Trzy kropki: Mecz z Newcastle
The Reds pomimo gry w przewadze przez całą drugą połowę, nie potrafili wywieźć z Newcastle trzech punktów, remisując ostatecznie 2:2. O wnioskach, które nasuwają się po tym meczu możecie przeczytać w najnowszym wydaniu „Trzech kropek”.
O ogólnym przebiegu meczu… (Licznerek)
Nasze wyniki są lepsze od gry. Siedemnaście punktów w ośmiu meczach to dobry dorobek, nawet biorąc pod uwagę łatwy dotąd terminarz. Jednak styl gry wciąż pozostawia wiele do życzenia i nie inaczej było w meczu z Newcastle. Do momentu czerwonej kartki dla obrońcy Srok to gospodarze byli lepszym zespołem, Liverpool nie potrafił przejąć kontroli nad spotkaniem, nie grał swojej piłki. Błysk – chyba jedyny w tym spotkaniu – Sturridge’a i Suáreza dał nam wyrównanie i ułatwił zadanie do wykonania. Po raz kolejny brakowało drużynowych akcji, a nasze ataki opierały się na indywidualnych wyczynach poszczególnych graczy. Znów straciliśmy gola po stałym fragmencie gry, co jest nie lada wyczynem, biorąc pod uwagę, że na boisku znajdowało się wówczas trzech naszych środkowych obrońców, a do tego wysoki Cissokho. Zazwyczaj Rodgersa można było chwalić za dokonywanie roszad w trakcie gry, które wyraźnie pomagały zespołowi, pnocnoirlandyki meneder potrafi analizować grę w jej trakcie i wyciągać trafne wnioski. Tym razem niepotrzebnie zwlekał do 64. minuty ze zmianą ustawienia. Trzech środkowych defensorów i kiepski w grze do przodu Cissokho, który przypomina gorszą wersję José Enrique, sprawiało, że Liverpool zbyt małą liczbą graczy atakował cofnięty, grający w dziesięciu Newcastle. Luis Alberto, który dał niezłą zmianę, zapewnił więcej możliwości w ofensywie, jednak tę roszadę można było zrobić już w przerwie gry.
O straconych bramkach… (Oski_LFC)
Przy pierwszej według mnie ciężko było cokolwiek zrobić Mignoletowi, ponieważ zwłaszcza na powtórkach można zauważyć rotację, jaką dostała piłka po odbiciu się od murawy. Mógł się lepiej ustawić, ale nie nazwałbym tego poważnym błędem. Trafienie Dummetta to zaś efekt niezdecydowania Škrtela i braku komunikacji Sakho z Cissokho. Takie sytuacje pokazują, że przed Rodgersem jeszcze wiele pracy w tym aspekcie gry, gdyż to już kolejna bramka po dośrodkowaniu z rzutu wolnego czy rożnego w ostatnim czasie.
O słabszym (?) występie Sturridge’a… (Licznerek)
Daniel Sturridge to piłkarz o dwóch twarzach. Nieraz jego fantastyczne zagrania przesądzały o wyniku meczu. Miał swój spory wkład w pierwszą bramkę, gdy świetnym podaniem uruchomił Luisa Suáreza, sam był autorem drugiej bramki, choć największe pochwały za tego gola należą się Urugwajczykowi. Mimo to jego występ był rozczarowujący. Gdyby w kilku sytuacjach zachował się lepiej, Liverpool wyjeżdżałby z północnej Anglii z trzema punktami. Najbardziej w pamięć zapadła sytuacje, gdy po podaniu od Stevena Gerrarda z kilku metrów uderzył daleko od bramki, a także gdy miał idealną okazję do oddania strzału tuż zza pola karnego, a mimo to tak długo zwlekał z podjęciem decyzji o uderzeniu, że w końcu był zmuszony podać do boku. Anglik ma duży potencjał, który Rodgers potrafi wydobyć, ale zbyt często podejmuje złe decyzje na boisku, a przede wszystkim brakuje mu regularności.
O powrocie do gry Cissokho i Johnsona… (Blaise)
Cissokho – Średni występ lewego obrońcy po powrocie po kontuzji. Zastąpił José Enrique w tym spotkaniu, który dałby jednak drużynie o wiele więcej. Aly’ego można obwinić za krycie Dummetta podczas akcji, po której padła bramka na 2:1. Powinien zagrać trochę lepiej. W pierwszej odsłonie zaprezentował się poniżej oczekiwań, jednak po przerwie się zrehabilitował. Wniósł do ofensywy wiele dobrego, mógł zanotować nawet asystę. Pod koniec meczu kapitalnie zachował się w defensywie, wykonując odpowiedni wślizg, ale to jednak za mało, aby określić jego występ jako dobry. Johnson natomiast pozytywnie, choć ewidentnie brakuje mu ogrania. Przez to był niestety średnio efektywny w ofensywie, ale bez wątpienia może nas cieszyć jego powrót, przypominając sobie występy z początku sezonu.
O kolejnym meczu w formacji 3-5-2 i ewidentnym braku Coutinho… (Oski_LFC)
Po raz kolejny przekonaliśmy się, że brak Brazylijczyka w składzie powoduje brak płynności w grze. Dziura w środku pola jest ogromna, przez co nawet indywidualne popisy obrońców i napastników nie zapewniają odpowiednio dobrej gry. Na boisku ciężko dostrzec kolektyw, taki jak przykładowo na wiosnę. Trzeba jak najszybciej wrócić do ustawienia 4-3-3 i przesunąć Mosesa na skrzydło. Nigeryjczyk za napastnikami, to podobnie głupi pomysł, jak Henderson na skrzydle. Właśnie w tych zmianach jest nadzieja na lepsze jutro. Rzecz jasna chodzi o atrakcyjniejszą grę, która w dłuższej perspektywie może zapewnić osiągnięcie celu w postaci Top 4.
O następnym meczu z West Bromem… (Blaise)
Po remisie z Newcastle pora na trzy punkty u siebie z West Bromwich Albion w najbliższą sobotę, ale może być o to trudno. Nasi rywale plasują się na 12. miejscu w tabeli. W obecnej kampanii ligowej pokonali na Old Trafford Manchester United 2:1, a także jak równy z równym walczyli z Arsenalem do końca w meczu w ramach Pucharu Ligi, ale przegrali w rzutach karnych. W meczu ligowym z Kanonierami za to zremisowali. Do gry właśnie w spotkaniu z the Baggies może wrócić Coutinho, który daje bardzo wiele Liverpoolowi. Wszyscy także oczekują, że Allen dostanie szanse i będzie błyszczeć, tak jak to było na początku poprzedniej kampanii.
Komentarze (0)