Trzy kropki: Mecz z West Bromem

Sobotnie spotkanie przyniosło pierwsze ligowe zwycięstwo Rodgersa od sierpnia – i to pomimo starań sędziego Olivera. Jak zwykle redaktorzy LFC.pl w „Trzech kropkach” prezentują Państwu swoje poglądy na kluczowe naszym zdaniem aspekty ostatniego meczu.

– O ogólnym przebiegu meczu… (PhillieO)

Mecz, delikatnie mówiąc, nie zachwycał. Liverpool pod polem karnym gości ze swoją niedokładnością i brakiem zdecydowania przypominał ten z meczu z Bazyleą, a piłkarze WBA nie potrafili stworzyć sobie dogodnych okazji. Bramka Lallany tuż przed przerwą pozwoliła na otwarcie gry przez obydwa zespoły, czego efektem była kontra podopiecznych Irvine’a, po której niesłusznie podyktowano karnego. Później przyszła pora na nacisk gospodarzy i odzyskanie prowadzenia za sprawą Hendersona. Wynik co prawda cieszy,bo to w końcu trzy punkty(za długo wyczekiwane), ale nie takiego stylu oczekujemy po swoich ulubieńcach...

– O zmianie na szpicy… (Jetzu)

Po meczu z Basel Brendan Rodgers nie szczędził słów krytyki w stronę Maria Balotellego. Menedżer The Reds stwierdził, że oczekuje od Włocha dużo więcej bramek i przyznał, że zakup kontrowersyjnego napastnika był sporym ryzykiem. W meczu z WBA linię ataku poprowadzić miał Rickie Lambert. Po spotkaniu Rodgers tłumaczył, że chciał dać odpocząć Balotellemu, gdyż ten rozgrywał ostatnio bardzo dużo spotkań. Nie mam jednak wątpliwości, że Rodgers w pewien sposób chciał pokazać Włochowi, że to nie drużyna potrzebuje jego, a to właśnie on jej potrzebuje. Rickie Lambert niestety nie zagrał na poziomie, który prezentował w barwach Southampton. Balotelli zmienił go w 65. minucie i zmianę dał bardzo dobrą, Włoch walczył, świetnie podawał, odgrywał, zastawiał się oraz popisał się bardzo ładnym strzałem z ostrego kąta. Nie ma co się spieszyć z wyciąganiem wniosków na temat Włocha, jedni już zdołali go skreślić, dla innych dobra zmiana z WBA pokazuje, że Mario chce się zmienić, pozostaje nam tylko czekać na rozwój sytuacji.

– O pierwszej bramce Adama Lallany… (Jetzu)

Transfer Adama Lallany był jednym z najbardziej krytykowanych ruchów Brendana Rodgersa podczas ostatniego okienka transferowego. Większość kibiców doceniała co prawda umiejętności byłego kapitana Świętych, jednak cena 23 mln funtów wydawała się kosmiczna. Kontuzja przeszkodziła Anglikowi w przepracowaniu okresu przygotowawczego, do gry wrócił dopiero po rozpoczęciu sezonu i jego pierwsze spotkania nie były zachwycające. Z meczu na mecz Lallana stawał się jednak coraz lepszy, energiczny, świetny technicznie, kreatywny – za takiego zawodnika płacił Brendan Rodgers i takiego mogli zobaczyć kibice w meczu z West Bromem. Anglik popisywał się w ostatnim spotkaniu swoją niebywałą techniką, a przy strzelonej bramce pokazał, że czuje się komfortowo grając prawą jak i lewą nogą. Zdobycie debiutanckiej bramki zawsze zdejmuje trochę ciężaru z barków zawodnika, zwłaszcza takiego, od którego kibice oczekiwali bardzo wiele ze względu na jego cenę. Ostatnimi występami Lallana zaczął powoli przekonywać do siebie wcześniej niechętnych kibiców, jeszcze kilka takich spotkań i nawet Szostie pochwali Anglika.

– O kolejnym „niedobitym” rywalu… (TPK)

Po raz kolejny nie możemy sobie stworzyć okazji do dobicia rywali. A może inaczej – rywale powinni być dobici w pierwszej połowie. Po obejrzeniu powtórek wciąż uważam, że sytuacja Lamberta w 18. minucie była stuprocentowa, a decyzja o strzale na bliższy słupek przy wysuniętym bramkarzu (!!!) woła o pomstę do nieba. Niestety, widząc wyczyny Rickiego na boisku zatęskniłem za Balotellim w przeciętnej formie. Kolejny słaby występ zanotował Sterling, od beznadziejności oddzieliła go chyba tylko asysta. Coutinho wciąż nie jest w optymalnej dyspozycji, mimo że zagrał bardzo poprawny mecz. Jesteśmy bezbarwni w ofensywie – góra dwa, trzy ataki (wliczając bramki) mogły się podobać, reszta to walenie głową w mur, bez żadnego pomysłu na grę. Przez ostatnie kilka sezonów brakowało nam skuteczności, teraz brakuje nam w dodatku pomysłu na grę i dobrego ostatniego podania. Z WBA wyglądało to lepiej niż w poprzednich meczach, ale nie ma co popadać w hurraoptymizm – wciąż graliśmy bardzo przeciętnie, w dodatku z przeciętnym rywalem.

– O ponadprzeciętnie efektywnym Hendersonie… (PhillieO)

Wicekapitan Liverpoolu, Jordan Henderson, o miano najlepszego zawodnika sobotniej rywalizacji może śmiało walczyć z Adamem Lallaną. Hendo, podobnie jak były piłkarz Świętych, był wszędzie. Walczył o każdą piłkę, starał się ją dobrze rozprowadzać i był pod grą. Strzelona arcyważna bramka to „kropka nad i” w tym nadzwyczaj przekonywającym występie Anglika. Oby tak dalej, wicekapitanie.

– O dwóch tygodniach do wyjazdu na Loftus Road… (TPK)

Jest to dla nas dobra wiadomość z samego faktu powrotu do zdrowia Daniela Sturridge’a. Z reguły po przerwaniu złej serii, chcielibyśmy od razu grać kolejny mecz, jednak w tej sytuacji jest chyba inaczej. Zagraliśmy lepiej, ale wciąż daleko podopiecznym Rodgersa do ideału. Zupełnie inaczej byłbym nastawiony do tej przerwy, gdybyśmy oddali ponad 20 strzałów i wygrali 4:0 - wtedy nie mam nic przeciwko graniu następnej kolejki już we wtorek. Mimo że jest to przerwa reprezentacyjna, da to niektórym z graczy czas na dojście do pełni zdrowia, a także na przemyślenie tego, co po sobotnim meczu powiedział im Rodgers; być może dobre występy w reprezentacji jeszcze naszych graczy podbudują. Jest to też okazja dla Balotellego, który nie został powołany do reprezentacji Włoch, na popracowanie w Melwood z naszymi trenerami. W tym zawodniku wciąż drzemie ogromny potencjał i może się okazać bombą z opóźnionym zapłonem. Oby tylko ta bomba wybuchła w twarz naszych rywali, nie w naszą.