Palmer: Villarreal niczym Leicester
W swoim najnowszym felietonie na łamach Liverpool Echo, Rob Palmer ostrzegł drużynę the Reds przed czwartkowym meczem. Według niego zawodników Kloppa czeka bardzo trudne spotkanie.
To dobra drużyna, chociaż już bardzo zmęczona.
Porównałbym ich do Leicester City. Tak samo jak Lisy, Villarreal osiągnął w tym sezonie znacznie więcej niż pozwalał na to ich budżet. Grają w ustawieniu 4-4-2, a w składzie nie widać gwiazd światowego formatu. Dobrze organizują grę obronną oraz w środku pola.
Mają jednego bramkostrzelnego gościa, Cedrica Bakambu, który jest podobny do Jamiego Vardy'ego. Jest szybki, chętny do gry, za wszelką cenę stara się powetować zespołowi stracone szanse.
Wcześniej grał w tureckim Bursasporze, ale nie był tam wyróżniającą się postacią. Także podczas gry we francuskim Sochaux nie zachwycał w każdym meczu. Jednak odkąd dołączył do Villarrealu, zaczął grać na o wiele wyższym poziomie. Obecnie prezentuje się znakomicie.
Obok niego gra Roberto Soldado. Nigdy nie widziałem go tak grającego w barwach Spurs. W Hiszpanii gra jak z nut. Już wcześniej pokazywał klasę w Getafe, Valencii czy nawet reprezentacji Hiszpanii.
Jest bardzo dobrym partnerem do gry dla Bakumbu. Nie strzela wielu goli, ale potrafi doskonale się ustawić przez co daje większą swobodę swojemu młodszemu koledze.
Co z resztą zespołu? Również prezentują dobry, równy poziom. Tak jak Leicester, żadnych fajerwerków.
Mają dwóch przyzwoitych bocznych obrońców jak Mario Gaspar, który prawdopodobnie jest jednym z tych piłkarzy, którzy długo nie zagrzeją miejsca w obecnym zespole. Oprócz niego w defensywie na środku gra niezły duet: Victor Ruiz i Eric Bailly.
Ten drugi przypomina mi bardzo Johna Stonesa. Ma 22 lata, ale przed nim wielka kariera. Przyszedł do Villarrealu z Espanyolu jako zastępstwo dla Gabriela (Paulisty - przyp. red.), który z kolei odszedł do Arsenalu.
Pomoc została zbudowana wokół Bruno Soriano. Wychowanek klubu oraz kapitan od wielu lat. Drugą linię uzupełnia wschodząca gwiazda futbolu Denis Suarez. Do klubu trafił z Barcelony, wcześniej grał też w Manchesterze City i Sevilli. Niewątpliwie ma talent.
Nikt w drużynie nie wprowadza do gry niepotrzebnych komplikacji. Wszyscy wykonują po prostu swoją pracę bez zbędnego gwiazdorzenia czy przedkładania indywidualności nad dobro zespołu. W tym względzie przypominają mi Atletico Madryt, typowe ustawienie 4-4-2 i zrównoważona gra.
Villarreal ma bardzo duże szanse żeby w następnym sezonie grać w Lidze Mistrzów. W tabeli zajmują 4. miejsce premiowane awansem do kwalifikacji LM, a przecież mogą także jeszcze wygrać Ligę Europy.
Bądźmy szczerzy, w La Liga są obecnie tylko trzy zespoły, które chcą wygrać ligę, reszta walczy tylko o miejsca premiowane awansem do europejskich pucharów. Villareal jest póki co najlepszy w tej lidze "drugiego sortu", wyprzedzając między innymi: Bilbao, Valencię, Sevillę czy Celtę.
Pod pewnymi względami bardzo przypominają także inny angielski klub, Burnley. Villarreal leży 45 minut od innego dużego miasta, liczba ludności to też około 50 000, a stadion ma pojemność 25 000 miejsc. A zatem co drugi mieszkaniec miasta może pójść obejrzeć mecz
To naprawdę niesamowite, że klub taki jak Villarreal może walczyć jak równy z równym nie tylko w swojej lidze, ale też i w Europie.
El Madrigal to bardzo dziwne miejsce. Większość hiszpańskich stadionów jest dość negatywnie nastawiona do przyjezdnych kibiców. Tak jest np. na obiekcie Atletico Madryt, Bilbao czy Sevilli - ale nie tutaj.
Fani są bardzo przyjaźni, piją razem piwo z kibicami przeciwników i starają się zarazić ich swoim optymizmem. Nie ma tam fanatycznych trybun, liczy się tylko dobra zabawa i wspólna rozrywka. To aż dziwne, że mają taki rekord wygranych przed własną publicznością skoro na trybunach trwa nieustanna fiesta.
A ich menedżer? Marcelino jest bardzo uznanym i doświadczonym szkoleniowcem. W kręgu menedżerskim jest postrzegany jako specjalista od zespołów z drugiej ligi.
Przy linii bocznej potrafi zachować powagę, żadnych teatralnych gestów. Jest zdecydowanym przeciwieństwem Kloppa! Pod tym względem bardzo pasuje do Villarrealu - żadnego przejawu ekstrawagancji.
Prowadził już kilka klubów, najlepiej wiodło mu się w Racingu Santander, którego udało mu się wprowadzić do europejskich pucharów. Przez rok trenował Sevillą, ale współpraca mu się tam już tak nie układała. Co nie udało mu się w Sevilli wyszło z nawiązką w Villarrealu.
Jest takim hiszpańskim Mickiem McCarthym czy Neilem Warnockiem, tyle tylko, że w ogóle nie ma ich osobowości!
Rob Palmer
Komentarze (0)