KD: Komentarze SAF nie na miejscu
Ostatnie słowa Aleksa Fergusona na temat Liverpoolu, a przede wszystkim Stevena Gerrarda stały się przedmiotem krytyki ze strony ludzi związanych z the Reds. W końcu głos postanowił zabrać również Kenny Dalglish, który podziela zdanie swoich przedmówców.
W swojej najnowszej autobiografii sir Alex Ferguson ma prawo pisać o Manchesterze United co tylko zechce. To jego słowa i jego przywilej.
Jednak kilka rzeczy, a także data wydania książki wywołały zdziwienie zarówno moje, jak i wielu innych, także kibiców United.
Po pierwsze, jako że sir Alex zdążył już napisać bardzo wiele książek, nie do końca rozumiem, dlaczego właśnie w tej pozycji zdecydował się wyrównać tak wiele starych rachunków.
Czas publikacji nie jest odpowiedni. To trochę dziwne, że wychodzi ona na rynek w momencie, kiedy w klubie pracuje potrzebujący pomocy i wsparcia nowy menedżer. Ta książka oraz reakcja, jaką wywołała na Old Trafford, tworzy sytuację daleką od tej, o jakiej marzyłby David Moyes.
Dziwnie było przeczytać komentarze sir Aleksa na temat kilku zawodników, którzy tak świetnie dla niego grali i prowadzili klub do sukcesów.
Szkot miał wielki wkład w osiągnięcia, ale są one nie mniejszą zasługą takich piłkarzy, jak Roy Keane, David Beckham czy Ruud van Nistelrooy. To smutne, że poczuł potrzebę zaatakowania ich personalnie po tym wszystkim, co zrobili dla niego i dla klubu.
Przez lata pracy menedżerowi zdarzą się kłótnie z zawodnikami, jest to nieuniknione. Po co jednak to ujawniać i zwymyślać ich publicznie? Sir Alex nie musiał wcale wyrównywać rachunków, w końcu poprowadził klub do ogromnych sukcesów.
Z drugiej strony to zrozumiałe, że kilku piłkarzy pragnęło opuścić Old Trafford, to się zdarza. Kiedy sam widział, że dłużej nie są mu potrzebni, nie wahał się ich pozbyć. To jego sprawa, co mówi o United, to był jego klub.
Ciekawi mnie jednak, dlaczego postanowił poświęcić cały rozdział Liverpoolowi.
Wydaje mi się, że wielu ludzi wolałoby zamiast tego dowiedzieć się więcej o sprawie Rock of Gibraltar [spór pomiędzy Aleksem Fergusonem oraz ówczesnym właścicielem MU Johnem Magnierem zaistniały wskutek niemożności dojścia do porozumienia w kwestiach finansowych, spowodowany przez umowy dotyczące konia o imieniu Skała Gibraltaru – przyp. red.].
Koniowi wyścigowemu i kontrowersjom, które wywołały negatywne reakcje na Old Trafford i były jedną z przyczyn późniejszego konfliktu menedżera z Royem Keanem, poświęcił zaledwie kilka słów.
W końcu stwierdził, że kapitan Liverpoolu, Steven Gerrard nigdy nie był graczem ze światowego topu.
Biorąc pod uwagę fakt, że próbował go kiedyś kupić, opinia ta wydaje się naprawdę dziwna. Być może poczuł się rozczarowany, kiedy Steven mu odmówił.
Ferguson jest jedyną osobą, posiadającą jakiekolwiek pojęcie o futbolu, która nie uważa Stevena jako światowej klasy piłkarza. Jego występy na przestrzeni całej kariery wyrażają więcej niż każde słowo Fergusona.
Zarówno na boisku, jak i poza nim Gerrard zawsze prezentował wielką klasę.
Możliwe, że tym, co gryzie Fergusona, jest perspektywa sukcesów, jakie United mogłoby osiągnąć z Gerrardem w składzie. Ta wizja jest przerażająca.
Takie same odczucia wzbudza również myśl o trofeach, których Liverpool by nie zdobył, gdyby nie było Stevena.
Powiedział też, że żaden z moich transferów do Liverpoolu nie wywołał w nim strachu.
Cóż, być może faktycznie się tym nie przejął, ale faktem jest, że stracił w meczach z nami kilka punktów.
Kenny Dalglish
Komentarze (4)