Trzy kropki: Mecz ze Stoke City
Nie będziemy ukrywać – po efektownych wygranych Liverpoolu dużo przyjemniej pisze się nasze teksty. Do „Trzech kropek” po meczu ze Stoke zgłosili się Asfodel, AirCanada i BartekB8. Serdecznie zapraszamy do lektury i podzielenia się z nami własnymi przemyśleniami. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni.
– O ogólnym przebiegu meczu… (Asfodel)
Przyznam szczerzę, że przed meczem ze Stoke miałem pewne obawy. Owszem, The Potters nie strzelili bramki na Anfield od, zdaje się, 1983 roku, jednak mecze z nimi chyba nie tylko dla mnie nie są jednymi z ulubionych. Dochodzi do tego również fakt, że zaledwie trzy dni wcześniej Liverpool rozegrał bardzo trudne spotkanie z Borussią. Klopp potrafił jednak zdobyć się na odwagę, dokonać siedmiu zmian w wyjściowej jedenastce. I to przyniosło efekty. Liverpool zaczął spotkanie bardzo dobrze i szybko wyszedł na prowadzenie, co nieco – być może za bardzo – uspokoiło gospodarzy. Powracający do składu Škrtel pozwolił sobie na faul, po którym goście wyrównali z zrzutu wolnego, po raz kolejny potwierdzając, że stałe fragmenty gry, to nasza pięta achillesowa.
Bardzo podobało i się to, że mimo utraconej bramki nie stracił swej waleczności, co zostało wynagrodzone, kiedy Sturridge wyprowadził nas znowu na prowadzenie. I właściwie na tym można by zakończyć całą historię meczu, bo to, co The Reds pokazali po przerwie było momentami jak spacer przez park. I nawet wspomnienie ostatniego meczu, kiedy tak głupio straciliśmy trzy punkty, nie miało tutaj znaczenia, mimo pewnej nerwówki w ostatnich minutach.
– O odważnych decyzjach kadrowych… (AirCanada)
Jürgen Klopp musiał dokonać solidnego przemeblowania w składzie, mając gdzieś w głowie rewanżowy mecz z Dortmundem w ćwierćfinale Ligi Europy. Tylko czwórka zawodników Liverpoolu zachowała miejsce w wyjściowej jedenastce po starciu w Niemczech. Boss potwierdził swoim wyborem, jakie znaczenie ma dla niego walka o europejskie trofeum, co może być przepustką do Ligi Mistrzów w następnym sezonie. W Premier League sytuacja Liverpoolu jest skomplikowana, dlatego szanse występu mogli otrzymać chociażby Stewart z Ojo, którzy wcale nie obniżyli standardów gry The Reds. Fani mogli mieć obawy, widząc, jakim składem wychodzi na to spotkanie Liverpool, jak się okazało po ostatnim gwizdku arbitra, zupełnie niepotrzebnie.
– O nadspodziewanie dojrzałej grze Stewarta… (BartekB8)
Jednym z kilku pozytywnych aspektów niedzielnego spotkania był „pełny debiut” Kevina Stewarta w dorosłej drużynie Liverpoolu. 22-letni zawodnik dostał od Jürgena Kloppa szansę na występ w środku pola, zastępując wespół z Allenem nieobecnych Hendersona i Cana. Dodatkowo warto podkreślić, że Anglik wrócił do gry po dłuższym rozbracie z piłką. Mimo to, Stewart dobrze zaprezentował się w meczu ze Stoke, wraz z upływającym czasem coraz lepiej czuł się na boisku. O jego dobrym występie świadczą statystyki: wygrał sześć na osiem pojedynków, raz odebrał piłkę, wykonał dwa wślizgi, oddał dwa strzały i zanotował 68 podań z czego 88% było celnych. Może ten mecz nie spowoduje, że niemiecki menedżer zacznie regularnie stawiać na młodego piłkarza, lecz z pewnością ułatwi mu to przebijanie się do pierwszej drużyny.
– O Enigmie bronienia stałych fragmentów… (BartekB8)
Z meczu z the Potters można zdecydowanie wyciągnąć kilka pozytywnych wniosków, m.in: dobrą grę napastników, tworzenie sytuacji podbramkowych i zgarnięcie trzech punktów bez korzystania z niektórych podstawowych graczy, co może się okazać ważne przed rewanżem z Borussią Dortmund. Jednak w tej beczce miodu znajdziemy niestety łyżkę dziegciu – kolejna bramka stracona przez the Reds po stałym fragmencie gry. Patrząc na warunki fizyczne graczy ze Stoke, można się było spodziewać, że będą starali się w ten sposób zdobyć bramkę, a dokonał tego jeden z najniższych graczy na murawie – Bojan Krkić. Mówi się, że Klopp już zareagował na ten problem i nieprzypadkowo decydował się na sprowadzenie wysokich zawodników – ponad 190 cm mają: Joël Matip, Marko Grujić i Steven Caulker.
– O owocnej rywalizacji o miejsce w napadzie… (Asfodel)
Zrobiło się bardzo ciekawie – Daniel Sturridge wraca do formy, o czym świadczą trzy bramki zdobyte w ostatnich pięciu meczach. Forma młodego Origiego może tylko cieszyć. Myślę, że obaj muszą jednak zrozumieć, że czasami jeden znajdzie się na boisku, a drugi na ławce. Tego wymaga długi sezon zwłaszcza wtedy, kiedy w krótkim czasie zespół musi rozegrać kilka spotkań.
Właśnie to jak i również fakt, że Sturridge jest podatny na kontuzje powinno wystarczyć, by zawodnicy zrozumieli, że pewna rotacja w składzie jest wymagana. Co więcej, okazało się – przez te kilkanaście minut drugiej połowy, że możliwy jest tez do zastosowania – przynajmniej w w pewnych sytuacjach układ Sturridge – Origi – Firmino. Z dwojga złego lepsza jest klęska urodzaju, niż tragicznie słabe zbiory – ten spędzający przez długi czas sen z oczu minusowy bilans bramkowy wydaje się już teraz przeszłością.
Co więcej, Liverpool jest liderem jeśli chodzi o bramki strzelone w 2016 roku. Będzie też trzeba zaczekać na to, jak potoczy się historia Benteke, ale w tym momencie nie widzę dla niego innej roli jak dodatku, po który sięga się w najbardziej kryzysowych sytuacjach.
Ach, no i mamy jeszcze Maria Balotellego, ale dla niego nie ma raczej miejsca – nie tylko w dzisiejszych trzech kropkach
– O drugiej odsłonie pojedynku z BVB… (AirCanada)
Tuchel posadził w niedzielnym spotkaniu ze Schalke na ławce rezerwowych takich graczy jak: Piszczek, Reus, Mychitarian i Aubameyang, dając im złapać oddech przed rewanżem na Anfield. Borussia pragnie zwycięstwa w Lidze Europy równie mocno jak Liverpool, chociaż ich sytuacja w tabeli ligowej jest zupełnie inna od Czerwonych. Niemiecki zespół będzie potrzebował bramki na wyjeździe, chcąc awansować do półfinału, co może dać odrobinę większej przestrzeni the Reds, a tacy gracze jak Coutinho i Firmino wiedzą jak z tego korzystać. Nasza obrona musi być monolitem, nie będzie miejsca na błędy i nierozważne decyzje. Może nas to kosztować zbyt wiele w starciu z BVB. Spodziewam się fantastycznego europejskiego wieczoru na Anfield, mając nadzieję, że fani dołożą swą cegiełkę do awansu.
Komentarze (0)