Czy Keïta wreszcie "odpali"?
Naby Keïta stoi przed wielką szansą w obliczu urazu Jordana Hendersona, który wykluczył go z gry na trzy tygodnie. Sprowadzonego za około 52 miliony funtów Gwinejczyka czeka seria spotkań, w których będzie starał się sprostać dużym oczekiwaniom wobec jego osoby.
Jest w Liverpoolu pomocnik, który przewodzi wszystkim pozostałym pod względem kluczowych podań, potencjalnych goli i potencjalnych asyst na 90 minut meczu w rozgrywkach Premier League w tym sezonie.
Grając na pozycji pomocnika zaliczał on także średnio więcej strzałów niż wszyscy pozostali pomocnicy (prócz jednego), ilekroć grał.
Mimo to gra dość rzadko.
Mowa oczywiście o Nabym Keïcie - człowieku, którego kariera na Anfield naznaczona jest w dużej mierze przez frustrację i to nawet mimo pokrywającego się z nią sukcesu w Lidze Mistrzów i coraz bardziej prawdopodobnego triumfu w Premier League.
Gwinejczyk, odkąd przybył z RB Lipsk w lecie 2018 roku, miał problemy zarówno z utrzymaniem formy, jak i z wygryzieniem ze składu zawodników, będących przed nim w hierarchii.
Niemniej jednak tym razem kontuzja zadziałała na jego korzyść - daje mu szansę zabłysnąć, a nie ją odbiera.
Jürgen Klopp potwierdził w piątek, że jego kapitan, Jordan Henderson, będzie pauzował przez trzy tygodnie z powodu urazu ścięgna udowego.
To z pewnością cios, którego Niemiec wolałby uniknąć. Cała sytuacja pokazała jednak też, jak bardzo Klopp docenia alternatywy, jakie ma w środku pola.
- Hendo jest wyjątkowo ważny i to zarówno z powodu tego, co pokazuje na boisku, jak i z innych powodów. Wciąż mamy inne opcje i to jest dobre - mówił na ten temat Klopp.
- To szansa dla wszystkich pozostałych pomocników, ale ona i tak pojawiłaby się, ponieważ Hendo nie zagrałby wszystkich meczów od teraz do końca sezonu. To jest pozycja, na której możemy reagować i to właśnie zrobimy.
Wydaje się jasne, że profil Keïty i jego dobre ostatnie wejścia, czynią go pierwszym kandydatem do zajęcia miejsca Hendersona.
Fani mają jednak nadzieję, że 25-latek zrobi coś więcej, niż tylko po prostu zastąpi nieobecnego kapitana - na przykład zaprezentuje występy w stylu, który niegdyś wywindował Gwinejczyka na szczyt listy życzeń Liverpoolu.
To, co czyni Keïtę tak intrygującym zawodnikiem, to wiedza, że stać go na wiele więcej - nawet Klopp nie mógł się oprzeć temu wrażeniu po serii trzech goli w trzech meczach przed Nowym Rokiem.
- Naby to piłkarz, który potrafi strzelać gole - mówił po trzecim z rzędu meczu Keïty z golem Jürgen Klopp (spotkanie z Monterrey w Klubowych Mistrzostwach Świata).
- Nie rozegrał największej liczby meczów dla nas, ale zdołał zdobyć już wiele goli, również wiele ważnych goli.
- To, jak je zdobywał, było absolutnie genialne, a wciąż jeszcze tak wiele może pokazać.
- Znając Naby'ego nieco dłużej, można powiedzieć: "Ok, to wyglądało naprawdę dobrze, ale wciąż nie pokazał wszystkiego". To dla nas świetna wiadomość.
Passa dobrej formy Keïty ostatecznie dobiegła końca trzy mecze później - podczas rozgrzewki przed spotkaniem z Sheffield United, w którym miał wystąpić w pierwszej jedenastce, naciągnął pachwinę.
Uniknięcie pecha tym razem będzie kluczowe i to nawet nie tylko dlatego, że Hendersona najprawdopodobniej zabraknie w rewanżu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Atletico Madryt na Anfield.
Po tym, jak The Reds nie zdołali zanotować nawet jednego celnego strzału w przegranym 1:0 wtorkowym meczu, media społecznościowe zalały opinie sugerujące, że wizja gry Keïty zmieniłaby wszystko w bezzębnej tego dnia maszynie Kloppa.
O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, pomocnik będzie miał chociaż szansę na udowodnienie tego w ciągu trzech najbliższych tygodni.
O alternatywie nie ma nawet co myśleć - kolejny "falstart" prawdopodobnie będzie oznaczał początek końca jego kariery w Liverpoolu, choć ta jeszcze dobrze się nie zaczęła.
David Lynch, London Evening Standard
Komentarze (3)