Aldo: Kibice wspierają Stu
John Aldridge o braku całkowitej pewności siebie Daniela Sturridge'a i o tym, dlaczego bramki strzelone na wyjeździe w Dortmundzie mogą być kluczowe dla dwumeczu Ligi Europy.
Nie zdarza mi się często, abym cieszył się z meczu, którego Liverpool nie wygrał, ale sobotni taki był.
Tottenham jest jedną z najsilniejszych ekip, które zawitały na Anfield w tym sezonie, pokazując przy tym, dlaczego liczą się w walce o tytuł. Mauricio Pochettino zrobił wiele dobrego dla drużyny i złożył mocną ekipę.
Ostatecznie remis wydaje się być sprawiedliwym rezultatem, ale to the Reds mieli więcej dobrych okazji w ciągu 90 minut.
Coutinho i Lallana dobrze zaczęli spotkanie, w pierwszej połowie dogodnej okazji nie wykorzystał Daniel Sturridge.
Myślę, że sposób w jaki zachował się w danej sytuacji pokazuje, że brakuje mu jeszcze pewności siebie. Zazwyczaj oczekuje się od niego, że przyjmie piłkę, wybierze róg i strzeli. Jednak tym razem pospieszył się i trafił prosto w bramkarza.
Można powiedzieć, że jeszcze nie wrócił w 100% do formy. Możliwe, iż powrót do gry z takim impetem jak wcześniej zajmuje mu troszkę więcej czasu, co go bardzo irytuje.
Obserwowałem go podczas sobotniego pojedynku i chciałbym, żeby więcej grał na linii, wyciągał obrońców z ich pozycji i wybiegał za nich.
Tak wygląda jego gra. Natomiast w meczu z Kogutami wracał się do pomocy i głęboko cofał się po piłkę, a nie tego od niego oczekujemy.
Wiem, że nie był zadowolony, gdy został zmieniony, co rozumiem, ale sądzę, że to był odpowiedni moment. Potrzebowaliśmy być bardziej bezpośredni i kreować więcej zagrożenia z przodu, a Origi zapewnił nam to po wejściu na murawę.
Jednak jedną rzecz, której Daniel nie może powiedzieć, jest to że nie ma wsparcia od fanów. Gdy schodził z boiska, otrzymał owacje na stojąco i jeśli to nie pokaże mu jak bardzo jest ceniony, to nic tego nie zrobi. To musiało dać mu kopa.
Po prostu musi walczyć o powrót do formy, pracować na treningach i robić wszystko, aby grać jak wcześniej.
Przed nim letnia bitwa z reprezentacją Anglii, więc do tego czasu musi strzelać dla klubu. Natomiast strzelający Daniel Sturridge jest graczem zmieniającym losy meczu, nie mam co do tego wątpliwości.
Bramki wyjazdowe znaczące
Tak jak większość fanów, nie mogę się już doczekać czwartkowego pojedynku w Dortmundzie.
To będzie wielki test, ale też niesamowita okazja i spektakl niezłego futbolu.
Interesuje mnie to, jaką jedenastkę wystawi Jürgen Klopp, ale najważniejsze będą bramki wyjazdowe.
W meczu poprzedniej rundy z Manchesterem United widzieliśmy, jak duże znaczenie ma bramka strzelona, lub niestrzelona na wyjeździe. Mam nadzieję, że Liverpoolowi ponownie uda się ta sztuka w Niemczech.
Nasz przeciwnik to ekipa z najwyższej półki. W poprzedniej rundzie poobijali Koguty, które jednak grały bez Harry’ego Kane’a. Remis lub mała wygrana będzie świetnym rezultatem, ale nawet porażka 2:1 nie będzie najgorszą opcją przed rewanżem na Anfield.
Zastanawiam się, czy Klopp zdecyduje się postawić w ataku na Firmino, czy zagra jednak Sturridge. Myślę, że Brazylijczyk będzie już zdrowy, zaś w tym sezonie pokazywał, że sprawdza się w dużych meczach.
Posiadanie kogoś takiego jak Sturridge na ławce, gdy wynik nie jest pewny, także jest świetną opcja, ale wszystko zależy od planu na mecz trenera.
On zna Dortmund lepiej niż inni, a jego piłkarze będą z pewnością niezwykle zmotywowani.
Mam nadzieję, że w czwartkowy wieczór przynajmniej raz zobaczymy piłkę w siatce przeciwników.
Zapomnijcie o cyrku z Kloppem, to nic nie znaczy
Wokół powrotu Kloppa do Dortmundu będzie z pewnością wiele szumu i emocji, ale według mnie nie będzie to miało wpływu na grę.
Oczywiście, obie strony się szanują. Klopp wie jak dobrzy są to piłkarze, zaś oni zdają sobie sprawę jak dobrym trenerem, taktykiem i motywatorem jest Niemiec.
W związku z tym obie strony mają powody do obaw, ale to jest europejski ćwierćfinał, tu nie ma miejsca na sentymenty, gdy grasz o miejsce w ostatniej czwórce.
Tak jak powiedziałem, myślę, że to będzie świetna okazja. Fani pokażą uznanie dla Kloppa, a on przekaże im swoje emocje.
Jednak ostatecznie, jedyne co się liczy, to to co wydarzy się na boisku, a nie poza nim.
Komentarze (0)