Trzy kropki: Mecz ze Stoke
Zgodnie z zapowiedzią prezentujemy Państwu nową, bardziej szczegółową formę podsumowania meczu. W sobotę Liverpool pokonał 1:0 Stoke City na Anfield, a co przykuło naszą uwagę? Zapraszamy do przeczytania „Trzech kropek”.
O ogólnym przebiegu spotkania… (Oski_LFC)
Pozytywne zaskoczenie, jeśli chodzi o poziom emocji jak na inaugurację. Rzecz jasna mówię to po tym, jak Mignolet obronił rzut karny Waltersa, bo inaczej pewnie żadne dobre słowo nie przeszłoby mi przez gardło. Dużo strzałów, kilka poprzeczek i słupków, małe szamotaniny… Po prostu Premier League i naprawdę to był fajny początek rozgrywek. Liverpool pokazał, że potrafi grać w piłkę, tylko ciągle nie wyzbył się zwykłego frajerstwa, co mogło źle się skończyć. Pozostaje odetchnąć.
O wadze zwycięstwa na początek sezonu… (Raf)
Nigdy specjalnie nie uważałem pierwszych meczów, pierwszych bramek, pierwszych zwycięstw, jako kluczowych dla dalszego przebiegu sezonu. Ten jest długi, a pierwsze sukcesy powinny krzepiąco wpłynąć bardziej na serca i nastroje kibiców, niż samych piłkarzy. Co nie znaczy, że zamierzam tu kogokolwiek sprowadzać od razu na ziemię. W końcu trzeba trochę napawać się wygraną. Tak więc jedna jaskółka z całą pewnością wiosny nie czyni – co nie zmienia faktu, że miło było w końcu tę jaskółkę na początku nowej kampanii zobaczyć.
O składzie wystawionym przez Rodgersa… (PiotrekB)
Irlandczyk postawił na Hendo i zostawił Allena na ławce, to była świetna decyzja, Anglik imponował skutecznym pressingiem, a nawet dochodził do sytuacji strzeleckich. Joe, mimo całej swojej waleczności mógłby nie podołać wielkoludom ze Stoke (spójrzcie jak obrywali od nich Cou i Aspas…), a mówimy tu o pozycji o znacznie większej odpowiedzialności. Małym zaskoczeniem było wystawienie Touré zamiast Škrtela, ale postawa Iworyjczyka przekonała nawet największych niedowiarków. Kolo był w tym meczu bardziej „aggerowaty” od samego Aggera.
O największych mankamentach… (Raf)
Jako że nie tylko pochwałami człowiek żyje, czas na wskazanie kilku problemów. Chyba najbardziej oczywistym jest w dalszym ciągu skuteczność. Właściwie problem na tym polu wrósł już tak mocno w ducha drużyny, że człowiek czasami ma wrażenie, że nie da się inaczej grać. Kolejnym mankamentem w naszej grze był olbrzymi kontrast pomiędzy dobrą grą defensywy przez większość meczu, a chwilami strachu, czy niemałego chaosu, które mogły zaprzepaścić wcześniejsze starania zespołu. Jednak można to podciągnąć pod brak skuteczności, bo jednobramkowe zaliczki często prowadzą do takich końcówek.
O Mignolecie i pozostałych nowych nabytkach… (PiotrekB)
Nerwowy początek meczu w wykonaniu Simona nie zwiastował tak genialnego występu, po którym został bohaterem Anfield. Ciekawe, czy Pepe oglądał jego debiut… Pierwszy raz już za nim, teraz będzie już coraz lepiej. Najważniejsze, żeby poprawił wyjścia do dośrodkowań i grę nogami, w połączeniu z tym, co prezentuje na linii będzie wtedy nie do zdarcia. Bardzo pomagał mu Touré, mimo 32 lat na karku hasał po całym boisku, rozstawiał wszystkich po kątach, a nawet kilka razy napędził strachu Begovicowi. Postawię tezę, że jeśli Kolo utrzyma formę, to może dawać nam więcej niż Carra w swoich ostatnich sezonach. Na miejscu Martina już zacząłbym się bać… Bardzo podobał mi się występ Aspasa, udowodnił, że idealnie nadaje się do szybkiej, kombinacyjnej gry. Ten człowiek był po prostu wszędzie! Najbardziej cieszy jego wielka ambicja i ciężka praca. Jeśli poprawi skuteczność, ma szansę stać się jednym z najważniejszych elementów układanki Rodgersa.
O następnym rywalu… (Oski_LFC)
Ha, przed sezonem raczej mało kto brał na poważnie Aston Villę, ale po meczu z Arsenalem można mieć pewne obawy. Zobaczymy, jak zespół Lamberta poradzi sobie w środę z Chelsea, bo rezultat na Emirates jest według mnie bardziej zasługą wręcz beznadziejnych Kanonierów i kontrowersyjnego arbitra. Trzeba uważać na Benteke i groźne kontrataki, jednak powinno nam się grać łatwiej, niż ostatnio ze Stoke z jednej przyczyny – the Villans będą chcieli też wygrać, a ekipa Hughesa przyjechała kopać piłkę na oślep i przeciwników.
Komentarze (6)
co do opinii o "kontrowersyjnym arbitrze" spotkania Arsenalu z AV... (a co, też se dam 3 kropki :P)
Oba karne jak najbardziej słuszne - no wybaczcie, ale kogo obchodzi że Kościelny dotknął piłkę skoro wjechał w obie nogi rywala? Nie bądźmy Fifą, gdzie dotknięcie piłki automatycznie oznacza że nie może być faulu. Wślizg to ostateczność, szczególnie we własnym polu karnym. Wślizg robi się kiedy już się przegrało pojedynek - to jest ostatnia próba ratunku kiedy nie nadążasz. Kościelny zachował się jak amator, zresztą nie pierwszy raz. Najpierw dał się objechać jak dziecko przy pierwszym karnym, potem sprokurował głupio drugiego, a na koniec idiotycznie faulował mając już żółtą kartkę.
W tym meczu były kontrowersyjne decyzje sędziego... Pierwszą była tylko żółta kartka dla Szczęsnego (spokojnie mógł go wywalić z boiska i nie można by było mieć pretensji, choć jak dla mnie postąpił słusznie dając mu tylko żółtą kartkę). Drugą był brak drugiej żółtej kartki dla jednego z zawodników AV, kilka minut po czerwonej Kościelnego. Jednak mimo to sędzia nie wpłynął na wynik meczu. To Kościelny przegrał ten mecz Kanonierom. A bronią go chyba tylko ci którzy go mają w Fantasy Premier League :D