Barrett: To koniec pewnej ery dla nas
Wiadomo już, że wszyscy będziemy tęsknić za występami Carraghera i jego obecnością w szatni. Jednakże reporter the Timesa, Tony Barrett, wyjaśnia kim Carra był dla takich dziennikarzy jak on i jak bardzo w loży prasowej będzie można odczuć nieobecność obrońcy Liverpoolu.
Jest lipiec 2005 roku. Jestem w drodze ze Szwajcarii do stolicy Liechtensteinu, Vaduz. Wielokrotnie nagradzany reporter Liverpool Echo, Chris Bascombe, nie był w stanie wyjechać na przedsezonowe spotkanie towarzyskie z Olympiakosem, dlatego też zostałem poproszony o zastępstwo. Jest to mój pierwszy mecz w życiu, a Liverpool króluje jako zwyciezca Ligi Mistrzów. Presja? Niemożliwe...
Moim zadaniem było napisanie raportu pomeczowego i artykułu bezpośrednio podsumowującego spotkanie, jednak gdy nigdy nie robiłeś żadnego z nich, jest to zniechęcający obowiązek. Nie znasz żadnego piłkarza i co więcej – żaden z nich nie zna Ciebie. Największym problemem jest to, że żaden z zawodników może się nie zatrzymać się na wywiad do krótkiego artykułu pomeczowego i ostatecznie nie podołasz zadaniu.
Gdy spotkanie z Olympiakosem dobiegło do końca, zbliżyłem się do autokaru Liverpoolu i czekałem z nadzieją, że ktoś będzie chciał ze mną porozmawiać. Jamie Carragher był jednym z pierwszych, którzy się pojawili. Zacząłem rozmowę, przedstawiłem się, opisałem swoje zadanie dziennikarskie i poprosiłem o krótki wywiad o całym spotkaniu. Carra odparł, abym poczekał chwilę i zniknął w autokarze. Po 5 minutach zacząłem się zastanawiać, czy Jamie nie zostawił mnie umyślnie. Jednakże, ku mojemu zdziwieniu ten wyłonił się powoli z autokaru wraz z Peterem Crouchem, nowym nabytkiem Liverpoolu z Southampton.
– No dalej Crouchy. Ten gość jest z lokalnej gazety. Poświęć mu kilka minut – powiedział. Wszystko załatwione, zadanie zakończone i nie mogło być lepiej. W drodze do Vaduz nie śmiałbym marzyć o lepszej osobie do wywiadu. Spośród wszystkich piłkarzy Liverpoolu, Crouch z pewnością był na samym szczycie mojej listy życzeń. Nie ma nic lepszego niż rozmowa z nowym nabytkiem drużyny, opowiadającym o nadziejach i aspiracjach w klubie. I jest to prawdziwie ekskluzywne doświadczenie – wszystko dzięki Jamiemu Carragherowi.
4 dni później znów zlecono mi zadanie w Europie, tym razem na Litwie. Poproszono mnie o wyjazd na spotkanie Liverpoolu z FBK Kaunas w ramach eliminacji do Ligi Mistrzów. Tym razem presja była jeszcze większa. W przeciwieństwie do towarzyskiego starcia z Olympiakosem, ten mecz miał duże znaczenie, dlatego też artykuły, które napisałbym lub nie napisałbym byłyby wysokiej rangi. Spotkanie dobrze zakończyło się dla Liverpoolu, który zwyciężył 3-1, a Carragher zanotował swoją drugą bramkę dla the Reds od debiutu w styczniu 1997 roku, dlatego wraz z kilkoma innymi dziennikarzami szybko zeszliśmy na bok murawy, by znaleźć kogoś do wywiadu.
Carragher zauważył wtedy Paula Rogersa, dziennikarza z oficjalnej strony Liverpoolu, i mnie. Tym razem sam miał coś do powiedzenia, jednak zaczął żartobliwie:
– Jestem teraz jednym z najlepszych strzelców the Reds w tej edycji Ligi Mistrzów. Dlatego też zamierzam rzucić wyzwanie wszystkim topowym napastnikom Europy.
Dzięki temu, artykuł pomeczowy miałem już z głowy, a nagłówek „Carragher aspiruje do Złotego Buta” załatwiony. Jednak nie zakończył na tym wywiadu. Obrońca chciał przedyskutować sprawę o wiele ważniejszą od swojego gola.
– Chciałbym zadedykować tego gola Michaelowi Shieldsowi i całej jego rodzinie, która bardzo cierpi w tym momencie. Jeśli wiedziałbym, że uda mi się dzisiaj strzelić w meczu z Kownem, z pewnością założyłbym t-shirt z jego imieniem pod koszulką Liverpoolu.
Michael Shields został dzień wcześniej uznany winnym próby zamordowania kelnera Martina Georgiewa po zwycięstwie Liverpoolu w Lidze Mistrzów dwa miesiące wcześniej. Michael został skazany na 15 lat więzienia przez sąd w Bułgarii.
Kampania w ramach oczyszczenia nazwiska Michaela została już przeprowadzona, jednak interwencja Carraghera była jedną z niezwykle ważnych. Zawodnicy w klubie są na ogół ostrzegani i proszeni o unikanie poruszania kontrowersyjnych sytuacji, które nie są związane z piłką nożną. Dlatego też, gdy któryś z piłkarzy decyduje się na taki ruch, ma on ogromne znaczenie. Carragher wiedział o tym, a i tak postanowił wspomóc Michaela.
– Gdy dotarła do nas informacja, że nie dość, iż został uznany winnym zbrodni, której nie dokonał, to jeszcze został skazany na 15 lat – bardzo nas to załamało.
- Dla mnie, Stevena (Gerrarda) i kilku innych zawodników wywodzących się z Merseyside była to druzgocąca informacja. Michael Shields był jednym z nas: zwykły chłopak, który regularnie bywał na spotkaniach Liverpoolu, a ostatecznie został niesprawiedliwie wrzucony za kratki w obcym kraju. Musiał być absolutnie zrozpaczony wszystkim, co się wydarzyło – tak jak wszyscy w Liverpoolu. Powinien być z nami wtedy na Litwie i świętować kolejne zwycięstwo, a musiał je spędzić w więzieniu. Jesteśmy ze Stevenem załamani z jego powodu, albowiem jest to jawna niesprawiedliwość.
– Nie jestem pewien jak wygląda system prawny w Bułgarii, jednak mam nadzieję, że coś może zostać zrobione w celu pomocy Michaelowi. Wierzę, że ktoś położony wysoko w rządzie – możliwe, że sam Tony Blair – mógłby się włączyć i walczyć o prawa Michaela, albowiem to co się wydarzyło jest po prostu złe. Jest pewien chłopak w Liverpoolu, który przyznał się do winy i to on, a nie Michael Shields jest winny.
– Wiem, że dzieje się obecnie mnóstwo rzeczy w państwie i wszyscy pracują w ramach walki z terroryzmem, jednak wierzę, że ktoś położony bardzo wysoko w rządzie powinien się włączyć w tę sprawę.
- Nie będę udawał, że wiem, jak Michael musi się czuć w tym momencie. Jednakże, mam swoje dzieci i mogę sobie wyobrazić, co sobie myślą rodzice Michaela, widząc swego syna zamkniętego w celi za zbrodnię, której nie popełnił. Jeśli byłoby to moje dziecko, byłbym załamany. Jednak nie zamierzamy się poddawać. Wiemy, że jest niewinny i jesteśmy pewni, że w końcu ktoś z rządu wkroczy do akcji i sprawiedliwości stanie się zadość.
Wielkość tych słów, wypowiedzianych po zakończeniu tak wielkiego spotkania, nie zmalała ani trochę z czasem. Udzielanie wsparcia kibicowi Liverpoolu i zrozumienia rodzinie Michaela Shieldsa to jedno, jednak nawoływanie samego premiera Wielkiej Brytanii i jego rodziny do działań to coś kompletnie innego. Dla mnie, był to artykuł na pierwszą stronę, jednak dla tych, którzy aktywnie wspierali kampanię w ramach uniewinnienia Michaela była to publiczna aprobata i wyzwanie dla władzy, które nadawało całej sprawie nowej rangi.
Po dwóch krótkich spotkaniach z Carragherem, zdążyłem zauważyć pewne cechy, dzięki którym jest jedną z najbardziej szanowanych osobistości piłki nożnej, zwłaszcza dla dziennikarzy. Pomocny, rozmowny i zawsze świadom poświęceń, jakich kibice dokonują wspierając swój zespół, od dawna nie było nikogo lepszego do udzielania wywiadów. Jednakże tego wszystkiego musisz sam doświadczyć, tak jak ja w Vaduz i Kownie. Dopiero wtedy docenisz jego wartość jako człowieka ogółem i jego oczywisty talent jako piłkarza.
W ciągu całej swojej kariery Carragher udzielił dziennikarzom takim jak ja niezliczonej ilości wywiadów i wszystkie były obowiązkową lekturą dla kibiców Liverpoolu i pozostałych klubów. Tydzień temu, Jamie zaliczył swoje ostatnie spotkanie w karierze piłkarskiej i podczas gdy wszyscy głowimy się nad jego ostatnim sezonem, nawet wśród dziennikarzy stale można odnieść wrażenie, że to koniec pewnej ery także dla nas. Artykuły pomeczowe, sprawozdania i podsumowania nie będą już tak głośne i wymowne po emeryturze Jamiego Carraghera. Z pewnością, będzie o wiele trudniej pisać o takich rzeczach jak te, które zostały mi wręczone w Liechtensteinie i na Litwie.
Komentarze (0)