Klopp: Przypomniałem o Stambule
Jürgen Klopp wyjawił, że użył finałowego meczu z 2005 roku w Stambule jako motywacji dla swoich zawodników w przerwie spotkania z Borussią Dortmund. The Reds po dreszczowcu pokonali na Anfield drużynę z Bundesligi i awansowali do półfinału Ligi Europy.
– Przypomniałem chłopakom o Stambule, a oni odpowiedzieli na mój apel – powiedział po meczu z Borussią Jürgen Klopp.
Liverpool zdołał podnieść się z kolan dwukrotnie w tym spotkaniu. Najpierw udało im się zmniejszyć stratę przy stanie 2:0, później przy 3:1. Bramki Origiego, Coutinho, Sakho i Lovrena po zmianie stron pozwoliły na zwycięstwo i wymarzony awans. Dla Borussii strzelali Mychitarian, Reus i Aubemeyang.
Mecz z pewnością zapisze się w historii nie tylko Liverpoolu ale całej piłki nożnej.
– Przed meczem wiedziałem, że będziemy mieli wszystko pod kontrolą. Rzeczywistość zweryfikowała moje założenia, bo po czterech minutach straciliśmy pierwszą bramkę. Po dziewięciu minutach musieliśmy odrabiać już dwie bramki – powiedział po meczu menedżer Liverpoolu.
– Bardzo często w footballu zespół, który traci tak szybko dwie bramki już skazuje ten mecz na straty. Ale nie tutaj, nie w Liverpoolu. Bycie częścią takiej drużyny jest absolutnie fantastycznym uczuciem.
– W pierwszej połowie stwarzaliśmy groźne okazje do zdobycia bramki. Nie udawało nam się umieścić piłki w siatce, a to jest naprawdę trudne, bo wszyscy jesteśmy ludźmi. Próbowaliśmy wszystkiego ale się nie udawało.
– W przerwie szczerze mówiąc atmosfera w szatni była dobra, bo byłem zadowolony z naszej gry. Powiedziałem chłopakom, że mimo, że mnie tutaj wtedy nie było, a w Liverpoolu grali ich starsi koledzy, zawodnicy obecnie pracujący jako eksperci i telewizyjni komentatorzy. Przypomniałem im o spotkaniu w którym Liverpool przegrywał 0:3 do przerwy, a jednak udało im się zdobyć trofeum Ligi Mistrzów. Powiedziałem, mimo, że nie jest to łatwe do zrealizowania to jednak powinni spróbować powalczyć i tak też zrobili.
– Walka się opłaciła, bo chwilę po rozpoczęciu drugich 45 minut przegrywaliśmy już 1:2. Przed zdobyciem bramki mieliśmy dwie czy trzy dobre okazje do strzelenia gola kontaktowego. Przy bramce na 2:1 coś się wydarzyło na stadionie. Można było to poczuć, usłyszeć. Dortmund później wyprowadził cudowną akcję. My nie zachowaliśmy się najlepiej w obronie, ale Borussia zagrała wprost znakomitą kontrę i było 1:3.
– W takich momentach zarówno w życiu jak i w piłce trzeba pokazać prawdziwy charakter. To zrobili chłopcy i całkiem fajnie, że mogłem to oglądać. Koniec końców w meczach z największymi firmami na świecie trzeba mieć trochę szczęścia jednak moim zdaniem wszyscy obserwatorzy zgodnie potwierdzą, że zasłużyliśmy na zwycięstwo swoją grą.
– Przez 90 minut byliśmy o wiele więcej razy w gorszej sytuacji od rywala. Musieliśmy reagować na to co się działo na boisku. Przy czwartej bramce widziałem piłkę w siatce o wiele wcześniej niż to się faktycznie stało.
Mimo, że menadżer odniósł się do niezapomnianej nocy w Stambule w 2005 roku, nie chce, aby mecz z Borussią był porównywany do starcia z Milanem w finale Champions League. Zwłaszcza, że do podobnego sukcesu Liverpool musi wygrać jeszcze półfinał i finałowe starcie w Lidze Europy.
– Ci zawodnicy tego dokonali. To nie była jedenastka ze Stambułu. Łatwo nam mówić, sam jestem fanem i widziałem mecz w 2005 roku. Szczerze mówiąc w przerwie tamtego spotkania nie myślałem w kategoriach: "aha, pewnie teraz Liverpool wróci do gry".
– Powiedziałem zawodnikom, że zwycięstwo jest możliwe. Trudniej będzie to zrobić niż powiedzieć. Chłopcy pokazali wielki potencjał – prawdziwy potencjał. Jestem całkowicie usatysfakcjonowany.
– Nie mówcie, że już jesteśmy bohaterami. Dajcie nam czas, musimy zagrać w półfinale z prawdopodobnie również bardzo mocnym zespołem. Na tym etapie nie ma słabeuszy, więc nie mówmy jeszcze o sukcesie. Dziś był cudowny wieczór. Przed nami kolejne.
Mimo, że już mówi się o tym, że mecz z Dortmundem przejdzie do historii Anfield i całej piłki nożnej Klopp uważa, że podróż jego Liverpoolu dopiero się zaczęła.
– Wiem, że to miejsce jest stworzone do wielkich piłkarskich momentów, ale to nie my zaczynamy tę tendencję. Przed nami byli tutaj wielcy zawodnicy i trenerzy. Dzięki temu znamy presję i odpowiedzialność jaka na nas ciąży. Chcemy sami dopisać kilka wspaniałych rozdziałów w wielkiej historii Liverpoolu, a dzisiejsza noc będzie dobrym początkiem.
– Nie mogę uwierzyć, że wiele osób uważa Ligę Europy jako jedyną otwartą dla nas furtkę do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. My robimy swoje. Małymi kroczkami idziemy do przodu. Nie spisaliśmy poza tym tego sezonu na straty i chcemy z niego wycisnąć maksimum.
– Mamy o co walczyć i mam nadzieję, że mamy wystarczająco zawodników na Bournemouth, Everton, Newcastle, półfinał Ligi Europy itd.
– Zagraliśmy cudowne, niesamowite, wspaniałe, emocjonujące spotkanie. Nigdy nie zapomnę tego starcia. Idziemy dalej. Czekamy na rywala w półfinale. Wszyscy musimy być gotowi na kolejną wojnę.
Klopp nie szczędził pochwał kibicom na Anfield, którzy mimo tego, że ich drużyna przegrywała 0:2 chóralnie odśpiewali "You’ll Never Walk Alone" w przerwie meczu.
– Na stadionie panowała nieprawdopodobna atmosfera. Potrzebujemy takich doświadczeń, aby wznosić się dzięki nim coraz wyżej. Takie spotkanie można potraktować jak kamień milowy.
– Przed meczem, gdy schodziliśmy po schodach na stadion wszyscy moi przyjaciele z Dortmundu pytali mnie czy wszyscy dotknęli obrazu z herbem Liverpoolu. Odpowiedziałem, że nie, bo nie do końca wiem jak to działa, ale chyba powinno się coś wygrać zanim się wykona taki gest.
– Być może ci zawodnicy kiedyś dostąpią tego zaszczytu, poczują się wtedy silniejsi i będą mogli z całą świadomością użyć tej mocy na murawie. Dzisiejszy dzień był bardzo emocjonalny – zakończył Klopp.
Komentarze (8)
Jeden z 2-3 zawodników na których nie mogłem patrzeć( zaraz po Ibie i Flanaganie). Chłop ogarnął nam kilka akcji bramkowych, Prawie jak Stevie w maju 2005. YNWA
Btw. Mialem nosa przed meczem ze jak origi i stu beda w jednym skladzie to pokonamy borusie.. tak sie tez stalo i chwala kloppowi za wykonanie dobrych zmian