Torres: Powtórzmy historię
Fernando Torres wierzy, że o obecnej reprezentacji Hiszpanii będzie się mówić przez następne cztery lata, jeśli tylko pokonają dziś Niemców. To, czy napastnik Liverpoolu rozpocznie dzisiejszy mecz w pierwszej jedenastce jest wątpliwe.
Torres był w podstawowym składzie na wszystkie spotkania Hiszpanów z wyjątkiem meczu otwarcia ze Szwajcarią, który zakończył się niespodziewaną porażką mistrzów Europy 1-0.
Od tego momentu 26-latek, który przybył do RPA z brakami kondycyjnymi spowodowanymi operacją, jaką przeszedł w kwietniu, był wybierany do pierwszego składu przez Vicente Del Bosque, nie zdobył jednak dotąd bramki, nie grał nawet na miarę swej reputacji.
Sprawa Torresa zdominowała myśli Hiszpanów podczas przygotowań do półfinału, który odbędzie się dziś wieczorem w Durbanie. Wielu chciało, by mecz w pierwszej jedenastce rozpoczął Cesc Fabregas, ponieważ kiedy pomocnik Arsenalu zastąpił Torresa na boisku w ćwierćfinale z Paragwajem, La Roja zaczęła grać z dużo większą pewnością.
Jednakże Fabregas odniósł kontuzję nogi na poniedziałkowym treningu i choć hiszpańska federacja twierdzi, że to nic poważnego, może to przekonać Del Bosque, by dalej wierzył w Torresa, człowieka, którego bramka przeciwko tym samym przeciwnikom w finale Euro 2008 dała niezwykle utalentowanej reprezentacji Hiszpanii jej jak dotąd największy piłkarski sukces.
- Żaden z graczy nie jest pewien miejsca w podstawowej jedenastce. Zawodnicy muszą dawać z siebie 100% w walce o miejsce w zespole. Jednak jeśli ktoś nie zaimponuje trenerowi, musi wspierać drużynę z ławki – powiedział Torres.
- Gdybym strzelił Niemcom dającą nam finał bramkę, to byłoby niesamowite.
- Mam nadzieję, że historia się powtórzy, a przede wszystkim, że wygra nasza drużyna.
- Dobrze spisaliśmy się w naszych ostatnich meczach z nimi ale ta reprezentacja Niemiec jest o wiele lepsza od tych, z którymi graliśmy wcześniej. Udowodnili, że są jednym z faworytów tego turnieju.
Komentarze (0)