Kuyt: Kibice dają nam siłę
Dirk Kuyt wierzy, że istotnym czynnikiem, przemawiającym na korzyść Liverpoolu w jutrzejszym finale FA Cup z Chelsea będą kibice. Rywalizacja pomiędzy oboma klubami zaostrzyła się jeszcze za kadencji Rafaela Beniteza, gdy niemal coroczne pucharowe starcia stały się dla nich normą.
Zdaniem Kuyta, to dzięki Kopites Liverpoolu zdołał z większości z nich wyjść zwycięsko. Holender ma nadzieję, że sytuacja powtórzy się podczas jutrzejszego meczu na Wembley.
- Tak, dają nam przewagę - stwierdził Kuyt - Są wielkim wsparciem.
- Jestem w tym klubie od prawie sześciu lat i zagrałem w wielu spotkaniach z Chelsea.
- Nocą, którą najlepiej zapamiętałem był półfinał u siebie (Ligi Mistrzów 2007). Wówczas tłum pomagał nam i stworzył najlepszą atmosferę.
Kuyt pozostał na ławce rezerwowych podczas półfinałowej wygranej z Evertonem przed miesiącem i jest zdesperowany, by móc odegrać jakąś rolę w nadchodzącym starciu.
- Oczywiście, jeśli nie grasz lub nie znajdujesz się w wyjściowej jedenastce, pojawia się ogromne rozczarowanie, jednak należy być przygotowanym, ponieważ menedżer może potrzebować cię w każdej chwili.
- Nie chodzi o mnie, tylko o drużynę i klub. Awans do finału był tamtego dnia wielkim osiągnięciem.
- Na treningach staram się zrobić wszystko co w mojej mocy, by zasłużyć na miejsce w zespole, jednak mamy więcej niż 11 możliwości na zestawienie składu. Mam nadzieję, że w nim będę. W swojej karierze brałem udział w kilku finałach i nie ma nic lepszego od nich.
Holender słynie ze zdobywania ważnych bramek w istotnych meczach, czego przykładem może być hat-trick strzelony Manchesterowi United, czy wiele trafień derbowych i w Lidze Mistrzów.
Według niego, w sobotę o sukcesie zadecydować może jeden gol, a zdobycie pucharu stałoby się bodźcem do kolejnych sukcesów w następnym sezonie.
- Podobają mi się wszystkie moje trafienia, jednak te z finałów są wyjątkowe - przyznał 31-latek - Z Liverpoolem grałem w dwóch takich meczach i w obu wpisałem się na listę strzelców, dlatego liczę, że swoją najlepszą bramkę zdobędę w sobotę.
- Myślę, że byłaby moją ulubioną. Jako dziecko zawsze śledziłem zmagania w FA Cup. Te rozgrywki są wyjątkowe nie tylko w Anglii, ale i na całym świecie. To jedno z najważniejszych trofeów, jakie można zdobyć.
- Dla mnie osobiście byłoby to wspaniałym osiągnięciem, ale klubowi taki puchar dałby motywację do dalszej rywalizacji.
Po raz ostatni, gdy Kuyt grał na Wembley, jako zmiennik w finale Carling Cup, zdobył gola, który wydawał się zwycięskim, zanim Cardiff wyrównało stan meczu w ostatnich minutach.
Pytany czy sądził wówczas, że jego strzał może przesądzić o wyniku spotkania, powiedział:
- Właściwie tak. Gdy wchodzisz na boisko z ławki rezerwowych i trafiasz do bramki, wydaje ci się, że to zaważy o zwycięstwie. Taki jest futbol.
Kuyt wykorzystał potem rzut karny, który okazał się kluczowy. Jak mówi, towarzyszyły mu wtedy nerwy.
- Przy jedenastkach zawsze są dwa wyjścia: trafienie lub pudło. Trzeba po prostu wierzyć w siebie. Nawet po niepowodzeniach Charliego i Stevena, byłem pewny, ze możemy wygrać. Pozostawiało mi tylko wykorzystać rzut karny.
- Oczywiście czuje się, że to wielka chwila, ale miałem wtedy wielką wiarę w siebie.
- Wykonywałem już wiele jedenastek, a ostatnio kilka nie było udanych, ale to może się zdarzyć. Jeśli menedżer chce, bym wykonał w sobotę taki strzał, jestem więcej niż gotów.
Liverpool pokonał już dwa razy w tym sezonie pokonał w Londynie Chelsea. Właśnie z tego faktu Kuyt czerpie pewność siebie.
- Darzymy ich szacunkiem - powiedział - To silna drużyna, bardzo utalentowana. Ale my również mamy wiele jakości. Musimy wierzyć we własne możliwości.
- W tym sezonie pokazaliśmy, że potrafimy z nimi walczyć w meczach Carling Cup i ligowym.
- Jeśli zagramy podobnie, tak jak udaje nam się to gdy mierzymy się z wielkimi rywalami, będzie dobrze.
- Każdy czeka i chociaż w finale może zdarzyć się wszystko, musimy być przygotowani - podsumował Kuyt.
Komentarze (3)