Trzy kropki: Mecz ze Swansea
Spotkaniu ze Swansea na pewno daleko było do porywającego widowiska, jednak w myśl zasady, że „cel uświęca środki” pamiętać powinniśmy tylko trzy punkty dopisane do dorobku w ligowej tabeli. Jakich przyczyn poprawy rezultatów dopatrzyli się redaktorzy naszego portalu po dziesięciu starciach pod wodzą Jürgena Kloppa? Przekonacie się państwo, czytając „Trzy kropki”.
– O ogólnym przebiegu meczu… (Raf)
Jak to określił Klopp – najlepszy mecz Liverpoolu pod jego wodzą przy wietrznej pogodzie. No cóż, miło z jego strony, że tak to ujął, bo poza trzema punktami niewiele można było mieć satysfakcji z oglądania tego widowiska. Początkowe 25 minut nie było nawet takie złe, szczególnie w momencie kiedy zamknęliśmy Łabędzie w ich polu karnym. Jednak w pierwszej połowie mieliśmy do czynienia dokładnie z tym, czego wszyscy się obawiali – dominacja w posiadaniu piłki i niezgrabne akcje bliżej bramki rywala. Później podopieczni Monka powoli zaczęli łapać wiatr w żagle i korzystać z niedokładnej gry gospodarzy oraz braku większego zagrożenia w postaci kontr, z którymi mieliśmy do czynienia przy mobilniejszym zestawieniu ofensywy w meczu na Etihad. Z pomocą przyszła dopiero ręka Taylora numer jeden i korzystna interpretacja tej sytuacji przez Taylora numer dwa. Ostatnie minuty były zaś klasykiem przy jednobramkowym prowadzeniu – zagrania górą do kibiców i podania na dobieg do chłopców podających piłki. Podsumowując, brakowało przyjaźniejszych warunków atmosferycznych, brakowało ruchu z przodu, brakowało Coutinho, dobrze natomiast, że nie zabrakło szczęścia.
– O kłopotach z grą na Anfield… (Jetzu)
Za nami kolejne niezbyt porywające widowisko na Anfield, tym razem na szczęście zakończone zdobyciem trzech punktów. Wydawałoby się, że po elektryzującym zwycięstwie z Manchesterem City, Liverpool u siebie zmiecie będące ostatnio w słabej formie Swansea, tak się jednak nie stało i wyjaśnienie tego jest dość proste. W meczu wyjazdowym, z silnym rywalem takim jak City będzie on chciał zaatakować drużynę the Reds. Jürgen Klopp na samym początku swojej przygody z Liverpoolem zapowiedział, że pracę zacznie od poprawienia obrony, to też zrobił przez co Liverpool spokojnie potrafił bronić się przed atakami City (minus geniusz Agüero) i mógł wyprowadzać zabójcze ataki w przestrzeni zostawionej przez wysoko ustawionych obrońców the Citizens. Tego samego nie można oczekiwać od słabszych klubów, które na Anfield przyjeżdżają się przede wszystkim bronić i mooooże wyprowadzić jedną czy dwie fajne kontry, licząc na łut szczęścia i trzy punkty. Liverpool Kloppa w ataku pozycyjnym wciąż nie radzi sobie najlepiej, jednak zdecydowana poprawa gry obronnej i powrót Jordana Hendersona na pewno pozwalają się czuć lepiej myśląc o dalszej części tego sezonu.
– O wpływie meczów w Lidze Europy… (ManiacomLFC)
Jürgen Klopp zapewnia wszystkich fanów, że mecze w Lidze Europy nie powodują zbyt dużego zmęczenia i drużyna jest w stanie w pełni rywalizować w weekendy w Premier League. Póki co gołym okiem widać jednak u The Reds słabszą formę w meczach bezpośrednio po spotkaniach w Europie. Tak było w przypadku z Crystal Palace, tak było też tym razem. Być może wpływ miało tu też boisko Anfield, na którym póki co ta gra nie układa się najlepiej pod wodza Niemca. Tym bardziej cieszy fakt, że wyniki są korzystne, ponieważ z Łabędziami mimo tylko dwóch celnych strzałów (w tym jednego z rzutu karnego) udało się dopisać trzy punkty do swojego dorobku. Martwi natomiast fakt, że wcale nie ma czasu na odpoczynek, ponieważ przed następnym meczem w lidze Liverpool rozegra na tygodniu jeszcze jedno spotkanie w ramach Pucharu Ligi i będzie to trudny wyjazdowy pojedynek z Southampton. Klopp raczej nie wystawi głębokich rezerw, więc za tydzień ponownie możemy spodziewać się zmęczenia zawodników.
– O powrocie Hendersona i „powrocie 3” Sturridge’a… (Jetzu)
Wczorajsze spotkanie dało kibicom the Reds trzy powody do radości. Pierwszym, rzecz jasna, jest komplet punktów zdobyty pomimo niezbyt porywającej gry. Dwa kolejne to długo wyczekiwane powroty Jordana Hendersona i Daniela Sturridge’a. Jak ładnie napisał kolega w tytule „kropki”, dla Sturridge’a był to kolejny już sequel w serii powrotów po kontuzji, miejmy nadzieję, że autor zdecyduje się więcej nie odcinać kuponów i poprzestanie na trylogii, zostając na boisku już do końca kariery bez większych problemów. Henderson poza grą przebywał od sierpnia, Jürgen Klopp wspominał, że Anglik palił się do gry i na pewno jego obecność w środku pola bardzo pomoże drużynie. W spotkaniu ze Swansea widać było u obu jeszcze brak świeżości i ogrania, a i panujące warunki atmosferyczne nie sprzyjały dobrej grze, pozostaje tylko mieć nadzieję, że Hendo będzie potrafił szybko odnaleźć formę z poprzednich sezonów, a Sturridge wreszcie zostawi za sobą nękające go przez ponad rok problemy zdrowotne.
– O pierwszych 10 meczach Kloppa… (Raf)
Sześć zwycięstw, trzy remisy i jedna porażka – średnio ponad dwa punkty na mecz, cztery punkty straty do ścisłej czołówki i obiecujące perspektywy w terminarzu do końca roku. Tak wygląda obecna sytuacja i bilans the Reds pod wodzą Kloppa po dziesięciu spotkaniach. A osiągnął to wszystko mimo pecha z kontuzjami kolejnych graczy i niemożności zestawienia stałej pierwszej jedenastki. Często widać chwilowe skoki formy drużyn objętych przez nowego menedżera, jednak Niemiec powyższe wyniki osiągnął dzięki pracy u podstaw, taktycznemu wyczuciu i dobremu zarządzaniu dostępną kadrą. Ponadto jest typem człowieka, który zaraża swoim nastawieniem. Początkową ekscytację samym kalibrem nowego szkoleniowca szybko przysłoniły namacalne dowody postępu Liverpoolu. Nie ma co uderzać w przesadnie wysokie tony, ale widać, że trafił nam się cholernie utalentowany menedżer.
– O kolejnym pojedynku ze Świętymi… (ManiacomLFC)
Mecze z Southampton w ostatnich latach nie należą do najłatwiejszych. Co prawda w tym sezonie nie prezentują równie dobrej formy jak w ubiegłej kampanii, ale to wciąż zespół potrafiący grać piłką. Stosunkowo wąska kadra Liverpoolu może odczuwać zmęczenie po starciach w Lidze Europy i Premier League, ale Jürgen Klopp nie zamierza odpuszczać żadnego trofeum, więc w wyjściowej jedenastce nie zdziwi mnie nawet Coutinho. Odpocznie natomiast najprawdopodobniej Firmino, który pod nieobecność Coutinho zaliczył dwa słabsze mecze. Ostatnie spotkanie Liverpoolu z Southampton miało miejsce 25.10 na Anfield i zakończyło się remisem 1:1. Od tamtego czasu Święci zaliczyli w lidze dwa zwycięstwa, a następnie dwie porażki (ze Stoke i Manchesterem City). The Reds prezentują się trochę lepiej, a do tego walczą na dwóch frontach.
Komentarze (4)