18 pytań do Iana Ayre'a
Telewizja Liverpoolu wzięła w krzyżowy ogień pytań jedną z najważniejszych osób w klubie, dyrektora handlowego, Iana Ayre’a. Z tego obszernego wywiadu dowiecie się wszystkiego o komercyjnej stronie LFC.
1. Bill Shankly powiedział kiedyś, że w klubie piłkarskim jest trójca święta - menadżer, zawodnicy i kibice - pomijając dyrektorów. Dlaczego Ty, jako Dyrektor Handlowy, udzielasz wywiadu dla LFCTV?
Jedną z pierwszych rzeczy, którą usłyszałem po przyjeździe tutaj było spostrzeżenie, że komunikacja nie jest najsilniejszym punktem Liverpoolu. Uważam, że za istotne wykorzystywanie naszych własnych mediów - naszego kanału TV i strony internetowej - by odpowiadać na pytania fanów, komunikować się z bazą kibiców, aby mieli oni możliwość otrzymania informacji z pierwszej ręki, nie z gazet lub przypuszczeń z sieci.
2. Czy w sprawie biletów faworyzujecie zagranicznych kibiców, którzy prawdopodobnie wydadzą więcej w klubowym sklepie niż lokalni fani?
Wcale nie. Zawsze powtarzamy, że staramy się traktować wszystkich fanów tak samo. Nie ma znaczenia skąd jesteś, jak dużo zarabiasz, z jakiego środowiska się wywodzisz czy czegoś takiego. Najważniejsza jest jasność w kwestii biletó. Sprzedajemy je tylko przez trzy lub cztery grupy. Mamy osoby z karnetami, członków, fankluby a reszta biletów dostępna jest podczas sprzedaży ogólnej.
Nie ma znaczenia skąd ktoś pochodzi, albo z jak daleka przyjechał. Ludzie mogą sądzić, że ktoś, kto przebył długą drogę zza granicy może wydać więcej pieniędzy w naszym klubowym sklepie i jest to prawdopodobne, ale dzieje się tak, ponieważ taka osoba przyjeżdża na mecz raz lub dwa razy w sezonie, podczas gdy nasi kibice ze Zjednoczonego Królestwa przyjdą na każde spotkanie i łącznie wydadzą prawdopodobnie podobną kwotę. Nie ma więc dodatkowej korzyści dla Liverpool Football Club przy sprzedaży biletu kibicowi z odległego kraju, zamiast komuś innemu. Absolutnie nie chcielibyśmy wykreować takiego faworyzowania. Chodzi o równe traktowanie wszystkich fanów.
3. Dlaczego zakup karnetu kosztuje o 50 funtów drożej, jeśli zdecydujemy się na kupno w kasie stadionowej, przez pocztę albo telefonicznie niż przy zamawianiu przez internet? Dlaczego jego cena wzrosła o 7% pomimo przeciętnego sezonu 09/10?
Po pierwsze wprowadzenie rabatu w cenie internetowej to tak naprawdę interes klubu, podążanie z duchem czasu. We wszystkich dziedzinach naszego życia, czy jest to przelew bankowy czy zakupy, wykorzystujemy internet. To tak samo ważne dla nas. Jeśli ktoś kupuje, odnawia lub ma związek z nami poprzez sieć, wtedy jest nam zdecydowanie łatwiej się z taką osobą komunikować. Chcieliśmy zachęcić ludzi do korzystania z tego kanału. W ostatnich latach w ogromnym stopniu ulepszyliśmy nasz serwis i z pewnością będziemy chcieli to w przyszłości kontynuować. Z przyjemnością stwierdzam, że 85% karnetów zostało kupionych przez internet. Obecnie jesteśmy w stanie zdecydowanie łatwiej komunikować się z ich posiadaczami.
Odnośnie podwyżki, są dwa elementy. Podczas wyceny nie bazujemy na tym, jak prezentuje się drużyna. Jesteśmy Liverpool Football Club, to jest karnet na następny sezon i wszyscy my, jako fani, i wszyscy my, którzy pracujemy w klubie, wierzymy, że dobrze poradzimy sobie w nadchodzącej kampanii, jak zawsze. To jest ważne. To jest karnet na nasze mecze Premier League.
Przy wycenianiu staraliśmy się osobno rozpatrywać sprawę posiadaczy karnetów i sprzedaży pojedynczych biletów. Jak wszyscy wiedzą, poza kontrolą klubu było przywrócenie 17.5% VAT, więc musieliśmy zastosować tę podwyżkę. W poprzednim sezonie karnety sprzedawaliśmy przy 15% VAT, więc podwyżka wyniosła 2.5%, kiedy rząd zdecydował na powrót do 17.5%. Na obecną cenę miał wpływ również poziom inflacji.
Dodam jeszcze, że ludzie muszą zrozumieć, że jako klub musimy zachować dystans pomiędzy sobą, a konkurencją. Kwestia biletów odgrywa ogromną rolę w budżecie każdego klubu piłkarskiego i kiedy inne kluby mają różne ceny, nie możemy zbyt daleko się od nich oddalać. To zapewnia dużo większe przychody i w rezultacie większą ilość gotówki dla piłkarzy. Staraliśmy się wybrać słusznie i jasno, a obecne ceny są tego wynikiem. Jeśli spojrzysz w tabelę, zobaczysz, że jesteśmy mniej więcej w środku stawki pod względem ceny biletów. Według mnie to najlepsze rozwiązanie w obecnym czasie.
4. Dlaczego bilety na wyjazdy są sprzedawane przez wzgląd na ilość zaliczonych meczów? Taka działania są powszechnie uważane za rażącą niesprawiedliwość, a w dodatku sprawiają, że prawie niemożliwe jest, aby wejść do zamkniętego grona.
To dobre pytanie. Dyskutowaliśmy o tym ostatnio z Premier League, jak wszyscy. Zwrócili na to uwagę w trakcie swoich badań dotyczących sprzedaży biletów. Ja i mój zespół wciąż próbujemy znaleźć jak najlepsze rozwiązanie do zmiany systemu.
Póki co muszę powiedzieć, że to jedyna sprawa, co do której nie mamy gotowego konkretnego rozwiązania. Doświadczenia ostatnich kilku lat nauczyły nas, że dobrze mieć takie problemy rozwiązane jak najszybciej. Nie jest tak, że wprowadzamy w życie pierwszy pomysł, który wyda nam się ok. Przede wszystkim rozmawiamy z ludźmi, później z następnymi z różnych grup i środowisk aby poznać, co w największym stopniu uszczęśliwi wszystkich. Zawsze będzie tak, że niektórzy poczują, że coś wygrali na naszym rozwiązaniu, inni, że stracili i dlatego chcemy zachować jak największą równowagę. Mogę zapewnić fanów, że kwestia biletów na wyjazdy jest dla nas priorytetem.
5. Pracujesz jako kolektor od 15 lat, a jedną z twoich decyzji było zamknięcie kolektury piłkarskiej loterii Liverpool Football Club. Próbujesz w ten sposób faworyzować sezonowców? Według mnie, na to wygląda.
Klub nie rozdaje biletów sezonowcom. Pomysł zamknięcia kolektury LFC wynikał ze zmian rozwoju dalszych interesów klubu. Bilety z zamkniętych loterii nie są rozdawane np. w korporacjach, ale trafiają do puli posiadaczy karty członkostwa, w której jest już ponad 100 000 kibiców. Uważamy, że to krok do przodu i wzrost zarówno w biznesie, jak i aspekcie związanym bezpośrednio z meczami. Udostępniamy bilety na jasnych, przejrzystych zasadach czyniąc je dostępnymi dla zdeklarowanych kibiców, z którymi możemy współdziałać i regularnie się kontaktować. To lepszy system niż ten, który działał w kolekturach loterii biletowej LFC. Kierowali tym porządni ludzie, ale nadszedł odpowiedni czas na zamknięcie kolektury. W zeszłym sezonie przeprowadziliśmy badania i okazało się, że tylko 40% biletów z loterii było wykorzystywanych na stadionie. Nie była to skuteczna metoda rozprowadzania wejściówek i jak mówiłem na początku, naszym celem jest znalezienie najbardziej sprawiedliwej i zrównoważonej drogi sprzedaży biletów i wierzę, że oddaliśmy przysługę prawdziwym fanom.
6. Co sądzisz o wynikach sprzedaży koszulek na nowy sezon? Moje bardzo nienaukowe badanie wskazuje na znaczny spadek w porównaniu do poprzednich lat - mógłbyś wskazać gdzie leży problem?
W rzeczywistości jest całkiem odwrotnie. Nowy model to najszybciej sprzedająca się koszulka, którą kiedykolwiek wydaliśmy przed startem sezonu, zanotowaliśmy najwięcej zamówień w najkrótszym czasie, więc nasza detaliczny interes, a w szczególności sprzedaż koszulek, nigdy nie szedł tak dobrze. To wspaniały model. Wykonaliśmy świetną robotę razem z Adidasem. Mamy nowego sponsora i wiem, że w dniu wydania wysłaliśmy 35 tysięcy sztuk do ponad 100 krajów. To nasz rekord pierwszego dnia i sprzedaż od tamtej pory idzie fantastycznie. Tworzymy historię i będziemy to kontynuować, nasi fani są bardzo lojalni i wspierają nas przez takie właśnie zakupy, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni. Nasza nowa koszulka domowa na pewno będzie im się podobać.
7. Jakie nazwiska na koszulkach sprzedawane są najczęściej?
Nie ma niespodzianek, w zeszłym sezonie to Fernando Torres i Steven Gerrard byli najpopularniejszymi zawodnikami. Sprzedaliśmy po 30 tysięcy sztuk trykotów każdego z piłkarzy. To wspaniałe osiągnięcie, chociaż większość ludzi lubi mieć własny napis na koszulce.
8. Czy klub pokusił się o zysk ze sprzedaży koszulek z okazji rocznicy Hillsborough z napisem „Justice for the 96”?
Nie. Musiałbym przyznać jednak, że w ostatnich kilku miesiącach była to najbardziej rozczarowująca część naszego biznesu detalicznego – to był odosobniony przypadek. Prawda brzmi, że dziewczyna z Kanady zamówiła koszulkę ze sklepu internetowego i zapytała o jedną z napisem „Justice for the 96”, co wykonujemy, jeśli ludzie o to poproszą. Naturalnie nie sprzedajemy tego produktu w sklepach. Wysłaliśmy ją i popełniliśmy błąd, ponieważ została dostarczona jako koszulka męska, a nie w rozmiarze tej dziewczyny. To była nasza pomyłka, więc pozwoliliśmy zwrócić trykot i nieumyślnie jeden z członków załogi w którymś sklepie wziął go za towar i wywiesił. Jeden z naszych fanów zauważył to, jednak koszulka została natychmiast zdjęta. Nie było więcej T-shirtów i nigdy ich nie będzie.
Najbardziej rozczarowało mnie to, że zamiast wyjaśnić sprawę i dowiedzieć się, jak do tego doszło, widzieliśmy dużą aktywność na stronach internetowych z opiniami, że klub chce zarobić na Hillsborough. Liverpool FC tego nie robi i nie zrobiłby. Uważam, iż większość naszych fanów jest o tym przekonana. Krajowa gazeta opublikowała historię i to bardzo niefortunny przypadek, ponieważ temat Hilssborough zawsze będzie dla Liverpoolu trudnym tematem. Moja wiadomość do fanów brzmi: jeśli dojdzie do takowych sytuacji, jesteśmy otwarci na rozmowy z ludźmi. Istnieje mnóstwo sposobów do porozumiewania się. Większość fanklubów wie jak się ze mną skontaktować – to najłatwiejsza droga do rozwiązania konfliktów. To właśnie sposób na wyjście z tego typu sytuacji.
9. Czy widzisz Liverpool otwierający nowe sklepy? Jeśli tak, to w jakich miejscach?
Pracujemy nad tym od przeszło ponad 18. miesięcy i to nie jest tak łatwe, jak ludzie myślą. Spędziłem dużo czasu na Dalekim Wschodzie i niektórzy myślą, że mamy tam miliony fanów – i to prawda – jednak jest to duże miejsce z dużymi pod względem liczebności krajami. Bardzo ciężko otworzyć sklep w takich miejscach jak Hong Kong, gdzie mieszka wiele fanów The Reds. Potrzebujemy dużo osób zainteresowanych klubem, którzy przechodziliby przez próg sklepu codziennie, aniżeli jeden raz na miesiąc, co byłoby dużym wyzwaniem.
Starając się znaleźć rozwiązanie tej sytuacji, monitorujemy w tym momencie bardzo uważnie Dublin i Belfast. Spędziliśmy wiele czasu szukając odpowiedniego miejsca i sklepu. Na dzień dzisiejszy jesteśmy bliżej Belfastu. Pojawi się więcej informacji na ten temat jak dojdziemy do porozumień, jednak wszystko kręci się wokół znalezienia odpowiednich warunków i wprowadzenia planu w życie. Widziałem inne kluby otwierające sklepy poza granicami kraju, a później blisko nich, my jednak nie chcemy tak postępować. Jeśli zamierzamy to zrobić, uczynimy to dobrze i odpowiednio. To zdecydowanie część, nad którą pracujemy.
10. Wyraźnie Azja to odpowiedni i główny cel zagranicznego rozwoju handlu, ale czy nie skupiamy się zbyt bardzo na tym kontynencie tracąc na potencjalnych, lukratywnych rynkach marketowych? Chelsea i Manchester United wydają się być zwrócone na zachód.
Nie określiłbym tego w ten sposób. Przyznałbym, że Azja stoi na czele i ciągnie to za sobą wiele rzeczy. Dołączyłem do świata biznesu trzy lata temu i jedną ze spraw, do której zostałem wyznaczony, był nasz międzynarodowy handel i reklama.
W procesie wzrastania w naszym dochodowym biznesie, zaczęliśmy od uporządkowania pewnych spraw, udoskonalimy sposób wykonywania zadań, porozumiewania się z partnerami. Część międzynarodowa jest znacznie większa i trudniejsza do zrobienia. Zaczęliśmy rozglądając się na naszych podstawowych sponsorów i jeśli spojrzysz na nich, teraz mamy Standard Chartered, Carlsberg i Adidasa, z których każdy z nich posiada siedzibę na wschodzie, więc są po części punktem oparcia, pomagają rosnąć naszemu biznesowi w tej części świata. Prawdopodobnie początkowo będziemy starali się dążyć do celu na azjatyckiej ziemi, jednak to nie oznacza, że nie robimy nic w innych sektorach.
Wykonujemy dużą pracę, której ludzie w Europie nie zauważają. Na przykład, wprowadzamy bardzo interesujący plan w Indiach, uniwersytecki projekt humanistyczny współpracując z kilkoma partnerami. Dajemy możliwość nauki tamtejszym dzieciom w zakresie nauki sportowej. Wykonujemy to od roku, a teraz musimy to okrzyknąć w Wielkiej Brytanii. To przynosi sukces.
Również skończyliśmy serię w telewizji wietnamskiej o nazwie „szukaj gwiazdy”. To również przyniosło nam dochody, gdzie pracowaliśmy z wieloma sponsorami. Teraz zwycięzca tego programu jest w Wietnamie gwiazdą. To pomaga w rozwoju naszych interesów w tej części świata.
W Stanach Zjednoczonych skupiliśmy się na obozach treningowych i pozostaniemy przy tym. Azja to nasz cel, jednak nie kosztem innych kontynentów.
11. Kontynuując ten wątek – nie powinniśmy sprowadzić do Liverpoolu azjatyckiej gwiazdy, która pozwoliłaby zareklamować klub w tych rejonach?
Byłoby wspaniale, czyż nie? Na szczęście, bądź na nieszczęście – zależy z której perspektywy spojrzysz – nie jestem odpowiedzialny za sprowadzanie gwiazd. Zakontraktowanie azjatyckiej gwiazdy pomogłoby nam w szybszym rozwoju. Zdecydowanie przyniosłoby to efekt, jednak tutaj ważne jest jakość i umiejętność piłkarza.
Sądzę, że Manchester United to idealny przykład - sprowadzenie Ji-Sung Parka pomogło im w rozsławieniu klubu w Korei, jednak wiedzą, że podłoże leży u stóp kwalifikacji piłkarza. Występuje w ich barwach regularnie, nieważne czy to spotkania ligi angielskiej, czy Ligi Mistrzów. Jest reprezentantem kraju, więc powinniśmy znaleźć odpowiedniego piłkarza. Nie sądzę, aby ktokolwiek związany z Liverpool Football Club chciałby zobaczyć zarząd podpisujący kontrakt z byle jakiego powodu. Jeśli znajdziemy okazję, będziemy tym zainteresowani.
12. Czy planujesz wprowadzić vuvuzele na Anfield?
(Śmiech) Nie sądzę, jednak według mnie to zależy od żądań kibiców. Zdania są podzielone, ale moim zdaniem wyrok nie przemawia za vuvuzelami. Żarty na bok, z każdym produktem który sprzedajemy wiąże się popyt. Jeśli uważamy, że jest wystarczający, to bez jakichkolwiek przeszkód udostępnilibyśmy ludziom to, czego chcą.
13. Jak decydujecie, co będzie dostępne w klubowym sklepie?
Przy sprzedaży detalicznej pracuje wiele osób. Ludzie bywają zaskoczeni kiedy się dowiadują, że zatrudniamy ponad 150 osób w sklepach, magazynach, przy projektowaniu. Mamy prawdziwych ekspertów, którzy wiedzą, co najlepiej się sprzedaje, jest najmodniejsze na danych rynkach poza piłkarskich. Kiedy wejdziesz do dowolnego sklepu Liverpool FC, czujesz to coś innego, które czyni nas bardziej sklepem jak inne, a nie czysto piłkarskim. Nie sprzedajemy tylko koszulek i spodenek do gry. Oferta wielu klubów opiera się na klubowych trykotach i kilku koszulkach polo, które zmieniają raz na sezon. My wprowadzamy nowe oferty bardzo szybko, a wybieramy je w naukowym, ale i swobodnym procesie. Patrzymy, aby zrozumieć, co możemy sprzedać i po jakiej cenie w ten sposób, aby klient był zadowolony, a klub zarobił pieniądze.
14. Wierzysz, że sukcesy na boisku mają realny wpływ nas wyniki w sprzedaży?
Tak, oczywiście. Sportowy sukces niesie za sobą sukces komercyjny. W ostatnich latach udało nam się jednak zmienić kilka rzeczy i myślę, że odnieśliśmy w tym sukces. Liverpool to bardzo specjalny klub, ze specjalnymi kibicami i wyjątkową historią, a także dziedzictwem wokół niej. Zawsze jesteśmy dla ludzi atrakcyjni. Stoją przy nas i zawsze wspierają, co czyni klub tak wyjątkowym. Dla dyrektora handlowego to coś wspaniałego. Najlepszym przykładem jest ostatnia zmiana sponsora na Standard Chartered. Zobaczyli w nas wiele wartości i wiedzą, że nie chodzi o poprzedni, obecny, lub następny sezon, tylko o Liverpool Football Club. O to, co reprezentował od wielu lat i będzie zawsze reprezentował.
Zawodnicy na pewno mają wpływ na tak wielką bazę finansową i wspierają ją każdego dnia. Myślę, że zawsze będziemy odnosić sukcesy.
15. Jesteś fanem Liverpoolu?
Tak, jestem. Urodziłem się w okolicy Anfield i pilnowałem samochodów zaparkowanych w dni meczowe w pobliżu stadionu. Chodziłem na każdy mecz na Merseyside i większość wyjazdów do 16 roku życia, kiedy wstąpiłem do marynarki i długo mieszkałem za granicą. Byłem na wielu, wielu finałach i zwykłych meczach i myślę, że wykonując taki zawód sprawia, że wiesz dokładnie, co powinno być w samym centrum. Mieszkałem w Chinach, Hang-Kongu i Tajlandii więc wiem, jak to jest oglądać mecz 6-7 tysięcy kilometrów od Liverpoolu, wyszukiwać wiadomości w gazetach i Internecie, kupować koszulkę online. Doświadczyłem tego wszystkiego, co różni fani na całym świecie i myślę, że na tym stanowisku to bardzo ważne.
16. Jakie jest twoje ulubione wspomnienie związane z Liverpoolem?
Zawsze myślę, że trudno jest odpowiedzieć na takie pytanie, wybrać jedno konkretne zdarzenie. Byłem w Stambule, ale dla mnie tym jedynym na zawsze pozostanie mecz z St Etienne w 1977 roku, kiedy David Fairclough zapewnił nam zwycięstwo, dzięki czemu później mogliśmy wygrać półfinał z Zurych. No a potem finał w Rzymie. Oglądałem Liverpool od mniej więcej 1967 roku i możliwość zobaczenia, jak dziesięć lat później przeszliśmy całą drogę walcząc do końca i wygrywając Puchar Europy, to było coś wspaniałego. Słyszeliśmy wiele opowieści o tym, jak dziwne podróże musieli odbyć niektórzy, aby dostać się na stadion i to jest coś, czego nikt nam nie odbierze.
Jednym z najważniejszych momentów mojego życia było także otrzymanie propozycji obecnej pracy. Jestem chłopakiem stąd, zwiedziłem trochę świata i teraz, zarówno dla mnie, jak i mojej rodziny do zaszczyt i przyjemność, kiedy mogę odgrywać swoją rolę. Skuteczna praca tutaj bardzo wiele dla mnie znaczy.
17. Przed kim bezpośrednio odpowiadasz? Wierzysz, że przez ten czas, od kiedy jesteś dyrektorem handlowym odniosłeś sukces, poprawiłeś sytuację klubu? Czy osiągnąłeś już to, co założyłeś sobie biorąc tę pracę?
W codziennych sprawach odpowiadam przed Christianem Purslowem i świetnie nam się razem pracuje. Mamy tu dobry układ pracy i struktura codziennych obowiązków jest bardzo dobrze zorganizowana. Mamy bardzo doświadczony zespół i to bardzo dobrze działa.
Myślę, że dobrze będzie jeśli powiem, że kiedy przyszedłem nasza sytuacja na rynku nie była najlepsza. Było gorzej, niż spodziewałem się na początku. To było wielkie wyzwanie, które na szczęście udało się zamienić w sukces. Ludzie mogą zobaczyć, dużo się o tym mówiło, że generujemy teraz znacznie większy zysk, niż wcześniej. Według podsumowań mamy około 85% nowego dochodu.
Mamy różne środki, które wcześniej nie miały miejsca. Mamy ogromną rzeszę partnerów, sklepy w mieście, jedne z najczęściej odwiedzanych stronę internetową i kanał telewizyjny, których popularność sięga 100 milionów ludzi. Są to istotne rzeczy, które pomagają nam zdobywać nowych partnerów, którzy wkładają w klub spore pieniądze. Wspierają też naszych fanów, a ważną częścią mojej pracy jest utrzymanie równowagi między zyskiem klubu, a odpowiednim traktowaniem kibiców, którzy muszą czuć się usatysfakcjonowani ekonomicznie. Myślę, że osiągnęliśmy pierwszy cel. Teraz skupiam się na drugim kroku, jakim jest rynek międzynarodowy.
18. Kibice LFC uważają się oczywiście za kogoś więcej, niż zwykłych klientów. Jakie wysiłki czynicie, aby fani byli na tyle usatysfakcjonowani, aby przychodzić na mecze i kupować rzeczy związane z klubem niezależnie od tego, jak są traktowani?
Na pewno nie uważamy, że klient zawsze się znajdzie. Wierzę, że fani robią naprawdę wiele mimo tego wszystkiego, czyli między innymi sukcesu, a także sposobu, w jaki czasami się ich traktuje. My nie patrzymy na nich jednak przedmiotowo. Mamy swoje zasady, komercyjny etos zbudowany wokół ogromnego kapitału, w którego centrum jest klient. Stworzyłem dwa nowe stanowiska, jednym z nich jest kierownik działu do spraw kontaktów z klientami, a drugim kierownik obsługi klienta, dbający o sprzedaż biletów, wydawanie kart członkowskich i wszystko inne związane z dbaniem o kibiców w roli klientów. Mamy więc dwóch ludzi zajmujących się tylko i wyłącznie zwiększaniem standardów obsługi. Wyniki są widoczne między innymi w tym, że mamy obecnie największy sklep piłkarski w Europie zdolny obsłużyć wszystkich chętnych, tak, że właściwie nigdy nie tworzą się kolejki. Rozwinęliśmy sprzedaż i usługi telefoniczne zmniejszając czas oczekiwania między innymi na bilety o połowę w stosunku do poprzedniego sezonu.
Kiedy mieszkałem w Malezji i Hong-Kongu mogłem obejrzeć 90 minut meczu, ale to było wszystko. Nie miałem dostępu do telewizji klubowej z niesamowitą liczbą 100 milionów widzów. Jesteśmy jedynym klubem, który ma darmowy kanał telewizyjny na platformie SKY. Inni tego nie mają, a jest to bardzo ważne przy podtrzymywaniu kontaktu z kibicami.
Jeśli chodzi o zmiany w dni meczowe, mamy nowy zespół miejsc z jedzeniem dookoła Anfield. Mamy stragany i automaty, są duże pojemniki z piwem w odpowiednich miejscach. Ma się poczucie, że te małe sprawy sprawiają, że człowiek czuje się lepiej i może bardziej cieszyć się meczem. Każdy kto myśli, że nie zwracamy dużej uwagi na fanów, którzy i tak się do nas zgłoszą, jest w dużym błędzie. Cały nasz zespół handlowy, a jest to całkiem spora grupa, jest ciągle skupiony na rozwoju. Zakończyliśmy pierwszy etap i musimy zrobić kolejny krok, chociaż wiemy, ze możemy nigdy nie osiągnąć sytuacji doskonałej. Liczy się kontakt z kibicami i dalszy marsz naprzód. Jest to część klubu, w której odnosimy duże sukcesy i mamy nadzieję, że tak pozostanie.
Wywiad tłumaczyli także redaktorzy Anieq i Miler.
Komentarze (0)