Allen: Suarez jest naszym idolem
Joe Allen skomentował wczorajszy genialny występ indywidualny Luisa Suareza w wygranym 4:0 meczu Liverpoolu z Wigan Athletic i przyznał, że napastnik jest bohaterem i idolem także dla samych piłkarzy.
Urugwajczyk zaliczył na DW Stadium hat-tricka i jego dorobek bramkowy w tym sezonie wynosi już 28 goli, z czego 21 strzelonych w Premier League. Ta liczba oznacza, że piłkarz objął prowadzenie w klasyfikacji najlepszych strzelców w lidze.
Allen przyznaje, że podobnie jak innym, brakuje mu już komplementów, które scharakteryzowałyby Suareza.
- Niewiele więcej można o nim powiedzieć. Jest piłkarzem klasy światowej i jego hat-trick mówi sam za siebie - powiedział oficjalnej stronie klubu.
- Jego relacje, nie tylko z zawodnikami, z którymi gra, ale także z kibicami, nie są czymś, co zdarza się zbyt często. Jest prawdziwym bohaterem i idolem dla wszystkich. Zasługuje na to przez styl swoich występów dla klubu.
- Z Luisem wiadomo, że w każdym momencie gry jest w stanie pokazać jakąś sztuczkę. To niezwykłe mieć kogoś takiego w swojej drużynie. Jest zawsze głodny piłki i kolejnych bramek, o co więcej można by prosić?
Suarez jest uważany za jednego z faworytów do nagrody Piłkarza Roku PFA. Allen przyznaje, że on i jego koledzy z drużyny trzymają kciuki za swój nr 7.
- Oczywiście jako gracze Liverpoolu jesteśmy tendencyjni, naprawdę chcemy, żeby wygrał, ale musimy czekać i obserwować, co się wydarzy - dodał.
Trzy gole Suareza przyszły po tym, jak Stewart Downing dał Liverpoolowi prowadzenie w drugiej minucie meczu po strzale głową.
Wczesna bramka nadała tonu wyjątkowemu dla the Reds popołudniu. Drużyna w ostatnich trzech meczach trafiła do siatki 12 razy.
Allen uważa, że forma drużyny Brendana Rodgersa z ostatnich dni wskazuje na przyszłość w jasnych barwach.
Powiedział: - To był dla nas fantastyczny dzień. Byliśmy niezwykle skuteczni i zachowaliśmy czyste konto. Czego więcej chcieć?
- To jeden z naszych najlepszych występów w tym sezonie, szczególnie, że graliśmy na wyjeździe. Rozegraliśmy ostatnio kilka dobrych meczów u siebie, a ten był do nich bardzo podobny. To dla nas wielka motywacja. To spotkanie może się okazać bardzo ważne, bo przed nami ostatnie mecze sezonu.
- Ten występ dobrze wróży na przyszłość. Myślę, że kibice też to widzą. Dobrze to wiedzieć i dobrze zobaczyć. Kiedy strzela się cztery bramki, można skupić się na sposobie atakowania, ale sądzę, że to, jak broniliśmy pokazuje, że ten aspekt gry też się poprawił.
- Czasami robiliśmy krok do przodu i dwa kroki w tył. W każdym sezonie jest kilka punktów zwrotnych i myślę, że ten mecz jest jednym z nich. Jest obiecujący w kontekście końcówki sezonu, ale także dalszej przyszłości - powiedział Allen.
- Liverpool Football Club jest klubem na światowym poziomie i chce walczyć o każde dostępne trofeum. To niezbyt dobrze, kiedy się nie udaje. Jest tu jednak mnóstwo głodnych sukcesu i ambitnych ludzi. Patrząc w przyszłość wiem, że to może nam się udać.
Wynik plasuje Liverpool dziewięć punktów za zajmującym czwarte miejsce Tottenhamem, a przed zespołem jeszcze 10 meczów do rozegrania.
To właśnie Koguty są następnym punktem w terminarzu. Drużyna z Londynu przyjedzie na Anfield w niedzielę, a Allen uważa, że ekipa Rodgersa nie straci już pewności siebie.
- My w szatni też mamy swoje cele. Powiedzieć, że koncentrujemy się na następnym meczu to banał, ale chyba tak właśnie będzie już do końca sezonu - powiedział.
- Z takimi występami i takimi zwycięstwami będziemy grali z wielką pewnością siebie.
Allen pochwalił też Philippe'a Coutinho, który w swoim drugim występie dla klubu zaliczył dwie asysty, zanim zszedł z boiska w 70. minucie.
- Od razu wpłynął na grę - powiedział walijski pomocnik. - Gol w debiucie i teraz dwie asysty, tak wiele jakości wniósł natychmiast do drużyny.
- Jest wciąż młody, ale będzie dla Liverpoolu wielkim piłkarzem.
Allen nie był już tak wylewny, kiedy został zapytany o własną formę, pomimo tego, że przeciwko Wigan zaliczył w środku pola dobry występ.
Nr 24 czuje, że wraca do swojej optymalnej dyspozycji, ale ciągle może dużo poprawić i bardzo chce to zrobić, zanim zabrzmi ostatni gwizdek sezonu 2012/13.
- Czuję, że forma wraca. Czasami jestem dla siebie zbyt surowy, ale są pewne aspekty mojej gry, które wciąż się poprawiają. Mam nadzieję, że ta jakość naprawdę wróci przed końcem sezonu - stwierdził Allen.
- Ciągle jestem młody i nie mam za sobą długiej kariery, ale szczerze mówiąc, jeszcze nigdy nie musiałem się uporać z takim spadkiem formy. Nie grałem na najwyższym poziomie, ale jestem pewien, że to wróci.
- Będę dalej ciężko pracował, tak jak zawsze. Nic się nie zmienia, dzięki ciężkiej pracy można wierzyć, że będzie lepiej.
Komentarze (10)
Mniej gadać, więcej robić. YNWA
Tak, bo za Benia kontrolowaliśmy mecze i wygrywaliśmy po 1:0 z beniaminkami. Pieśni będą o takich gloriach pisać, jestem tego pewien.
Co się tak uwziąłeś na tego Beniteza? Rodgers jak na razie nie osiągnął nawet 1/10 tego co Benitez i nie sięga mu do pięt.
No tak, tylko Rodgers nie otrzymał drużyny, która była w top4 i nie jest tu od 6 lat, chyba, że coś mnie omineło.
Oj tak była w top4 a ile punktów zdobyła? 60........ Tylko dzięki żałosnemu poziomowi ligi było to 4 miejsce bo sam sezon był kompromitujący....
Ale jednak była w top 4.
Jednak tak szczerze mówiąc to nie wiem o czym my teraz rozmawiamy, BR nie jest tu nawet rok a Rafa był tu 6, BR jest dużo młodszy i nie ma doświadczeń z lepszym klubem, Rafa miał i jest starszy.
Rafa swój czas tutaj dostał, wykorzystał go tak jak wykorzystał, czasem lepiej a czasem gorzej, nie jest trenerem słabym ale nie jest też bogiem. Nic do niego nie mam, ale myślę też, że nie powinien tu wracać jako manager, swoje zdobył i przeżył w tym miejscu, a teraz jest czas Brendana.