym zgadzają. Wygrali ligę francuską, wygrali puchar, pojechali na Klubowe Mistrzostwa Świata i byli bardzo blisko wygrania również tego. Więc można uczciwie powiedzieć, że byli najlepszą drużyną w Europie w zeszłym sezonie. To, że byliśmy tak blisko pokonania ich, daje nam pewność, że jesteśmy w stanie konkurować również w tym turnieju, ale nawet gdybyśmy przegrali dwa razy 4:0, i tak powiedziałbym ci teraz, że Liverpool zawsze będzie w stanie rywalizować w Lidze Mistrzów.
Czy Dominik Szoboszlai wróci do pomocy, skoro Jeremie Frimpong jest już w formie...
Conor Bradley również jest w formie. Ale mamy też czterech bardzo dobrych pomocników, którzy są w formie: Wataru, Alexis, Dominik i Florian. Curtis nie jest w formie. Na każdej pozycji mamy dużą konkurencję. Dominik może grać na obu pozycjach i zobaczymy jutro gdzie będzie grał.
O tym, co uważa za „największe wyzwania” dla Alexandra Isaka na początku jego kariery w klubie…
Powrót do formy. Powrót do formy po czterech miesiącach przerwy w treningach z drużyną. Nie musi nikomu udowadniać, że jest wystarczająco dobry, by grać w Premier League, bo to już udowodnił w Newcastle. Zatem głównym wyzwaniem jest osiągnięcie takiej formy, by był przede wszystkim gotowy do tego, co zrobił w zeszłym sezonie, a potem, mówiąc o Paris Saint-Germain, nie sądzę, by kogokolwiek zaskoczyło, że byłem pod wrażeniem przede wszystkim sposobu, w jaki stosują pressing.
A więc, podwójny pressing. I to właśnie Ousmane Dembélé był jednym z przykładów tego, co było tak wyjątkowe w jego grze pressingiem. Wszyscy skupiają się na Paris Saint-Germain i wszystkich bramkach, które strzelają, ale najbardziej zaimponował mi sposób, w jaki stosowali pressing. Kiedy więc będzie w formie i gotowy do gry, będzie mógł grać 90 minut, kolejnym krokiem będzie granie trzy razy w tygodniu po 90 minut, a kolejnym krokiem będzie pójście o krok dalej w kwestii pressingu. I to właśnie musi robić. Strzelanie goli i robienie rzeczy specjalnych w ataku to coś, co na pewno zrobi w 100 procentach.
O wydatkach transferowych Liverpoolu i łatce „faworyta” w Lidze Mistrzów…
Myślę, że to tylko komplement. Myślę, że to tylko komplement, że ludzie mówią wszystkim, że wydaliśmy tak dużo, ponieważ to pokazuje, że zawodnicy, których sprowadziliśmy, są postrzegani jako bardzo dobrzy. Jestem częściowo odpowiedzialny za sprowadzenie tych zawodników, razem z kilkoma innymi osobami, i myślę, że powinniśmy to traktować jako komplement, że wszyscy mówią: „Wow, zrobili świetny interes”. I myślę, że tak zrobiliśmy. Sprowadziliśmy świetnych zawodników, a co więcej, w dobrym wieku. Niektóre inne drużyny wolą więc sprowadzać 27-latków, ponieważ są już gotowi, bum! Ale uważamy, że sprowadziliśmy zawodników w wieku 21, 22 lat, którzy są gotowi.
Jeśli więc są z tobą cztery lub pięć lat, nadal możesz sprzedać Luisa Diaza za 80 milionów. Ale gdyby miał 28 lat kiedy dołączył do Liverpoolu, myślę, że trudniej byłoby go sprzedać za 80 milionów, gdyby miał 32 lata. To jest nasz model i myślę, że powinien spotkać się z dużym uznaniem. Mówiłem to już tu, w Anglii, raz czy dwa i mogę to powtórzyć jeszcze raz: wszystkie pieniądze, które wydaliśmy, sami zarobiliśmy sprzedając i wygrywając ligę, mimo że nie kupiliśmy żadnego zawodnika. Wygranie ligi to również całkiem dobry wynik finansowy.
Te dwie sytuacje doprowadziły do tego, że mogliśmy wydać 450 milionów. Nie było tak, że patrzyliśmy w ziemię i mówiliśmy: „O, są pieniądze, wydajmy 450!”. Nie, sami je wygenerowaliśmy i myślę, że to duży komplement dla naszego modelu i dla jakościowych zawodników, których sprowadziliśmy, że wszyscy mówią tylko o tych 450 milionach, które wydaliśmy. I zawsze tak jest, to nie jest dla ciebie zaskoczeniem, jeśli jesteś Liverpoolem lub jeśli jesteś angielskim klubem grającym w Lidze Mistrzów, należysz do grona faworytów.
Jak Kerkez zareagował na zmianę w pierwszej połowie meczu z Burnley i czy rozmawiali na ten temat…
Tak, choć nigdy nie było tak, że zawodnicy siedzą przede mną, czy kiedy mam spotkanie z drużyną, oni wstają i mówią: „Nie zgadzam się z tobą”. Ale może kiedy był w domu i rozmawia z ojcem, dziewczyną czy przyjaciółmi, myśli sobie: „Co za głupia decyzja”. Ale kiedy jestem w pobliżu, sprawia wrażenie, jakby to rozumiał. I pokazałem to wczoraj, bo może nie każdy zawodnik był tego pewien, widać było po tym, jak popełnił faul - można by się spierać, czy to był faul, czy nie, ale sędzia zagwizdał - że sześciu ich zawodników podeszło do sędziego, a sędzia dwukrotnie dał sygnał: „Nie, to nie jest dla mnie żółta kartka”.
Dla mnie to było coś w stylu: hmm, można by się nawet spierać, czy to był faul, czy nie, i już trzeba powiedzieć wszystkim na stadionie, że to na pewno nie była żółta kartka? Co się stanie, jeśli popełni normalny faul, który normalnie jest kolejnym powodem do żółtej kartki? Więc dla mnie to była ta kombinacja. Gdyby ich zawodnicy nie podeszli do sędziego, gdyby nie dał tego sygnału, to przynajmniej zostawiłbym go na boisku do przerwy. Ale czułem, również atmosferę na stadionie - nawiasem mówiąc, spryt ze strony ich kibiców, przy każdej decyzji byli na czele sędziego - czułem, że jeśli dotknie go tylko raz, będzie pod ogromną presją, żeby nie dać mu tej żółtej kartki. To właśnie próbowałem mu wytłumaczyć. Ponownie, powiedział, że rozumie, ale nie wiem, co mówi o tym swoim znajomym! Ale mi mówi, że to rozumie.
Komentarze (1)