Redknapp: Jest jednym z najlepszych
Jamie Redknapp uważa, że Steven Gerrard należy do najlepszych piłkarzy, jakich kiedykolwiek wydała na świat Wielka Brytania. Lider Liverpoolu obchodził niedawno jedenastką rocznicę przyznania mu kapitańskiej opaski. Były pomocnik the Reds przyjrzał się zagrożeniu, czyhającemu na Gerrarda ze strony QPR, które w niedziele postara się wykorzystać jego cofniętą rolę.
W tym tygodniu minęło 11 lat odkąd Steven Gerrard jest kapitanem Liverpoolu. Uważam go za jednego z najlepszych brytyjskich piłkarzy w historii.
Pamiętam pierwszy raz, kiedy go zobaczyłem na sesji treningowej w Melwood. Sprowadzono na nią młodego piłkarza grającego na prawej obronie, a także Stevena. Prawdę mówiąc, miał mu tylko dotrzymać towarzystwa.
Podałem piłkę Gerrardowi, a ten, zamiast odegrać ją do mnie jak uczyniłaby większość młodych graczy, odwrócił się i posłał 30 metrowe podanie. „Wow!” – pomyślałem.
Podszedłem do niego i powiedziałem: „Boże, umiesz grać…”. Stevie tylko na mnie spojrzał i się uśmiechnął. Po wszystkim podszedłem do Gérarda Houlliera mówiąc: „Co za świetny gracz”. Zrozumiał, że mam na myśli tamtego prawego obrońcę!
Jeśli masz jakieś pojęcie o futbolu, to wystarczy ci sama obecność przy kimś, żeby dostrzec jego wyjątkowość. Tak właśnie było ze Stevenem – i dalej jest.
Odkąd pierwszy raz dostał się do zespołu grał na prawej obronie, prawej pomocy, defensywnej pomocy, środkowej pomocy, za napastnikiem… Jest dla Liverpoolu kimś pokroju superbohatera.
Rafa Benítez odebrał mnóstwo zasług za trofea zdobyte z the Reds, ale to Steven Gerrard był kimś, kto w kluczowych momentach ratował swój zespół. Pomyślcie o finale Ligi Mistrzów z Milanem, czy finale FA Cup, kiedy mimo skurczów Gerrard zapewnił nieziemskim wolejem dogrywkę i uchronił Liverpool przed porażką z przeciętnym West Hamem.
Był wspaniałym kapitanem i liderem. To nie typ wylewnego mówcy, często wygląda jakby miał na swych barkach cały świat, ale jest jednym z najlepszych zawodników, z jakimi kiedykolwiek grałem. Uwielbiam obserwować jego grę, bramki i wielkie chwile jakie tworzy. Jest wyjątkowym piłkarzem Premier League, jego przejście na emeryturę będzie odejściem wielkiej osobistości.
Niektórzy rodzą się z pragnieniem codziennej nauki i bezustannego ćwiczenia każdego dnia, inni wolą czekać aż ktoś coś za nich zrobi. Gerrard zdecydowanie należy do tej pierwszej grupy. W piłce nożnej trzeba przede wszystkim pracować tak ciężko, jak tylko jest się w stanie. Nie do wszystkich to dociera.
Rola
Nieszczęściem Stevena jest to, że większość drużyn rozszyfrowała jego rolę cofniętego rozgrywającego i ciągle na niego naciska. Postąpiła tak Aston Villa i tego samego możemy się spodziewać w niedzielnym pojedynku z QPR.
Rywal nie może dopuścić do tego, by swobodnie wybierał warianty podań. Za nim dwa tygodnie odpoczynku, powinien być zregenerowany i świeży. QPR będzie musiało wytworzyć wokół niego presję. Jeśli wyłączy się z gry ważnego zawodnika obraz meczu ulegnie całkowitej zmianie, jednak patrząc na ostatnie cztery spotkania nie sądzę żeby londyńczycy byli do tego zdolni.
Mieli mnóstwo czasu, aby rozpamiętywać ostatni zawód z West Hamem. Byli bardzo rozczarowani. Po porażce chce się szybko wsiąść na konia i jechać dalej, tymczasem czekała ich długa przerwa. Muszą pokazać ducha, by uciszyć głosy krytyki skierowane w stronę zespołu oraz menedżera.
Sam przez to przeszedłem. Każde podanie wydaje się trudne, zaczyna brakować wiary, ale to moment na okazanie prawdziwego charakteru. Mam tutaj na myśli także swojego tatę. Musi pokazać, że podejmie walkę, jestem pewien, że to zrobi.
Przed QPR wielki mecz, jednak to samo można powiedzieć o Liverpoolu. Na przegranym zacznie ciążyć presja. To będzie ciężkie spotkanie dla the Reds, bez Luisa Suáreza są zupełnie innym zespołem.
Zaskakują mnie pod względem defensywy – myślałem, że Dejan Lovren okaże się dla nich wielką postacią. Tak się jednak nie stało, poza tym Chorwat doznał kontuzji na zgrupowaniu kadry. To dobry czas, by mierzyć się z Liverpoolem, podopieczni Rodgersa tracą mnóstwo bramek, mimo to są świadomi chwiejności swego niedzielnego rywala. Jeśli the Reds wcześnie zdobędą gola tłum na stadionie może szybko odwrócić się od gospodarzy.
Obecnie obie drużyny nie są pewne siebie. Ktokolwiek straci pierwszą bramkę musi zachować zimną głowę.
Myślę, że skończy się remisem. Przy wątpliwej jakości grze obronnej obu zespołów możemy oczekiwać kilku goli. Obstawiam 2:2.
Jamie Redknapp
Komentarze (0)