Karius: To nie czas na świętowanie
Zdaniem Lorisa Kariusa rywalizacja w ćwierćfinałowym starciu Ligi Mistrzów jest daleka od rozstrzygnięcia. Dowodzi temu sposób, w jaki Liverpool wyszedł na prowadzenie w dwumeczu z Manchesterem City, a stało się to bardzo szybko, dzięki zmasowanemu atakowi w pierwszej odsłonie meczu na Anfield.
The Reds mają przewagę przed dzisiejszym rewanżem na Etihad Stadium, dzięki bramkom Mohameda Salaha, Aleksa Oxlade'a-Chamberlaina i Sadio Mané, które padły w ciągu pierwszych 31 minut meczu na Anfield. Według Kariusa to właśnie szybkość, z jaką drużyna Jürgena Kloppa przejęła kontrolę nad spotkaniem dowodzi tego, że losy meczu bardzo szybko mogą się odmienić.
- Oczywiście, to był świetny mecz dla nas. Nigdy nie wiesz, czego się spodziewać, a my chcieliśmy zagrać po prostu jak najlepiej. To właśnie zrobiliśmy i osiągnęliśmy naprawdę świetny wynik. Fani byli wspaniali, przez cały czas byli dla nas wsparciem.
- Jednak to jeszcze nie czas na świętowanie. Jak można było zauważyć na Anfield, wszystko może zdarzyć się niemal w mgnieniu oka, więc musimy być czujni, żeby uniknąć niespodzianek w rewanżu i przejść dalej.
Niemiec wyraził się również ze sporym uznaniem o wsparciu kibiców, którzy, jego zdaniem, odegrali ważną rolę w wielkim zwycięstwie The Reds nad liderem Premier League. Bramkarz Liverpoolu opowiadał o tym, jak głośny doping na Anfield pomógł zawodnikom przezwyciężyć zmęczenie.
- Oczywiście to daje dodatkową motywację, pcha Cię do przodu. Przez cały mecz, szczególnie w momentach zmęczenia, to bardzo pomaga. Dobrze jest mieć takich fanów po swojej stronie. To siedzi gdzieś z tyłu głowy; gdy myślisz już, że jest ciężko i słyszysz tych wszystkich ludzi wspierających Cię z całych sił, to pomaga mentalnie.
- Ciężko to wyjaśnić, ale to bez wątpienia istotny element. Z całą pewnością trudno gra się innym zespołom przeciwko nam, gdy mamy za sobą tłum fanów.
Komentarze (0)