Smith: Mobilizacja na Chelsea
Już teraz sporo się mówi o zbliżającym się coraz większymi krokami starci z Chelsea na Anfield. Sytuacja jest taka, że pokonując aspirujących do mistrzostwa Londyńczyków, Liverpool posadzi na tronie Manchester United.
To, kto wygra wyścig do tytułu w tym roku zupełnie nas nie interesuje. My jesteśmy poza grą.
Owszem, mamy na to pewien wpływ, ale mówienie, że powinniśmy dać punkty Chelsea żeby nie dopuścić do tryumfu United jest po prostu niedorzeczne.
Grasz w piłkę, aby wygrać mecz. Nie wychodzisz na boisko, żeby przegrać.
I tak wątpię, żeby Manchester wygrał wszystkie swoje trzy pozostałe spotkania. Wszystkie sugestie mówiące o wystawieniu słabszego składu czy po prostu gorszej gry to same bzdury.
Jeśli Man United wygrają pozostałe mecze, a my pokonamy Chelsea- tak to już jest.
Nie ma takiej opcji, żeby któryś z naszych zawodników wyszedł na boisko z The Blues bez pełnej motywacji.
Liverpool wypowie im twardszą bitwę o Anfield niż kiedykolwiek wcześniej.
Niektórzy też zapominają, że The Reds być może wciąż będą mieli o co grać z Chelsea.
Wszyscy mamy nadzieję, że Chelsea wygra wszystkie mecze oprócz tego z Liverpoolem, a Manchester straci punkty.
Długie podróże nie są niczym nowym
Całe zamieszanie wokół wyprawy do Madrytu przypomina pierwszą europejską podróż Liverpoolu, do Reykjaviku w 1964.
Nie było mnie tam, ale pamiętam, jak Ian Callaghan opowiadał, że dostanie się tam było prawdziwą epopeją, która wymagała trzech różnych samolotów, a w drodze powrotnej zawodnicy musieli zabrać jeszcze swoje torby powrotem.
Wolę podróżować w czasach współczesnych, dziękuję bardzo.
Tommy Smith
Komentarze (0)