Aldo: Koszmar na Wembley
W swojej najnowszej kolumnie John Aldridge podkreśla, że przez cały sezon drużynie brakowało siły ognia. Według byłego napastnika kupno klasowego snajpera powinno być priorytetem klubu na lato.
Od czego zacząć? Jak za pomocą słów przedstawić tak rozczarowujący występ? Okropny, szokujący, beznadziejny. Obawiam się, że żaden przymiotnik nie będzie zbyt surowy. Cóż za koszmarny dzień dla Liverpoolu. Nie ukrywajmy, że przegraliśmy przez brak szczęścia. Aston Villa była zdecydowanie lepszą drużyną i w pełni zasługiwała, żeby awansować do finału. Słyszałem, że po spotkaniu Brendan Rodgers powiedział, że sytuacja przerosła kilku piłkarzy. Jestem skłonny się zgodzić.
Villa miała przewagę taktyczną, była bardziej energiczna i zdeterminowana. Okropny mecz Liverpoolu. Jest mi przykro z powodu kibiców, którzy jak zwykle zjawili się bardzo licznie. Przez wiele lat Wembley przynosiło naszym fanom wiele miłych wspomnień, teraz dojdzie kolejne gorzkie. Powrót do domu z pewnością nie należał do najprzyjemniejszych.
Stracony sezon
Nawet nie czułem, że bierzemy udział w półfinale. Zaprezentowaliśmy się jak drużyna, która jest na finiszu sezonu i nie ma już o co walczyć. Los naszego sezonu zależał od niedzielnego spotkania, ale po sposobie naszej gry nigdy byś się tego nie domyślił. Przykro mi to mówić, ale nasza kampania dobiegła końca.
Naprawdę byłem skonsternowany przez naszą grę. Możesz zadać menedżerowi kilka pytań, ale postawmy sprawę jasno: na boisku pojawiła się jedenastka, która jest w stanie pokazać więcej niż tylko pokonanie Aston Villi. Zawodnicy nie dostarczyli jakości.
Po objęciu prowadzenia można było zadać sobie pytanie "czy teraz przyciśniemy rywala"? Tak się nie stało. Nie możemy narzekać. Oceniając występ można dostrzec, że w tej potyczce znacznie obniżyliśmy standardy. Dla mnie jednak jedna oczywista rzecz nasuwa się od razu - jak słabi jesteśmy w ataku.
Potrzebujemy siły ognia
Latem musimy ogarnąć wiele różnych spraw, ale priorytetem powinna być siła ognia, siła ognia i jeszcze raz siła ognia. Cierpimy przez to cały sezon. W sierpniu straciliśmy Daniela Sturridge'a i nie potrafiliśmy go zastąpić. Menedżer nie lubił wystawiać Maria Balotellego, Fabia Boriniego czy Rickiego Lamberta i summa summarum nie mieliśmy ani jednego strzelca na którym można polegać.
Nie jestem jedyną osobą, która w zeszłym tygodniu oglądała jak Luis Suarez ośmiesza Davida Luiza i PSG. Aż skręcało mnie w brzuchu, mieliśmy go w zeszłym sezonie. Nigdy nie uda ci się znaleźć drugiego takiego, ale musisz starać się, starać i jeszcze raz starać się sprowadzić kogoś kto wywrze podobny wpływ. Na następny sezon przychodzi obiecujący dzieciak Divock Origi, ale musimy znaleźć napastnika, który potrafi strzelać bramki. Obojętnie czy do gry z Danielem Sturridgem czy za niego.
Christian Benteke mógłby być tym kimś, nie wiem. Lubię go i od paru sezonów naprawdę dobrze sobie radzi. Musimy wypełnić te lukę, ponieważ potencjalna porażka będzie bardzo kosztowna. Raheem Sterling przewodził linii ataku w niedzielę, ale nie możemy wymagać od niego, żeby dźwigał te brzemię.
Najbardziej nieszczęsną statystyką z ostatniej przegranej jest to, że przez 90 minut zanotowaliśmy tylko trzy celne strzały na bramkę rywali. Doświadczony, ale już rezerwowy Shay Given był bezrobotny przez całe spotkanie. Idealne podsumowanie tego paskudnego dnia.
Nie czas na użalanie się
Brendan Rodgers powtarza, że Liverpool jest "zobligowany" do walki do samego końca sezonu. W pełni się zgadzam. Oczywiście Manchester City nie wypadnie poza pierwszą czwórkę chyba, że wydarzy się coś szalonego. Więc możemy czuć się rozczarowani naszymi występami, ale Rodgers i jego piłkarze nie mogą być zrelaksowani.
Menedżer musi dotrzeć do ich psychiki i nastawić ich na wygranie pozostałych sześciu spotkań. Niestety jesteśmy w takiej formie, że tak się pewnie nie stanie. Wygląda jakby ktoś spuścił z nas powietrze. Jesteśmy sflaczali, ale musimy podnieść głowy.
Komentarze (4)
Snajper nie służy tylko do strzelania bramek. To jeden z piłkarzy na boisku.
I tak się składa, że bez kogoś na szpicy, kto nie potrafi wziąć gry na siebie nie ma mowy o skutecznym kreowaniu. A jedynie wiecznie kontuzjowany Sturridge to potrafi w porównaniu do całej naszej śmietanki "napastników".