SG: Stać nas na zdobycie punktów
Real Madryt po ostatniej wizycie na Anfield z pewnością chciał ją jak najszybciej zapomnieć – hiszpański gigant poległ na Merseyside 4:0 w meczu z Liverpoolem, a Steven Gerrard ma nadzieję, że dzisiaj jego drużynie uda się zagrać na równie wysokim poziomie co w 2009 roku.
Kapitan Liverpoolu był jedną z wyróżniających się postaci pięć i pół roku temu – podwyższył prowadzenie uzyskane po trafieniu Fernando Torresa, a następnie wykorzystał zagranie Ryana Babla z lewej strony, strzelając na 3:0. Wynik tamtego meczu ustalił Andrea Dossena.
Kibice na Anfield byli zachwyceni, co chyba nikogo nie dziwi i to właśnie kombinacja ducha zawodników na boisku i fanów jest tym, co sprawia, że Gerrard wierzy w kolejne zwycięstwo nad Realem.
– W zeszłym roku pokazaliśmy, że przy wsparciu fanów na Anfield jesteśmy w stanie pokonać każdą drużynę. Im ważniejszy mecz, tym bardziej wierzę w moich kolegów. Wiemy, jak trudne będzie to spotkanie, ale jestem pewny, że możemy zaskoczyć wiele osób, ponieważ jesteśmy dobrą drużyną.
– Bardzo kiepsko rozpoczęliśmy sezon, ale wierzę że nasi zawodnicy zmobilizują się na to spotkanie. Ostatnimi czasy przy okazji każdego tak wielkiego wyzwania nasza drużyna grała dobrze dzięki wspomnianej mobilizacji. Zawsze gramy lepiej z wymagającymi przeciwnikami. Ciężko o większą motywację niż przyjazd drużyny takiej jak Real Madryt. Mamy dla nich ogromny szacunek, mają jednych z najlepszych piłkarzy na świecie i będzie to bardzo ciężkie spotkanie.
– Musimy poczekać i zobaczyć jak ułoży się ten mecz. Wierzymy w siebie, nie możemy wyjść na ten mecz przestraszni, zawodnicy o takich umiejętnościach jak piłkarze Realu potrafią bezlitośnie wykorzystać niewłaściwą mentalność rywali.
W zeszłym sezonie Gerrard wielokrotnie podkreślał, że bardzo chce powrócić do Ligi Mistrzów, z pasją rozmawiając o tych rozgrywkach w czasie, gdy drużyna Brendana Rodgersa pięła się w tabeli Barclays Premier League. Chęć przerwania pięcioletniej nieobecności w Lidze Mistrzów nie wynikała jednak z jego osobistej ambicji. Nie, pomocnik the Reds był zdeterminowany osiągnąć to dla swoich kolegów, pracowników klubu i fanów.
– Chciałem takich spotkań jak dzisiejsze by fani mogli znów ich posmakować, ale także dla moich kolegów oraz by Brendan i cały sztab mieli okazję zobaczyć jak to jest grać w Lidze Mistrzów. Bardzo ciężko pracowaliśmy w zeszłym sezonie by skończyć miejsce w czołowej czwórce i to było nasze marzenie – by na Anfield powróciły te specjalne noce i mecze z rywalami takimi jak Real Madryt. Z doświadczenia wiem jednak, że dzisiejszy wieczór będzie wyjątkowy, tylko jeśli osiągniemy odpowiedni rezultat.
– Mam do odegrania dużą rolę, ale każdy kto wystąpi w dniu dzisiejszym, musi wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Do osiągnięcia pozytywnego wyniku potrzebny będzie wkład każdego z zawodników. W 2009 oni również mieli wspaniałych piłkarzy, ale my nie daliśmy im swobody, z pomocą fanów i atmosfery na stadionie weszliśmy im do głowy i sprawiliśmy, że nie czuli się komfortowo w tamtym spotkaniu.
– W tym spotkaniu bardzo ważne będzie wsparcie kibiców, jednak kluczem do wygranej będzie optymalna dyspozycja jak największej ilości piłkarzy z pierwszej jedenastki.
Komentarze (2)
...i tak - chcę być w błędzie. Z przyjemnością zobaczę ogarniętego Lolvrena, dobrze ustawiającego się Manquillo, precyzyjnego Gerrarda, żelaznego, nie do przejścia Cana bądź Allena, świetnego technicznie Lallanę i - wreszcie - Balotellego egzekutora, który włoży głowę tam, gdzie inni baliby się wsadzić nogę i strzeli bramkę na wagę trzech oczek. A może nawet bramki.
YNWA!